R13

5.8K 162 29
                                    

Życie mnie bolało.

Bolały mnie też stopy. I kolana. I plecy. I w sumie wszystko inne też.

Patrzyłam z niechęcią na drzwi do domu i wyobrażałam sobie jak bardzo będą się ze mnie śmieli, gdy opowiem im co się z stało. Gdy opowiem im jak wielką sierotą byłam.

Nienawidziłam gdy ktoś się ze mnie śmiał.

Zacisnęłam usta i nacisnęłam klamkę. Przy odrobinie szczęścia nikt nie będzie siedział na dole i dam radę przemknąć się do mojego pokoju nie zauważona...

- O, Lisa! Jesteś wreszcie! - krzyknęła radośnie Kitty z kuchni. Wewnętrznie jęknęłam.Dlaczego nie mogłam mieć choć odrobiny szczęścia? Czy cały zapas wyczerpałam, gdy prosiłam Willa o pomoc z matmą, czy wtedy gdy Tom wyciągnął mnie z sierocińca?

- Oh, hej! - rzuciłam wchodząc do pomieszczenia i próbując przywołać na twarz uśmiech. Niestety tylko się skrzywiłam na przejmujący ból wszystkich mięśni. 

- Strasznie długo cię nie było - roztrajkotała się Kitty. - Zastanawialiśmy się nawet czy nie wysyłać jakieś ekipy ratunkowej albo nie zawiadamiać policji, czy coś. Ale całe szczęście żyjesz!

Pokiwałam tylko smętnie głową i opadłam ciężko na krzesło. Do kuchni ktoś wszedł.

- O! Jednak wróciłaś. - powiedział Tom podchodząc do mojej przyjaciółki, by oprzeć dłoń na oparciu jej krzesła i wyszeptać jej coś do ucha. Kitty się zarumieniła. Mój brat się wyprostował i znów zaczął do mnie mówić z krzywym uśmieszkiem malującym się na ustach. - Już się miałem z chłopakami zakładać czy zamierzasz się tu jeszcze pojawić. Pewnie znając życie bym przegrał. - pokręcił z rozbawieniem głową. Parsknęłam cicho pod nosem i oparłam czoło na blacie.

Boże jak bardzo mnie wszystko bolało.

- A tak na poważnie, to co cię zatrzymało? - zapytał Tom przez ramię, gdy wstawiał czajnik.

- Nawet mi nie przypominaj. - jęknęłam. - Oni chcieli mnie zamordować.

- Kto? - zapytał ktoś stojący za mną. Podskoczyłam przestraszona na krześle. Chłopak za mną tylko się zaśmiał. Kretyn.  - Pytam tylko dlatego, że chciałbym im pomóc. - powiedział Will siadając obok mnie. - Sami nie dali rady, więc pewnie będą potrzebowali rady profesjonalisty.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Czajnik zagwizdał.

- Miałam trening.

Mój brat, który dosłownie chwilę wcześniej uniósł kubek do ust, opluł się herbatą i gwałtownie rozkaszlał. Odstawił naczynie na blat i, wciąż kaszląc, zaczął machać bezładnie rękoma.

 - Nie, nie, nie. - mówił z zaangażowaniem. - Nie kłam. Ty nienawidzisz sportu. Wymyśl coś bardziej przekonującego. - pokiwał głową zgadzając się sam ze sobą.

Wszyscy spojrzeli na mnie z jeszcze większym zaciekawieniem niż wtedy, gdy mój ukochany braciszek zadawał pytanie po raz pierwszy.

- Ale ja naprawdę... Kazali mi ćwiczyć odbicia przez cholerne dwie godziny! Myślicie, że gdybym spędziła czas na czymś przyjemnym to bym podała taki nieprawdopodobny powód? 

- No już. Nie denerwuj się, Księżniczko. - powiedział Will i poklepał mnie po głowie.

- Ja już nawet nie mam siły myśleć! - krzyknęłam zbulwersowana i zmęczona całym tym okropnym dniem. 

- Ale to nie różni się zbytnio od stanu w jakim się normalnie znajdujesz. - zauważył cicho ten niemożliwy chłopak. I nawet miał czelność brzmieć tak, jakby był zaskoczony faktem, że uznałam swoją zdolność do niemyślenia za niepokojącą! 

Przyjaciel mojego brataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz