#97 & oneshot(Cassandra)

664 35 3
                                    

ślub Willa i Alyss

Will: Prawda, że to najpiękniejszy dzień w życiu?

Alyss: Najpiękniejszy? Wmawiaj sobie.

_______________________________________

Cassandra wzięła głęboki wdech. Bała się tego, co miała właśnie zrobić. Niby tylko mała rzecz, tylko słowa, a tak wiele znaczą. Często tak jest, że więcej zmienia nie to, co zrobimy, a to co powiemy.

Słowa to wielka broń, a z nią wiąże się równie wielka odpowiedzialność. Nie można powiedzieć zbyt wiele, ale też i zbyt mało. Najlepiej trzymać się złotego środka, który utrzymuje wszystko w równowadze i harmonii.

Dziewczyna powtarzała w kółko krótkie zdanie, które miało być przyczyną nadchodzącej wielkiej zmiany. "Czy zostaniesz moim chłopakiem, Willu?"

Otrząsnęła się ze zwątpienia. Wszystko pójdzie dobrze. Musi. Przyspieszyła kroku i unisła głowę z nową pewnością siebie.

Zdmuchnęła złociste kosmyki, które podczas marszu opadły jej na twarz. Buty wydawały cichy odgłos, gdy stykały się z ziemią.

Wspominając masę wspólnie spędzonych chwil z Willem, uśmiechnęła się mimo woli. Podejrzewała, że on odwzajemnia jej uczucie. To jak na nią patrzył, pocieszał w momentach smutku i bronił, gdy nastało zagrożenie. Szczególnie kochała w nim jego pogodę ducha, którą zarażał wszystkich, którzy się zbliżyli do radosnego bruneta.

Powoli zbliżała się do zwiadowczej chatki. Jej serce chciało się dosłownie wyrwać z piersi, gdy zobaczyła go w oddali.

Jednak to samo serce zamarło, gdy dostrzegła, że jest z nim ktoś jeszcze - Alyss.

Oboje stali pod drzewem trzymając się za ręce. Will zbliżył się do kurierki jeszcze bardziej i objął ją w talii. Musiał powiedzieć coś zabawnego, bo ta zachichotała. Potem spojrzała w jego brązowe oczy i pocałowała.

Cassandra stała nieruchono, nadal w szoku. Poczuła jak coś w niej pęka. Po chwili odwróciła się, mając nadzieję, że jej nie zauważyli.

Uśmiechnęła się do siebie słabo i wmawiała, że nic nie szkodzi. Potem nie wytrzymała i wybuchła żałosnym płaczem.

Biegła w las, przed siebie. Przed siebie, byleby możliwie jak najdalej. Wytarła pospiesznie łzy, lecz w ich miejsce spływały kolejne i kolejne.

Pain without love
Pain, I can't get enought
Pain, I like it rough
Cause I'd rather feel pain than nothing at all

Oparła plecy o zimny głaz. Był twardy i nieprzyjemny w dotyku. Nie dbała jednak teraz o to.

Odganiała wszystkie myśli, ale one złośliwie i uparcie wracały. Miała ochotę krzyczeć. Krzyczeć dopóki jej gardło nie będzie zdarte. Krzyczeć nie zwracając uwagi na nic wokół.

Pain without love
Pain, I can't get enought
Pain, I like it rough
Cause I'd rather feel pain than nothing at all

Zwiadowcy - talksy i oneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz