• nineteen

1.7K 98 19
                                    

Słońce dopiero wschodziło nad Nowym Jorkiem, kiedy Grace opuściła swój pokój w celu znalezienia starszego brata. Po dokładnym przedyskutowaniu wszyscy zgodnie stwierdzili, że potrzebują przynajmniej godziny odpoczynku. Każdy udał się w swoim własnym kierunku, a Rhodes i Cho opuścili wieżowiec jeszcze w nocy. Stark przebrała się w wygodne legginsy, białą koszulkę na ramiączkach i zarzuciła na to swoją ulubioną, czerwoną koszulę w kratę. Przez ten czas, w którym każde z nich próbowało się otrząsnąć po ostatnich wydarzeniach i przygotować na kolejne, Grace przespała może niecałe pół godziny. Jeszcze dzień wcześniej była cholernie szczęśliwa, że mogli uznać swoją misję za zakończoną, a tymczasem musieli zmierzyć się z czymś potężniejszym.

— Możemy porozmawiać? — Zapytała niepewnie Grace, wchodząc do laboratorium, gdzie Tony pracował skupiony nad jednym z komputerów. Brunet uniósł swoje spojrzenie na kobietę i skinął głową.

— Co tam, Gracie? — Tony odłożył klawiaturę na stolik i skupił całą uwagę na swojej siostrze. — Odpoczęłaś trochę?

— Myślę, że to najgłupsze pytanie, jakie mogłeś teraz zadać — zażartowała krótko, podchodząc do niego bliżej. — Tak czy inaczej dam sobie radę. A ty jak się czujesz?

— Ja? — Zdziwił się mężczyzna. — Świetnie. Nie wiem, czemu myślisz inaczej.

— Tony, wiesz, że znam cię najdłużej i potrafię zauważyć, że coś cię gryzie — westchnęła ciężko. — Chcesz o tym teraz pogadać?

— Nie wiem, czy to cokolwiek zmieni, sis — odpowiedział jej nad wyraz spokojnie, a ona przekonała się, że miała rację. Tony'ego coś gryzło i chciała się dowiedzieć, co to było, by w razie czego mu pomóc. — Po prostu... Zresztą, to bezsensu.

— Gryzie cię ta sprawa z Ultronem? — Zaczęła się go dopytywać. Nie byłaby sobą, gdyby teraz tak szybko odpuściła i porzuciła temat. — Każdego poniosły nerwy, ale sam mówiłeś, że nie dotarliście nawet do interfejsu. To nie twoja wina, Tony.

— Nie chodzi o to — brunet pokręcił głową, zrezygnowany.

— Więc o co? Powiedz mi.

— Widziałem coś — odezwał się niepewnie, siadając na pobliskim krześle. Oparł się ręką o oparcie, a potem przejechał dłonią po zmęczonej twarzy. — Koniec ścieżki, którą sam rozpocząłem, kiedy oznajmiłem, że to ja jestem Iron Manem. Może, gdybym tego nie robił, gdybym trzymał się tych głupich kartek od Coulsona...

— Co widziałeś?

— Grace... — ostrzegł ją, starając się zmusić kobietę, by na niego nie naciskała. Jednak ona posłała mu jedno stanowcze spojrzenie, a Tony westchnął ciężko. — Naprawdę, nie chcę...

— Co widziałeś, Anthony? — Powtórzyła mocniej, zdecydowanie używając jego pełnego imienia. Dawno już tego nie robiła i przez krótką chwilę zastanawiała się, czy to był jeden z czynników, które spowodowały, że jej brat w końcu się przed nią otworzył.

— Przegraliśmy — wyznał w końcu. — Cały świat przestał istnieć. Wszyscy Avengersi nie żyli, a ja nie byłem w stanie nic z tym zrobić.

— Słuchaj, to, że coś takiego widziałeś, nie oznacza, że to wizja przyszłości — zaczęła spokojnie, głaszcząc go delikatnie po policzku. Grace posłała mu nieznaczny uśmiech, jednak Tony go nie odwzajemnił. — Ta dziewczyna... To ona namieszała ci w głowie. Rozumiem, dlaczego stworzyłeś Ultrona i gdybyś mi powiedział, to pewnie z największą chęcią bym ci pomogła, ale nie może...

— Grace, nie — przerwał jej stanowczo, odsuwając się od niej. — Nic nie rozumiesz. Do cholery, widziałem twoją śmierć! Leżałaś u moich stóp, wykrwawiając się, nad nami latała cała armia kosmitów, gorsza niż to, co widzieliśmy w Nowym Jorku, a ja nie byłem w stanie zrobić nic!

GRACE STARK: AVENGER [2], avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz