1.4Weldon

340 15 0
                                    

-Może zaczęłabyś trafiać trochę celniej?- Usłyszałam obok siebie ponury głos Halta. Odkąd tydzień temu oświadczono mi, że zwiadowca postanowił przyjąć mnie na swoją uczennicę ten głos zatruwał mi każdą sekundę egzystęcji. Od razu nasuwa się pytanie jak to się stało, że ktoś pracujący dla Morgoratha zgodził się zostać zwiadowcą. Jednak odpowiedź jest prosta: nie miałam wyjścia. Zresztą może uda mi się zdobyć parę przydatnych informacji. Spojrzałam na nauczyciela.

-Jak się obrócisz, to obiecuję ci, że trafię dokładnie w sam środek twoich pleców.

Oświadczyłam ponuro.

-Mówiłem już coś na temat kiepskich żartów.- Zrzędził dalej. Czasami zastanawiałam się jak Will (z którym bardzo się zaprzyjaźniłam) to daje radę wytrzymać. Gdy ja słyszę tego typu ,,zachęty" natychmiast zapieram się i specjalnie robię na odwrót. Westchnęłam tylko i od niechcenia naciągnęłam łuk. Halt zmuszał mnie do ćwiczenia tej dziedziny walki i nie zważał na moje zapewnienia, że umiem strzelać.

-Nie wierzę ci.- Stwierdził. W ramach rewanżu specjalnie strzelałam gdzieś w bok. Will robił obiad, więc na polu do ćwiczeń byliśmy tylko w dwójkę. Nagle dostrzegłam parę wodnistych oczu bez wyrazu. Zerknęłam ostrożnie na Halta, który nadal rozprawiał o moim uwielbieniu do łamania wszelkich zasad. Jednym płynnym ruchem nałożyłam strzałę na cięciwę, wymierzyłam w krzaki tuż obok oczu i wystrzeliłam. Trafiłam w zarośla tak jak planowałam. Zwiadowca spojrzał na mnie z naganą.

-Idź teraz jej szukaj.- Brurknął.

-A pójdziesz ze mną?- Wyszczerzyłam się w ,,uśmiechu".

-Nie.- Warknął i skierował się w stronę chaty. Uśmiechnęłam się do siebie. Zawsze, gdy chciałam się go pozbyć proponowałam, by zrobił coś ze mną. Wtedy natychmiast uciekał do domku. Poszłam w kierunku krzaków i zagłębiłam się w nie. Wiedziałam, że kawałek za nimi jest miniaturowa polanka. Wyszłam na nią i zobaczyłam tam tego, kogo się spodziewałam: niskiego, chudego, szczurowatego mężczyznę z wodnistymi oczami i łysawą głową.

-Czego chcesz, szczurzy pysku? Spytałam niezbyt grzecznie. Bardzo nie lubiłam tego człowieka. Był to najgorszy typ istoty ludzkiej jaki istniał. Weldon (szczurzy pysk to mój własny pomysł) był przebiegły, kłamliwy i zdradliwy. Dodatkowo był bardzo nerwowy i sztuczny. Przebywając z nim, człowiek stawał się zirytowany i rozdrażniony. Jego twarz miała chytry wyraz, a oczy ani na chwilę nie zatrzymywały się na jednym obiekcie. Spojrzał na mnie, przekręcając łysą głowę.

-Paninka już nie w zielonej pelrynie? Paninka w cętkowanej narzutce?

-To moja sprawa co noszę. Gadaj z czym przychodzisz.- Warknęłam. Drżącą, chudą ręką podał mi list ze znakiem ,,M".

-Mam list dla paninki. Pan nie jest zadowolony, oj nie. Paninka nie daje znaku życia. Ojciec się zapłacze.

-Nic mu nie będzie. Mój ojciec jest ostatnią osobą, która mogłaby się zapłakać z obawy o kogoś i dobrze o tym wiesz.

-Pan powiedział, że czeka na odpowiedź cztery dni. Trzy dni potrzebuję na drogę, czyli na jutro odpowiedź, oj tak.

-Jutro o czwartej będziesz miał swoją odpowiedź.

-Dobrze paninko.

-A teraz zabieraj się.

Posłusznie ruszył w kierunku miasta, jednak ciągle obracał nerwowo głowę, jakby w obawie, że czymś w niego rzucę. Gdy prawie zniknął mi z oczu przystanął.

-Jutro o czwartej, paninko!- Po czym uciekł, byle dalej od mojego morderczego spojrzenia.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz