Quinjet, gdzieś nad Atlantykiem
Grace jęknęła z bólu i zamrugała kilka razy powiekami, kiedy oślepiło ją jedno ze świateł w samolocie. Szybko je rozpoznała, tak samo, jak przypomniała sobie ostatnie chwile z Sokovii. Nie sądziła, że akcję zakończy nieprzytomna.
— Wyglądasz gorzej niż ja — zironizował Barton, łapiąc się za bok, a ona spojrzała na agenta, który leżał na prowizorycznym łóżku tuż obok niej. Do dłoni miał przypiętą kroplówkę, a wokół nóg związane pasy bezpieczeństwa, które zresztą znajdywały się również u niej.
— Przynajmniej ciągle jestem tak samo piękna, nie to, co ty — odpowiedziała mu szybko, unosząc rękę i dotykając palcami miejsce, w którym powinna znajdywać się jej rana. Zamiast tego pod palcami wyczuła całkiem sprawnie zawiązany bandaż. — Długo jestem nieprzytomna?
— Rogers przyniósł cię już w takim stanie — wyjaśnił spokojnie Clint. — Lecimy może godzinę. Do domu jeszcze długa droga.
— Co ci się stało? — Zapytała z ciekawości, kontynuując rozmowę, zwłaszcza że nikt zbytnio nie zwracał na nich uwagi. Natasha rozmawiała z Bruce'em, który zapewne miał wyrzuty sumienia po spowodowanych przez Hulka szkodach – nawet w dobrej mierze – a pozostała trójka mężczyzn dyskutowała nad berłem. — Zabrakło ci strzał?
— Nigdy nie brakuje mi strzał, Stark — oburzył się natychmiast, a potem jęknął cicho, łapiąc się za bok, w który oberwał. Tak, wciskaj dalej sobie ten kit, Hawkeye.
— Dokładnie pamiętam, jak w trakcie Nowego Jorku sam je po sobie zbierałeś, kiedy już wszystkie wykorzystałeś — Clint prychnął cicho. — To, co? Jeden z Ulepszonych, czy tylko HYDRA?
— Trochę tego i tego — wyjawił szczerze, a Grace uniosła jedną brew do góry, spoglądając na niego z zainteresowaniem. — Młody mnie zaskoczył swoją szybkością, a potem zaczęli strzelać do mnie z bunkru.
— Maks Parr dał nam nieźle popalić — mruknęła bardziej do siebie, jednak Clint to usłyszał i zaśmiał się krótko. — Jego koleżankę powinnam nazywać Violą Parr. On szybki, ona dziwna. Do tego stopnia, że przywaliła mną o ścianę, tak że nie byłam w stanie już wstać.
— Chyba nie podarujesz tej dziewczynie tego, aż tak szybko, co? — Zapytał rozbawiony Clint, ale Grace nie zdążyła mu odpowiedzieć, kiedy przy jej łóżku pojawił się Tony i Steve. Obydwoje wyglądali na tak samo zaniepokojonych i zatroskanych. — Jeszcze żyje, panowie. Nie zanudziła się przy mnie, tak jak się spodziewałem.
— Barton jesteś kompletnym idiotą — odpowiedziała ze śmiechem, pokazując mu język. Potem odwróciła głowę do pozostałej dwójki i uśmiechnęła się do nich radośnie. — Mimo tego, jak wyglądam, bo zapewne o wiele gorzej niż wcześniej to wcale się tak nie czuje. Nawet nieźle to znoszę, zwarzywszy na to, że przez ostatnie dziesięć minut musiałam znosić Legolasa.
— Kochałaś to skarbie! — Odezwał się wesoło, a Grace wywróciła oczami, mamrocząc pod nosem różne przezwiska pod jego adresem. — Słyszałem to!
— Miałeś słyszeć!
— Jak się czujesz? — Zapytał Tony, nie zwracając uwagi na wymianę zdań między swoją siostrą a Clintem. — Opatrzyliśmy twoją ranę na głowie, ale jak tylko dolecimy do siedziby, natychmiast zajmą się tobą specjaliści. Doktor Cho jest już w drodze do Bartona, ale tobą też się zajmie.
— Nie potrzebuję odbudowywania moich komórek, Tony — westchnęła bezgłośnie. — Oberwałam tylko w głowę, nie pierwszy raz zresztą. Kilka szwów, prześwietlenie i po sprawie. Zostawcie Helen dla Bartona, bo biedak prędzej wykituje, niż w końcu przedstawi mi swoją dziewczynę, a czekam na to od kilku tygodni.
CZYTASZ
GRACE STARK: AVENGER [2], avengers
FanficGrace myślała, że widziała już wszystko. Miała magiczne moce, tak? Walczyła nawet z armią kosmitów u boku kompletnych idiotów na czele z własnym bratem. Jednak nowe niebezpieczeństwo czekało na nią za rogiem. | Druga część serii Grace Stark