1.9Kalkar

265 16 0
                                    

Siedziałam na ziemi oparta plecami o bok Ibell i próbowałam doprowadzić się do porządku. Jak głupia przyjechałam za Willem, Haltem i Gilanem aż w okolice Redmont. Czułam się dziwnie. Pierwszy raz nie byłam całkowicie pewna czy dobrze robię. Nagle usłyszałam rozmowę.

-I sprowadzisz tu barona Aralda i sir Rodneya.- Mówił Halt. Wyjrzałam. Na Wyrwiju siedział Will i słuchał instrukcji nauczyciela. Obok stała osiodłana Bleaz'e. Nie no. Halt postanowił pozbyć się wszystkich swoich uczniów i samemu pojechać na spotkanie kalkarom? On chyba zgłupiał. Gdy się rozstali ruszyłam za zwiadowcą. Coś we mnie nie zgadzało się z jego śmiercią w najbliższym momencie. W pewnym momencie potknęłam się o korzeń i upadłam. Zanim zdążyłam wyplątać nogę z pnącza minęło trochę czasu. Potem tą samą operację musiałam przeprowadzić z lewą ręką i drugą nogą. Gdy nareszcie się uwolniłam, okazało się, że Halt jest już daleko. Przeklnęłam pod nosem i pobiegłam w kierunku ruin zamku Gorlan, nie bacząc na ostrożność i zachowanie ciszy. W połowie drogi usłyszałam straszliwy ryk. Przyspieszyłam, w panice, używając resztek zdrowego rozsątku (było tego nad wuraz mało) zastanawiałam się co ja niby mam zamiar zrobić. Wyskoczę i poproszę kalkara, żeby raczył sobie pójść? Ta, jasne. Wybiegłam na polanę, na której kiedyś wznosił się wspaniały pałac. Natychmiast dojrzałam Halta stojącego przy ustawionym na szybko ognisku. Ogień zdążył się już rozpalić. Wybiegłam z zarośli z zamiarem... W sumie to nie wiem z jakim zamiarem. Po prostu chciałam znaleźć się blisko Hlata. Gdy tylko znalazłam się na otwartej przestrzeni zza ruin wyszedł kalkar. Zmierzał prosto na zwiadowcę, nie robiąc sobie nic ze strzał wysyłanych przez ofiarę. Potwór był coraz bliżej. Halt wyciągnął noże, jednak widziałam, że zdaje sobie sprawę z ich bezużyteczności. Nagle kalkar wykonał jakiś dziwny ruch i w jednej chwili znalazł się tuż obok mężczyzny. Zamachnął się.

-Nie!- Krzyknęłam z rozpaczą. Halt obrócił głowę w moją stronę i nieświadomie cofnął się. I właśnie to cofnięcie uratowało mu życie. Pazury stwora przeleciały obok jego ciała dosłownie centymetr. Jednak kalkar szybko się otrząsnął i był gotowy walczyć dalej. Podniósł łapę. Biegłam co sił w nogach, ale nadal byłam jeszcze daleko. Przyspieszyłam. Zobaczyłam, że straszliwa łapa zaczyna opadać.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz