6.

297 11 6
                                    

- Już jestem. - zajęłam wolne miejsce na krzesełku obok Evy które pewnie mi zaklepała. Siedziałyśmy w trzecim rzędzie dzięki czemu miałyśmy blisko oraz idealny widok na pole naszej drużyny.

- Nareszcie, musiałam użerać się z jakimiś chujami że to miejsce jest zajęte dla ciebie, na co oni mówili że nie ma zajmowania i to miejsce powinno być wolne. Ale mniejsza, dałam radę. - zaśmiała się wywracając oczami.

- Chryste, przepraszam ale miałam mały incydent. - potarłam swoje dłonie.

- Jaki? z kim? - skrzywiła się wskazując na miejsce abym usiadła.

- Collin. Uderzyłam go. - zaśmiałam się nerwowo, on mnie chyba psychicznie wykończy.

- O kurwa. - otworzyła buzie, gdy w tym samym czasie rozległ się dźwięk że za niedługo rozpocznie się mecz.

- Nazwał mnie suką to mu się odwzajemniłam. - zaśmiałam się choć w środku miałam jeden wielki kłąb myśli jakby zaraz miały one eksplodować.

- I dobrze mu przecież, przejmujesz się? Alessa... - położyła dłoń na moim ramieniu.

- No a nie? Uderzyłam go. - wzdychnęłam.

- Jakbyś nie wiedziała słońce a wydaje mi się że wiesz to bardzo dobrze to ten właśnie dupek którego raz uderzyłaś zranił cię o wiele bardziej niż policzek. - stwierdziła przenosząc wzrok na boisko. - Patrz! wychodzą! - klasnęła minimalnie w dłonie.

Z prawej strony boiska wyszli nasi zawodnicy a między innymi Max. Cieszyłam się i miałam ogromną nadzieję że wygrają. Choć Collin mógłby przegrać, złamać nogę, rękę lub kręgosłup.

Szli wolnym krokiem machając co jakiś czas do cieszących się kibiców. Na początku szeregu stał Collin niosąc piłkę a obok towarzyszył mu Max, ich barwy w większości miały jasny odcień zieleni. Dziwnie ogląda się współpracę wroga i przyjaciela zarazem. Po lewej drużyna błękitnych pewnym krokiem zmierzała wprost na środek stadionu. Podobno są nieźli ale nasi muszą być jeszcze lepsi.

Po odśpiewaniu hymnu swoich szkół, gwizdek rozpoczął pierwszą połowę meczu. Boisko było delikatnie mniejsze niż typowo takie które widzę w telewizji. Widziałam że na ataku stał Collin który na zmianę grał z Maxem. Następnie za nimi Will wraz z Paulem i Aidenem. Tylnymi obrońcami Ian oraz Tom a rolę bramkarza odgrywał Damon. Tak, dokładnie ich zapamiętałam.

Mamy to! Ucieszyłam się tak samo jak Eva oraz cali nasi zwolennicy gdy Max zarobił na nasze konto punkt gdzie remisujemy 1:1. Zostało kilka ostatnich minut do końca pierwszej połowy. Walka naprawdę jest zacięta a myślałam że będzie to o wiele łatwiejsze. Mimo że oglądałam stresowałam się w cholerę.

- Chuju to nie fair! - wydarła się w pewnym momencie Eva na sędziego który zaliczył punkt dla drużyny przeciwnej choć było widać że piłka odbiła się od ręki.

- Eva, tu są nauczyciele. - zaśmiałam się widząc jej nadąsaną minę.

- Wali mnie to bo przez nich możemy to przegrać. - oburzyła się siadając z powrotem.

Jest już 2:2 w czasie drugiej połowy. Damon rzucając się w stronę lecącej piłki odbił ją upadając na prawy bok. Gol udało się się również zdobyć Aidenowi dzięki temu że idealnie odebrał ją przeciwnikowi. Zostały ostatki meczu a widać po nich cholerne zmęczenie, Max wybił piłkę i biegnie wprost na pole wroga, omija ich obrońcę i zbliża się co raz bardziej. Zostało 10 ostatnich sekund aby wygrać gdy ktoś odbija Maxowi piłkę.

- No i przegraliśmy. - Eva opadła na krzesełko zrezygnowana.

- Ej patrz! - szarpnęłam ją aby spojrzała w stronę boiska, Collin idealnie wykopując piłkę spomiędzy jego nóg nie przewracając zawodnika uderza ją i przelatuje wprost w narożnik ich bramki. Usłyszeliśmy gwizdek kończący całą zabawę.

AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz