R9

7.2K 181 30
                                        

- Lisaa, chodź bo się spóźnimy do szkoły. - usłyszałam jakby przez mgłę. Po chwili rozpoznałam Kitty, pochyliła się i mną potrząsnęła.
-Jużż, juz wstajee yylko pszesztań - powiedziałam niewyraźnie, szeroko ziewając.
-Natychmiast wstawaj, przecież dzisiaj masz URODZINY! - ostatnie słowo Kitty krzyknęła mi do ucha, po czym zaczęła do niego dmuchać. To podziało natychmiast, otworzyłam oczy zupełnie rozbudzona .
-Ughh! Przestań! To jest okropne, zrobić ci tak?! - Usiadłam i próbowałam ja złapać, ale odskoczyła.
-Wszystkiego najlepszego!!!
- Zaraz, zaraz... - spojrzałam na telefon. I zmrużyłam wściekle oczy. - Dzisiaj nie ma szkoły. Dzisiaj jest sobota. TY CHOLERO JEDNA, ja chcę spać!
- No nie bądź taka. - powiedziała, zupełnie nieprzejmując się żądzą mordu promieniującą z mojego ciała. -  Musisz zejść ze mną na dół! - Kitty skrzyżowała ręce na piersi, rzucając się na moje łóżko i zajmując tyle miejsca żebym nie mogła się położyć. Ja ją kiedyś zamorduję. Zamorduję, no!
- Ja chcę spać, do cholery!
- Nie pójdziesz spać, chyba że się przebierzesz, i zejdziesz ze mną na dół. Wtedy porozmawiamy. Spiorunowałam ją jeszcze raz wzrokiem. Nie wytknęłam jej tego, że jeśli wstanę, to nie będę miała się już po co kłaść. Oraz tego, że mój sen został już przerwany. W bardzo niemiły sposób. A życzyła mi przed chwilą wszyskiego najlepszego. Jędza.

- Głupia jesteś - powiedziałam wstając i kierując się do szafy. Było za wcześnie na lepsze wyzwiska. Duuuużo za wcześnie.

Zorientowałam się jak bardzo byłam głodna dopiero kiedy zobaczyłam dwa torty czekoladowe. A może to nie był głód, tylko łakomstwo. No i dlaczego, do cholery jasnej, oba były czekoladowe. Już pomijając fakt, że były dwa. Nie zjem dwóch ciast. To trochę za dużo jak na mnie. Trochę dużo za dużo.
Wszystko się wyjaśniło, kiedy na dół szedł równie zaspany jak ja Will. 

A no tak. 

Jak mogłam zapomnieć, że czternasty listopada nie jest tylko moim  dniem, ale też jego. Karygodne.

Powinnam wymyć wszystkie okna w domu za karę i pogadać z gołębiami w parku.

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - wydarli się nasi współlokatorzy, po czym zaczęli śpiewać 'sto lat'. Rany boskie, jak oni fałszowali!

Ja i Will patrzyliśmy się na siebie z zażenowaniem i natychmiast odwróciliśmy wzrok. Może i byliśmy w stosunkach neutralno-koleżeńskich, ale w umowie nic nikt nie napisał o utrzymwaniu kontaktu wzrokowego przez dłużej niż trzy sekundy. I nie było żadnej gwiazdki, że gdy macie razem urodziny to musicie być dla siebie mili, uprzejmi, wymieniać uśmiechy, czy też gapić się na siebie gdy wasi znajomi zawodzą najbardziej znaną piosenkę urodzinową na świecie.

-... A kto? Will i Lisa!!! - moim zdaniem ta końcowa część jest najbardziej żenująca z całych życzeń. Nigdy, naprawdę nigdy nie wiem jak się wtedy zachować. Zazwyczaj po prostu uśmiecham się próbując zamaskować swój wstyd. Choć, tak na dobrą sprawę, nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś śpiewał mi sto lat

Zdmuchnęliśmy świeczki i Kitty zaczęła kroić tort. Dobrze, że nam nie kazano tego zrobić. Kto wie jakby się to skończyło.
- Dla mnie jakiś mały kawałek nie jestem głodna - Kitty spojrzała na mnie z niedowierzaniem jakby wiedziała, że to nie do końca prawda, ale odwróciła wzrok kiedy prawie ucięła palce Tomowi. Całe szczęście mój brat popisał się refleksem i uratował swoją dłoń przed niechcianymi stratami.

Patrzyłam z niechęcią na swój kawałek ciasta i czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Może powinnam zacząć bardziej kontrolować to co jem. Przecież za dużo słodyczy to nie zdrowo. A poza tym... jeśli uda mi się kontrolować jedzenie, to może łatwiej mi będzie kontrolować siebie.  To co robię, mówię, o czym śnię. A tego potrzebowałam tak bardzo, że nie wiem.

- A teraz - powiedziała Kitty - zabieram cię na zakupy, nie musisz brać portfela na wszystko się założymy.
- A ja? - spytał Will. 
- Dla ciebie mamy prezent już kupiony. Nawet zapakowaliśmy - Tom poszedł do swojego pokoju wracając z wielkim prezentem opakowanym w ozdobny papier w hello kitty. - Sorry, tylko taki był w sklepie. - powiedział mój kochany braciszek zauważając morderczy wzrok Willa. - Oczywiście jak wolisz pojechać z dziewczynami do galerii, to droga wolna. Ja go chętnie zatrzymam. - rzucił z uśmiechem.

Will parsknął tylko. Ale widziałam tak, jak wszyscy, że było mu bardzo miło. I że się ucieszył, mimo tego papieru. Podszedł do Toma i trącając go ramieniem zabrał prezent.

- Nie, dzięki. Byłem raz z tymi diablicami na zakupach i nie zamierzam się więcej w to pakować. - powiedział na odchodne i razem z wielką paczką poszedł do swojego pokoju. Tak jakby nie chciał, żebym ja albo Kitty oglądała co jest w środku.

Na zakupy odwiózł nas starszy brat Jima, informując nas, że jak będziemy chciały wrócić to mamy zadzwonić, bo on za nami chodzić nie będzie, a nie zamierza spędzić całego dnia w samochodzie na parkingu.

Gdy tylko zostałyśmy same wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i zapiszczałyśmy, jak na głupie nastolatki przystało.

I ruszyłyśmy na polowanie.

Nie przypominam sobie żebyśmy kiedykolwiek wcześniej wydały tyle kasy w ciągu jednego dnia. To ile ciuchów, kosmetyków i innych rzeczy nakupowałyśmy w głowie się nie mieści. 

To był normalnie cud, że udało się nam wszystko zmieścić do samochodu.

Ale to był bardzo miły dzień. Fajnie było sobie tak poszwędać się po sklepach z przyjaciółką. Przymierzać drogie kiecki, których nigdy nie kupimy, plotkować przy chińszczyźnie i snuć domysły co też Will mógł takiego dostać, że nie chciał rozpakowywać prezentu przy nas. Tak bardzo miło i zwyczajnie. Robiłyśmy to co wszystkie te nastolatki w filmach lub książkach. Tak jak nie robiłam nigdy wcześniej.

To był dobry czas, w przeciwieństwie do tego, który dopiero nadchodził, a którego jeszcze nic nie zwiastowało.

Bo następny tydzień był normalny. No oprócz tego, że znów śniło mi się że znowu jestem w domu moich rodziców. Że to się znowu  dzieje.
Na szczęście zawsze kiedy coś strasznego miało się zdarzyć budziłam się. Nie krzyczałam. Nie płakałam. Nie dostawałam ataku histerii. 

Ale w głębi duszy wiedziałam że to nie będzie trwać wiecznie, że nie dam rady zawsze wybudzić się w porę, że w końcu będę musiała to przeżyć. Jeszcze raz. Jeszcze jeden, cholerny raz.





Hejka kochani, jak tam na kwarantannie? 

Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i wszystko u Was w porządku. Fajnie gdybyście napisali co u Was słychać ;)

Bardzo przepraszam za tą długą przerwę i krótki rozdział, ale nauczyciele naprawdę dużo zadają.  Jakby serio. Myślałam, że będę miała więcej czasu na pisanie i że będę się wysypiać... Ale niestety dyrekcja mojej szkoły i moi nauczyciele mają inne zdanie na ten temat ://

I w ogóle to chciałam podziękować Wam, za to że czytacie 'to coś' i że Wam się to podoba. Dużo przyjemniej mi pisać wiedząc, że mam dla kogo. <3

Trzymajcie się i nie wychodźcie jeśli nie musicie!

#zostańwdomu

Adi xoxo


Przyjaciel mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz