• eight

2.2K 111 15
                                    

— I jak spotkanie z Joyce?

Steve usiadł obok Grace na kanapie, zaraz po tym, jak ta wróciła do wieżowca. Wszystkie zakupy, które potrzebowała, by zorganizować kolację, już znajdywały się w lodówce i wystarczyło tylko wszystko przygotować. Jednak do dwudziestej miała zdecydowanie dużo czasu, a wiedziała, że mimo wszystko może liczyć na małą pomoc ze strony współlokatorów. Co prawda miała małe obawy co do tego, czy wpuszczanie ich całej czwórki do kuchni to dobry pomysł, ale w końcu wszyscy zdeklarowali się jej pomóc. Miała nadzieję, że nie skończy się to pożarem, wybuchem i ogólnie planami na remont pomieszczenia.

— Tak jak przewidywałam. Joyce zaręczyła się z Jasonem — powiedziała szczęśliwie. Ciągle trudno było jej w to uwierzyć, ale jej przyjaciółka naprawdę wychodziła za mąż. — Uroczystość zaplanowali na kwiecień, więc mają trochę mało czasu na przygotowania. Oczywiście, Joyce poprosiła mnie bym była jej druhną. Naprawdę się cieszę z jej szczęścia. Zasługuje na to.

— Przekaż jej ode mnie gratulacje — Rogers uśmiechnął się do niej delikatnie, a Grace złapała go za rękę i ułożyła głowę na jego ramieniu, przymykając oczy na krótką chwilę. — Czyli spędziłaś dobrze to południe?

— Tak, dobrze było się spotkać z Joyce poza pracą. Miałeś rację co do tego. Dziękuję — Stark westchnęła bezgłośnie, a potem uniosła głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy i go pocałować, kiedy zauważyła szarą, nieopisaną teczkę na jego kolanach. — Co to jest?

Steve nie odpowiedział, przegryzając dolną wargę. Grace natychmiast spoważniała i wyprostowała się, wiedząc, że to naprawdę było coś poważnego. Nie wiedziała, czy to miało coś wspólnego z tym, o czym chciał rozmawiać, ale podświadomie wiedziała, że tak.

— Czy to ma związek z tym, co chciałeś mi powiedzieć? — Dopytywała się, zmartwiona. Naprawdę chciała wierzyć, że cokolwiek było w tej teczce, to nie było nic strasznego, ale rozsądek podpowiadał jej coś innego. — Steve?

— Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć — odezwał się po krótkiej chwili milczenia, a brunetka przeraziła się nie na żarty. Rogers wziął szybki oddech, jednak ciągle nic nie mówił, bawiąc się tylko teczką.

— Steve, jeśli nie jesteś w stanie o tym teraz rozmawiać to...

— Muszę ci, to teraz powiedzieć tylko to nie jest proste — przerwał jej, stanowczym głosem. — Wiem, jak trudny jest dla ciebie ten temat i dlaczego nigdy go nie poruszasz, a jeśli ktoś się ciebie o to pyta to udajesz, że wszystko jest w porządku, a wcale tak nie jest.

— Steve...

— Nie pokazywałem ci akt Bucky'ego nie bez powodu — powiedział w końcu, a Grace zmarszczyła brwi. Fakt, od momentu, w którym Natasha przekazała mu akta Barnesa, tylko raz do nich zaglądnęła i to przelotnie na stronę, gdzie udało jej się tylko przeczytać podstawowe dane o mężczyźnie. Od tamtego czasu Steve nie pokazywał jej akt i trochę ją to zastanawiało, ale wierzyła mu. Przecież to, że byli w związku nie oznaczało, że mieli wszystko o sobie wiedzieć. Każdy z nich potrzebował pewnej przestrzeni tylko dla siebie. — Znalazłem tam coś, co zwróciło moją uwagę i nie chciałem ci nic mówić, dopóki nie będę pewny. Razem z Samem zaczęliśmy kopać trochę głębiej, aż dotarliśmy do tego.

Steve wskazał na trzymaną przez siebie teczkę, a Grace miała mętlik w głowie, bo ciągle tak naprawdę nie wiedziała, o co chodzi. Biorąc pod uwagę to, że natknął się na pewne informacje w aktach Bucky'ego – informacje, które w jakiś sposób były z nią związane – to tylko dwie rzeczy przychodziły jej do głowy. Dowiedział się czegoś nowego o śmierci jej rodziców – chociaż trudno byłoby wnieść do sprawy wypadku samochodowego coś nowego – albo wiedział coś o jej porwaniu. Tych kilka miesięcy dręczyło ją, nawet teraz kiedy od tamtych wydarzeń minęło już dwadzieścia lat. Jednak ona nie pamiętała z nich praktycznie nic i zawsze podświadomie chciała się dowiedzieć, co się z nią działo przez ten czas.

GRACE STARK: AVENGER [2], avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz