"chciałem ci coś powiedzeć..."
"...czekałem na odpowiedni moment..."
Nie, nie, nie, nie... Nie.
Słowa Jima huczały mi w głowie, obijajały się wewnątrz czaszki i wirowały razem z moimi nieskładnymi myślami.
Jim nachylił się i delikatnie ujął moją dłoń, cały czas spoglądając mi głęboko w oczy. Moje kolana drżały i miałam wrażenie, że jeszcze chwila i się porzygam.
- Jesteś...
Niech nie kończy. Nie, proszę. To wszystko zniszczy.
Ktoś się w tobie zabujał. Tak napisała Kitty. Ale to nie mogła być prawda. Nie mogła. Nie i już.
- Jesteś taką wspaniałą i piękną dziewczyną - mówił, lekko się rumieniąc. Ja za to dostałam palpitacji serca, które właśnie chciało pobić rekord świata w biegu na czterysta metrów. Albo miałam stan przedzawałowy. Sama już nie wiedziałam. - I... ja bardzo cię lubię.
Obraz przed oczami zaczął mi się rozmywać i robiło się co raz ciemniej. Przecież słońce jeszcze nie zaszło. Było cholerne południe!
- Naprawdę cię lubię. - O Boże. Nie. Niech ktoś to zatrzyma. Wyłączcie tą ukrytą kamerę i idźcie do domu. - I chciałem się zapytać, czy nie chciałabyś zostać moją dziewczyną?
Jim patrzył się z nadzieją i wyczekiwaniem w moje oczy, ja gapiłam się z niedowierzaniem na jego usta i próbowałam sobie wmówić, że on przed chwilą tego nie powiedział. Ale mój przyjaciel nadal się we mnie wpatrywał, czekając na odpowiedź, a ja się w środku rozpadałam, sypałam na kawałki i osuwałam na ziemię. Tylko że to ostatnie nie działo się tylko w mojej głowie. To działo się naprawdę. Nawet nie czułam kiedy moje kolana się ugięły, ani nie zarejestrowałam momentu w którym uderzyły o ziemię. Ciemne plamy wirowały mi przed oczami.
Jim coś mówił. Chwycił moją twarz w dłonie i skierował ją tak, żebym spojrzała mu w oczy. Zamrugałam nagle ociężałymi powiekami i próbowałam skupić wzrok. Bez efektów. Świat tylko się bardziej rozmywał.
- ...Lisa... orzątk...słysz..Li..?
- Co? - moje usta układały się w tak dobrze znane słowo, ale wydobył się ze mnie tylko średnio zrozumiały bełkot. Och, tak bardzo chciałam wstać, odrzucić włosy na plecy, uśmiechnąć się i udawać, że nic się nie stało. Ale ciemność nadchodziła. Atakowała. Mój oddech był krótki, świszczący i urywany. Jakbym się dusiła. Znowu.
Już nawet nie próbowałam zrozumieć co kto do mnie mówi. Nie słyszałam krzyczącej Kitty, nie czułam dłoni zaciskających się na moich ramionach ani potrząsania, którym usiłują przywrócić mnie do rzeczywistości. Wdech.
"...moją dziewczyną?"
Chyba się trzęsłam. Nie wiem. Nic nie czułam. Dźwięki były przytłumione i nie byłam wstanie zobaczyć czegokolwiek ostro.
Wydech. Skupiłam się na wtłaczaniu i wypuszczaniu tlenu z płuc. To bolało. Spazmatycznie zaciągnęłam się powietrzem i natychmiast zaczyęłam się krztusić.
Ktoś przy mnie uklęknął. Znajome oczy wpatrywały się w moje, a jakiś ciepły głos przebijający się przez wszystkie inne sprowadził mnie na ziemię.
- Lis? Lis już dobrze, już wszystko w porządku. - ktoś powtarzał te słowa jak mantrę, równocześnie głaszcząc mnie uspakajająco po plecach. Korytarz się chwiał. A może to ja?
- Lisa, skup się. Spójrz na mnie. - moja głowa była taka ciężka, już nie mówiąc o powiekach. Ale próbowałam. Z mizernym skutkiem. A mimo to tamta osoba mnie chwaliła. - Bardzo dobrze, słońce. A teraz oddychaj razem ze mną. Wdech. - Próbuję zrobić to o co mnie prosi. Nie udaje mi się. - Jeszcze raz. - mówił spokojnie i tym razem udało mi się zaczerpnąć trochę powietrza. - A teraz wydech. - Wypuściłam je nosem. - Właśnie tak. Wdech. - Drżący, ale większy niż poprzedni. Świat przestał tańczyć. Ale nadal widziałam tylko te wpatrzone we mnie oczy. - I wydech. Świetnie ci idzie!

CZYTASZ
Przyjaciel mojego brata
Fiksi RemajaOna, grzeczna dziewczyna bez rodziców, której jedyna rodzina to jej brat Tom. On, pewny siebie, przystojny Bad Boy który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i nie pakuje się w poważne związki, co jest tego przyczyną? Poznali się przez jej brata. Na po...