R8

7.3K 165 15
                                    

Otworzyłam oczy. Westchnęłam i wstałam, przejrzałam się w lustrze, i... O mój Boże. To nie byłam ja, znaczy byłam ale kilka lat temu. Wcześniej nawet niż byłam w domu dziecka. To znaczy że... 

NIE! 

Wizja. To znaczy koszmar. Cholera! Zaczęłam się szczypać i krzyczeć. Nic nie podziałało. Jeżeli tak ma być, to jak najszybciej muszę to przejść. Trochę tak jakby to była misja w grze.

- Annie, chodź na śniadanie! - poleciała mi łza. Jedna, pojedyncza łza. Bo, cholera, tak dawno nie słyszałam jej głosu... tak bardzo za nią tęskniłam. 

Ogarnęłam się i zeszłam na dół. Jeżeli chciałam żeby ten koszmar się skończył, musiałam go przeżyć. Zaczęłam się zastanawiać jak to jest, że jestem taka spokojna i mam taką jasność myśli. To znaczy, jak na sen. 

Weszłam do jadalni, i znowu ogarnął mnie nostalgiczny nastrój. Te wspomnienia... Och, te grzanki, ulubione taty... Mama je zawsze robiła w niedziele, i ta kuchnia... tak duża jak zapamiętałam, porządnie wszystko poukładane, ten sam stół, w który kiedyś walnęłam głową kiedy bawiliśmy się z Tomem w chowanego. 

ANNA, STOP.  

- Gdzie Tommie?

- Na górze, jeszcze śpi. Idź zawołaj tatę. 

- Już, zaraz. A mogę obudzić Toma? Proszę, prooszę, ploosee.

- A co się mówi?

- Proszę? - spytałam. Mimo że to był świadomy sen, nie bardzo kontrolowałam to co mówiłam, chociaż, na co ja narzekam, kontroluję teraz (w tym koszmarze), znacznie więcej rzeczy niż w prawdziwym życiu. W każdym razie tam byłam małym dzieckiem, więc wyrażałam się jak małe dziecko.

Mama zaśmiała się, - wiesz że nie o to mi chodzi, kochanie - KOCHANIE, KOCHAN-N, KOOOCHH, KOO, odbijało mi się w głowie jak echo, zignorowałam to, i podjęłam próbę uśmiechnięcia się, która w realu na sto procent, by się nie udała. Mówiłam już, że nie kontroluję nic w moim życiu? Tak? Oj, bardzo przepraszam za powtarzanie się.

- Wiem, wiem. Ale mamo... - mała ja podeszła do kobiety i prawą rączkę położyła na sercu, a drugą uniosła. - obiecuję że obudzę go takimi słowami: Tom wstawaj za 5 minut śniadanie, wszyscy czekają, zbieraj się. ALE... jeżeli nie zadziała... - dodałam złowieszczym tonem

- Dobrze, już dobrze. - odgoniła mnie ze śmiechem. - A teraz idź po nich, bo wszystko stygnie.

Weszłam na górę, skręciłam w lewo, i stanęłam przy pierwszych drzwiach po prawej. Zapukałam, raz cicho, dwa razy głośno, i znowu cicho.

- Annie?  - usłyszałam głos taty, serce biło mi jak oszalałe.

- Tato, chodź już, śniadanie czeka - odpowiedziałam radośnie - Idę po Toma!

Odeszłam od drzwi, i poszłam pod pokój brata. Weszłam bez pukania skradając się, w międzyczasie szepcząc formułkę, żeby nie było że się nie słucham mamy, która upierała się że nie należy przyprawiać ludzi o zawał. Jeszcze chwila i uwaga, trzy... dwa... jeden, i słynny skok Lisy, z załączonymi wrzaskami do ucha mojego słodkiego braciszka.

- Aaa! - wrzasnął zrzucając mnie z siebie i przecierając zaspane oczy. Po chwili spojrzał na mnie odrobinę przytomniej. - Lisa? Co się dzieje? 

- Niedzielne śniadanie się dzieje!

- O czym ty mówisz? Przecież jest wtorek, a ja mam dopiero na trzecią lekcję. 

- No tak! ale nie pamiętasz co dzisiaj jest za dzień? Urodziny Taaaty! - ostatnie słowa prawie zaśpiewałam.

- i?

- No co "i"? Dzisiaj, właśnie dzisiaj, przychodzą do nas Dziadzio i Babcia!

- Aaa, no tak o to Ci chodzi. Suuuper. - rzucił z powrotem kładąc się na plecach i obracając twarzą do ściany.

- Więc chodź wreszcie na śniadanie! - dźgnęłam go palcem w bok.

- No to wy...chodź, muszę się przebrać. - dla mnie obecnie byłoby oczywiste to, że chciał się mnie pozbyć z pokoju po to, żeby pójść dalej spać. Niestety oprócz mnie w tym ciele było jeszcze dziecko, które uwierzyło Tomowi że chce wstać, siłą woli jeszcze próbowałam zostać, ale moje ciało sobie poszło.

Hejka Kochani! 

Jak wam się podoba rozdział? 

Postaram się w najbliższym czasie wrzucić następny, ale niestety przez moich nauczycieli którzy uważają że mam mnóstwo czasu, i tylko ich przedmiot się liczy, nie bardzo mam kiedy pisać .

Co uważacie na temat snu?

Jak myślicie co się stało?

Dlaczego Anna Lisa ma taką traumę?

Czy chcecie "spojrzenie" (nie wiem jak to nazwać) kogoś innego?

Jeżeli tak to czyje?

Do zobaczenia, 

buziaczki 

Adi





Przyjaciel mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz