R14

5.5K 147 18
                                    

- Miałam wtedy siedem lat. - powiedziałam cicho w przestrzeń, ni to do siebie, ni to do Willa. - To było w urodziny mojego taty, wiesz? - uśmiechnęłam się smutno. - Właśnie wtedy wszystko się skończyło. Właśnie wtedy...

Zamilkłam na chwilę i zapatrzyłam się na cienie tańczące po ścianie. Dotknęłam jego dłoni i zacisnęłam na niej palce. Nie oddał uścisku. Spał. 

Uśmiechnęłam się do siebie. Tak było łatwiej. Wyrzucić to wszystko z siebie, powierzyć jakiejś osobie, z pewnością, że ona nigdy tego nie wykorzysta przeciwko tobie, bo nie będzie pamiętała.

Sama też bym nie chciała pamiętać.

- Tamtego dnia oni umarli. Ja... nie wiem dokładnie jak to się stało. Co spowodowało... Kto...- zagryzłam wargi i znów ucichłam. Jakby coś mnie powstrzywało od powiedzenia komukolwiek o ich śmierci. - To był pożar. - wyrzuciłam z siebie gwałtownie. I zamarłam. 

Obserwowałam milczący taniec cieni, a myślami znalazłam się na równo skoszonym trawniku przed naszym domem. Domem, który był właśnie trawiony przez niszczycielskie płomienie. Przez ogień, który rozświetlał noc tak, że było jasno jak w dzień.

Nie pamiętałam tego, jak on wybuchł, ani tego jak wydostałam się z płonącego domu. Nie pamiętałam. Mówiono mi później, że to była taka trauma, że mój mózg wyparł to wydarzenie z pamięci. Może to dobrze. Może to właśnie dzięki temu jeszcze się uśmiecham.

Ale pamiętałam swąd palących się zasłon i podłogi. Pamiętałam woń dymu i krzyki. Wycie syren. Ludzi w skafandrach, syk gaszonych płomieni. Ciepło parzące skórę. Spalone włosy.

Płacz Toma.

Panikę.

- Ostatnio cały czas mi się to śni. Tamten wieczór. - zacisnęłam mocno powieki. - A najgorsze jest to, że to wcale nie są te koszmary, których boję się najbardziej. Ja... Czuję się tak, jakbym ich zdradzała. Rodziców, wiesz? Bo powinnam... Tak myślę... Chyba bardziej powinny mnie boleć wspomnienia ich śmierci, niż te z sierocińca. - głos mi się zaczął załamywać. Pociągnęłam nosem. - Dlaczego  prawie nic nie czuję? Dlaczego kiedy przypominam sobie ich głosy, ich twarze, które z każdym dniem są coraz bardziej wyblakłe... Dlaczego nie czuję bólu gdy o nich myślę? Dlaczego czuję tylko dławiące przerażenie, które wcale nie jest związane z tym, że już ich nie ma... Tylko z tym, że widziałam mój dom, jak stawał w płomieniach? Dlaczego..?

Odetchnęłam głęboko i wsłuchałam się w jego miarowy oddech. 

- Nigdy tego nie chciałam. Tego całego gówna. Tych wspomnień. Czasami... czasami myślę, że dużo łatwiej by było gdybym wszystko zapomniała. Ale przez takie myśli nienawidzę siebie co raz bardziej. - agresywnie starłam łzę z policzka. I wtedy poczułam jak posyła mi krzepiący uścisk.

O Boże.

On to wszystko słyszał.

Ale tego właśnie chciałaś, prawda? 

Tego, żeby ktoś w końcu się dowiedział. Żeby ktoś cię poznał. 

- Już dobrze, Księżniczko. - wyszeptał w moje włosy. I na te słowa coś we mnie pękło, autentycznie się złamało. Rozszlochałam się cicho, a on tylko mocniej przygarnął mnie do swojej piersi. I właśnie wtedy, mimo tego, że byłam cała zaryczana, mimo tych wszystkich złych wspomnień czających się dookoła mnie, koszmarów czekających tylko na to, aż zasnę... Wtedy, w jego ramionach, po raz pierwszy od dawna poczułam się bezpiecznie.

- Ja... Nie powinnam chyba... Nie... - zaplątałam się w słowach. - Nie zapytałam się, czy ty... czy ty... bo może nie chciałeś, nie chcesz tego słuchać.

Przyjaciel mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz