PROLOG

188 15 0
                                    

     Szkielet leżał w całkowitej ciemności. Zamknięty w kamiennym grobowcu położonym głęboko pod ziemią. Krypta, w której spoczywały pozostałości po ciele z pozoru młodej kobiety, była nieoświetlona i zimna, idealnie przygotowana na przyjęcie lodowatych lokatorów trumien. Panowała kompletna cisza — od lat nikt tu nie zaglądał, nie składał kwiatów nad grobem tragicznie zmarłej matki, żony. Nikt nie chciał przypominać sobie, że nadane z urodzenia nieśmiertelne życie mogło mieć jednak swój tragiczny koniec. Strzygi nie lubiły tego sobie uświadamiać, dlatego ich cmentarze wyglądały najczęściej jak zaniedbane piwnice.

     Tego dnia — tak, dnia, na powierzchni właśnie świtało, a przedstawiciele obu nieśmiertelnych ras właśnie układali się do snu na terenie, który obejmował ich dwór — spokój w krypcie został jednak naruszony. W jednej chwili rozległ się nie aż tak głośny trzask, a zaraz wilgotną piwnicę zaszczyciła obecność dwóch żyjących istot. Dwoje wampirów, których z pewnością nie powinno tu być.

     Ciemne pomieszczenie chwilę później rozświetlił blask komórkowej latarki. Drobna dziewczyna przesuwała strumień światła w taki sposób, jakby szukała czegoś konkretnego. W końcu jednak natrafiła na kamienną trumnę, w której spoczywały szczątki zmarłej przed prawie dwudziestu laty strzygi. O to jej chodziło. Wstęga światła prowadziła wprost w objęcia szkieletu tragicznie zmarłej kobiety. Trzeba było tylko odsunąć wieko i już można było stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Z takim też zamiarem pojawili się tu ci tajemniczy przybysze — by zajrzeć właśnie do tej konkretnej trumny.

     Drobna wampirzyca zrobiła kilka kroków w stronę swojego celu, dopóki nie zdała sobie sprawy, że jej towarzysz za nią nie podążał. Obróciła się w jego kierunku, otulając trumnę cieniem. Kiedy światło latarki uderzyło wampira w jego szkarłatne oczy, aż gwałtownie je przymknął. Zdecydowanie odzwyczaił się od jasności.

     — Wiem, że to dla ciebie trudne — powiedziała miękkim głosem, który każdemu skojarzyłby się z matczynym ciepłem — ale przecież musimy to zrobić. Sam tak mówiłeś.

     Wampir przełknął głośno ślinę i spróbował się opanować. Bardzo rzadko odsłaniał przed kimkolwiek, ale także przed samym sobą, tę słabą stronę swojej osobowości. Nie lubił, gdy inni widzieli, że czegoś się bał, czemuś ulegał. Ale przed nią mógł się otworzyć. Wiedziała więcej niż inni i jej ufał.

     — Po prostu... dawno tu nie byłem.

     — Na to wygląda. — Kobieta obróciła się na pięcie, gdy wampir ruszył w jej kierunku. — W zasadzie to chyba nikt jej nie odwiedza. Myślisz, że nawet jej córka...?

     — Nie jest raczej przywiązana do postaci matki. Za to w ojca i w brata spogląda jak w obrazek.

     Mężczyzna ostrożnie podszedł do kamiennej trumny i z pewnym wahaniem położył na niej bladą dłoń. Wampirzyca oświetlała chropowatą powierzchnię wieka i cierpliwie czekała na jakikolwiek ruch ze strony wampira. Domyślała się, co teraz przeżywał, bo sama przecież kiedyś czuła się podobnie. Wiedziała więc, że pośpiech nie miał żadnego sensu, a mógł przynieść tylko więcej szkód.

     Wampir chwycił za wieko i delikatnie je podniósł. Do nozdrzy przybyszów dostał się nieprzyjemny zapach, kojarzący się już nie tylko z wilgocią, ale i z samą śmiercią. Kobieta aż skrzywiła się. Odór przez chwilę był wręcz nie do zniesienia dla jej wrażliwego nosa.

     — Dziewiętnaście lat robi swoje — mruknął mężczyzna, gdy odsunął kamienną pokrywę. Kobieta w ostatniej chwili złapała za nią z drugiej strony i ostrożnie położyła na ziemi, jakby pokrywa ważyła mniej niż piórko. Oboje nie chcieli robić hałasu, obawiając się, że zaraz zbiegną się tu przedstawiciele całego Dworu. — W takim stanie bym jej nie poznał.

     Oboje pochylili się nad wnętrzem trumny. W środku leżała nieco pożółkła czaszka i reszta szkieletu. Na pierwszy rzut oka nie można było powiedzieć, że ciało, a właściwie pozostałości po nim, należało do kobiety. Dowodem na to była jedynie żelazna tabliczka przymocowana do podwyższenia, na którym znajdowała się trumna. Głosiła ona, że w krypcie, dokładnie w tym miejscu, spoczywała niejaka Cora.

     Wampirzyca kontrolnie spojrzała na swojego towarzysza. Wydawał się wręcz... wstrząśnięty. Jego ból w nią uderzył. Zupełnie nie spodziewała się, że zobaczy w jego oczach aż taki strach.

     — James?

     — Widziałem jej ciało po śmierci tylko przez chwilę, ale... — Pokręcił głową. — Kto by pomyślał, że zmieni się w coś takiego? Nawet trudno powiedzieć, czy to ona.

     Kobieta przygryzła dolną wargę. Miał rację. Ciało mogło należeć do kogokolwiek innego, a oni i tak by tego nie poznali. Nie byli specjalistami. Nie codziennie wkradali się do cudzych grobowców, by coś z nich zabrać. To był pierwszy raz.

     — Wątpię, by Dwór zdecydował się podmienić jej ciało.

     — Może by na to wpadli — mruknął, nie spuszczając oka z pozostałości po Corze. — To byłby naprawdę okrutny żart z ich strony.

     Wampirzyca położyła dłoń na jego ręce. James przeszył ją spojrzeniem, ale zaraz złagodniał. Splótł swoje palce z jej i znów zerknął na szkielet. Czarne i puste oczodoły zdawały się ciągle ich obserwować, jakby nieżywe ciało Cory czekało na ich ruch lub jakiś werdykt. To była naprawdę ponura chwila, która zdawała się trwać wiecznie. W końcu wampir chwycił szkielet za dłoń. Wampirzyca patrzyła na to z niemałym obrzydzeniem.

     — Kto by pomyślał, że zostanie z niej tylko to? Że z nas wszystkich może zostać tylko kupka kości? — James zaśmiał się, ale był to raczej wyraz jego zdenerwowania i frustracji. — Nawet kiedy mnie nawiedza, wygląda nienagannie, a nie jak... to. — Szybkim ruchem oderwał od całego układu kostnego dłoni jeden palec. Wskazujący. — Tyle powinno wystarczyć — oznajmił, a później znów się roześmiał, kręcąc głową i ciągle patrząc na szkielet Cory. Nie dowierzał temu, co widział.

     Towarzysząca mu wampirzyca zignorowała jego zachowanie i chwyciła za kamienne wieko. Chciała już stąd jak najszybciej uciec. Denerwowała się, bo pierwszy raz od dawna znajdowała się tak blisko skupiska wampirów i strzyg. Słyszała z oddali ich rozmowy i śmiechy, a także niewinne życzenia udanego snu — w końcu zbliżał się dzień. James jednak wpadł w jakiś dziwny stan, którego nie rozpoznawała. Obawiała się, że jeżeli dłużej tu pozostaną, do reszty oszaleje. Kiedy jednak spróbowała sama zasunąć wieko trumny, James zmaterializował się u jej wezgłowia.

     — Chcę też coś dla siebie.

     Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wampir wyjął z trumny całą czaszkę. Trzymał ją w dłoniach z nabożnym uwielbieniem, jakby to były relikwia świętego. Patrzył na nią nieco zdezorientowany, ale wampirzyca dostrzegała w jego oczach jakiś triumfalny blask, którego nie zdołał ukryć. Zdała sobie w jednej chwili sprawę z tego, że był SZCZĘŚLIWY. Zupełnie jakby od czegoś się uwolnił, od jakiegoś ciężaru, który nieustannie ciągnął go na dno. Przez jedną, krótką chwilę poczuła zazdrość.

     James niedługo już mógł być wolny.

----------------------------------------------------------------------------------

Hej! Przepraszam, że tak późno dodaję Prolog, ale miałam dziś strasznie zakręcony dzień. Ale jest, zaczynamy drugą, ostatnią część opowieści Maisie. Następny rozdział pojawi się na początku kwietnia. Jako że nie mam zbyt wielu rozdziałów do przodu, na razie będę wydawać jeden w miesiącu. Dopóki mam licencjat na głowie, trochę się nie wyrobię i z tym. Przepraszam i mam nadzieję, że wybaczycie mi takie tempo.

Co myślicie o Prologu? Co planuje James? Kim jest jego tajemnicza towarzyszka? Piszcie ;)

Do zobaczenia w pierwszym rozdziale!

Więzy KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz