3.

371 9 0
                                    


Minęły może dwie godziny od ostatnich słów Maxa, teraz jestem strasznie ciekawa kto się tutaj wprowadza. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lusterku zanim chwyciłam w dłonie ciasto i wyszłam z domu. Przeszłam przez ulicę rozglądając się na boki aby po drodze czystym przypadkiem coś mnie nie rozjechało i stanęłam w bramie ich domu. Bus który stoi za mną właśnie szykował się do odjazdu więc spokojnie mogłam zająć im chwilę czasu. 

Chwyciłam za klamkę i pozwoliłam sobie wejść na ich podwórko, wchodząc przymknęłam drzwiczki i podeszłam do głównego wejścia. Spojrzałam na duże białe drzwi w które delikatnie zapukałam. Otworzyła je starsza pani. Może nie taka... coś w okolicach wieku mojej mamy. Miała brązowe już minimalnie siwe włosy oraz bardzo ładne zielone oczy, wydawała się sympatyczną osobą, ale z jednej strony również znajomą. 

- Dzień dobry. Nazywam się Alessa Melton i mieszkam na przeciwko. - wskazałam palcem budynek za moimi plecami. - Przyniosłam dla was ciasto bo moja mama pomyślała że możecie być głodni podczas przeprowadzki. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ręce by podać jej placek.

- Oh, to bardzo miłe z waszej strony. Wejdź słonko do środka. - kobieta wprowadziła mnie do środka. Nie spodziewałam się tego bo nie miałam zbyt ochoty tam wchodzić na dodatek nie lubię tego jebanego placka. 

- Nie będę pani przeszkadzać. - dodałam lekko zakłopotana sytuacją.

- Ależ skąd! idź tutaj prosto jest kuchnia a ja skoczę szybko po talerzyki bo rozumiesz, wszystko w kartonach. - powiedziała szybko zanim zniknęła mi z pola widzenia. 

- Szlag. - jęknęłam sama do siebie rozglądając się po wnętrzu domu. Mają takie same płytki w kuchni jak ja. 

- Wyjebane w to mam, daj spokój. - usłyszałam cichy, stłumiony głos który co raz bardziej zbliżał się w moją stronę i prawdopodobnie prowadził rozmowę przez telefon. Cicho stawiane kroki w stronę kuchni zbliżały się co raz szybciej a ja byłam co raz bardziej tym zestresowana. Spojrzałam na wejście do pomieszczenia po to, by ujrzeć sylwetkę której nigdy w moim życiu bym się tutaj nie spodziewała. Tym bardziej na przeciwko mnie.

- No proszę... kogo to ja w moim nowym domu widzę? - powiedział powolnie kładąc większy nacisk na słowo moim, podchodząc bliżej mnie z zaciśniętymi ustami które w sekundę zmieniły się w chytry, lekceważący uśmiech. Zatrzymał się mając dłonie w kieszeni krótkich czarnych dresowych spodenek. Tylko spodenek co nie ułatwiało mi zwykłej rozmowy, jeśli można nazwać to jakąkolwiek z nim rozmową. Wysoka sylwetka stanęła niecały metr ode mnie patrząc głęboko swoimi jaskrawie zielonymi oczami prosto w moje. Nie zmieniły się ani trochę i właśnie zrozumiałam, skąd to podobieństwo. 

- Collin... - odchrząknęłam zestresowana lekko się odsuwając do tyłu. Już rozumiem co Max miał na myśli. Zabiję go za to, że nie powiedział z kim przyjdzie mi się spotkać. 

- Czego tutaj chcesz? - zapytał obojętnym już tonem wymijając mnie i specjalnie lekko uderzając swoim ramieniem w mój bark. 

- Przyszłam przywitać nowych... sąsiadów. Nie koniecznie ciebie bo nie wiedziałam że to ty. - przegryzłam wargę ze stresu. 

- Max cię nie poinformował? o jak mi przykro. - wywrócił oczami. - jabłecznik? serio? - uniósł lekceważąco brwi.

- Podziękuj mamie za milsze przywitanie. - powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę drzwi. Wystarczyła chwila, mała wymiana zdań abym znów była na niego wściekła. 

- Sama jej to powiedz. - splótł swoje ręce razem.

- Co? - dodałam gdy w tym samym czasie weszła do kuchni jego mama. 

- Collin jak ty się zachowujesz przy gościach, ubierz się. - skarciła go niosąc talerze lecz on niezbyt przystał na jej prośbę. 

- Jej to nie przeszkadza, prawda? - zapytał ponownie się we mnie wpatrując przez co czułam gorące policzki. Znów zaczyna. Spojrzałam na niego widząc duże podobieństwo w ich twarzach. Czarne delikatnie dłuższe włosy które lekko przykrywały jego czoło miały mokre końcówki co świadczy że chyba brał prysznic. Miał jeszcze kilka kropel na klatce. 

- Ja jednak pójdę. muszę jeszcze coś załatwić ale dziękuję bardzo za zaproszenie i smacznego. - rzuciłam szybko w jej stronę i sama wyszłam z ich domu. Nie dość że spaliłam się ze wstydu, to jeszcze Collin zamieszkał na przeciwko mnie. Nie mogło być gorzej?!

Przechodziłam tym razem biegiem przez ulicę nie zważając na to co się na niej dzieje, widziałam Maxa siedzącego na schodach swojego domu paląc papierosa. Pewnie widział jak wchodzę i wychodzę.

- Czemu mi nie powiedziałeś?! - wydarłam się na niego czując delikatnie łzy w oczach.

- Ostrzegałem cię, ale nie chciałem ci zabraniać tam iść bo teraz czy później i tak byście się spotkali w najbliższym czasie na ulicy więc... - jego twarz miała smutny wyraz twarzy.

- Ale ja nie chciałam... ja nie chce! - prychnęłam czując się bezsilna.

- Usiądź. - Max poklepał miejsce obok siebie. 

- Wiesz jak było... - spojrzałam w niebo. 

- Tak, wiem... jeszcze mu nie wybaczyłem mimo tego że jesteśmy kumplami, że gramy w jednej drużynie. - westchnął. 

- Chciałam urwać nasz kontakt raz na zawsze i pozbyć się jego z mojego życia mimo tego że jesteśmy ponownie w jednej szkole, nie obchodzi mnie to że przechodzi sporadycznie na korytarzach. Nie zwracamy na siebie uwagi, nie patrzymy na sienie, nie odzywamy się do siebie i co? Jego nie boli z dnia na dzień stanąć twarzą w twarz w jednym pomieszczeniu? jeszcze zachowywać się tak jak to zrobił? - poczułam się jeszcze gorzej.

- Szczerze... nie wiem jak trzymał się po tym bo nie widziałem go dłuższy czas. - objął mnie ramieniem. 

- Rozumiem. Nie winię cię za nic, pamiętaj. - spojrzałam na niego.

- Ale obiecaj, że nie wrócisz do niego i tego, co was łączyło. - powiedział poważnie. 

- Zwariowałeś? to skończony temat. Nigdy nie pisałabym się na niego ponownie. Znów zapewne bawiłby się tylko moimi uczuciami. Jego głos się w ogóle nie zmienił, on się pewnie cały nie zmienił. - dodałam głosem który brzmiał jakbym oddała ostatni dech w swoim życiu. 


- Byłaś tylko pionkiem w grze Alessa, zapomnij o mnie i o wszystkim co nas łączyło. - spojrzał ostatni raz na mnie zanim odwrócił się i wyszedł z budynku zostawiając mnie samą na środku korytarza. 


Zrobił to w dzień zakończenia ostatniej klasy liceum.



^^^

;)


AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz