13

11 1 0
                                    

To była trzecia noc dziewczyny, w więzieniu, z czego druga spędzona w izolatce. Poprzednim razem nie była to jej wina, a teraz sama sprowokowała bójkę z dwukrotnie większym od siebie mężczyzną, który bez żadnego wysiłku zdobył powód, by ją gnębić w przyszłości. Mimo tego, nie żałowała.

Zwłaszcza, że w całym tym harmidrze, nikt nie zauważył widelca, który ukradła. Może nie była to powalająca broń, jak nóż czy patelnia, ale w zupełności wystarczył, do tego co miała zaplanowane. Ponad to, i tak był lepszy od łyżki. Przynajmniej można było nim kogoś dźgnąć w razie potrzeby.

-Poddaję się, nie ogarniam tego! A w dupę z takimi wynikami!- wściekał się Law.

Gabinet doktora Curoe był tego dnia żywszy niż zazwyczaj. Mężczyzna, co prawda nie miał niespodziewanych pacjentów, ale sam robił wystarczający chaos, co piętnastu chłopa.

Aktualnie siedział przed komputerem, sprawdzając dane z analizy proszku od Hawk. Nie miał pojęcia, skąd dziewczyna to wytrzasnęła, ale doprowadzało go to do białej gorączki. Przez pomieszczenie średnio, co trzy minuty przelatywał losowy przedmiot, którego ciskał z ogromną siłą, by wyładować swoją frustrację.

-Coś się stało doktorze?- zapytała młodziutka asystentka, którą jakiś czas temu zatrudnił.

-To świństwo, które przyniosła Hawk, głównie składa się z dietyloamidu kwasu D-lizergowego i odrobiny Pieprzu Metystynowego, ale cała reszta to cholerne, popaprane puzzle!- denerwował się.- Wszystkie szczury zachowują się tak samo?- zapytał po chwili zrezygnowany.

Kiedy dziewczyna potwierdziła, zachmurzył się jeszcze bardziej. Tym razem w podróż powietrzną wyruszył zszywacz, mający pecha znaleźć się zbyt blisko. 

-Hmm... Agresja, skłonności destrukcyjne, zaburzenia zachowania... może również osobowości - mruczał do siebie.- LSD tego nie wywołało, a tym bardziej nie Pieprz Metystynowy! Co z tym wszystkim jest nie tak, do cholery?!

Frustracja została zastąpiona przez nagłą rezygnację. Mężczyzna po raz pierwszy mierzył się z takim wyzwaniem. Cokolwiek spowodowało taką reakcję, musiało mieć silniej skondensowane działanie niż znana już część narkotyku.

Z westchnieniem poprawił na ramionach rozpiętą koszulę w panterkę, która odsłaniała tatuaż i wstał z ciężkim sapnięciem. Od wielu godzin przesiadywał przed ekranem komputera i jego nogi odmawiały teraz posłuszeństwa. Najbardziej cierpiały kolana, które często podkurczał przy zmianie pozycji.

Skierował swoje powolne kroki w stronę zasłoniętego parawanu. Prowadził on do zacienionego pomieszczenia. Kiedy odsłonił go jedną ręką, a do środka dostało się światło, zobaczył siedzącego na wózku inwalidzkim mężczyznę. Nie zareagował na przybysza, ani na zmianę oświetlenia. Nawet oko mu nie drgnęło. Wciąż wpatrywał się w przestrzeń przed sobą.

-Clint, obawiam się, że twoja ukochana siostrzyczka wpakowała się w niezły syf - powiedział do blondyna współczująco, choć nie oczekiwał żadnej odpowiedzi.

Wciąż pogrążona w ciemności, jaka panowała w izolatce, Hawk rozmyślała nad swoim dalszym losem. Czuła, że niedługo coś się wydarzy i ona będzie tego częścią. Nie mogła marnować czasu. Jej priorytetem powinno być wydostanie się stamtąd. Nie tylko z odosobnienia, a całego więzienia. Wiedziała jednak, że Dan nie pozwoli jej, tak łatwo się wykaraskać.

-Czym jest to cholerne Piper?- jej myśli wróciły do tamtej nocy.- To jakaś osoba? Kod?- zastanawiała się.- Co ty knujesz Dan? Nie. To nie jest ważne. Chodzi tylko o to, żebym w końcu mogła dostać swoją szansę. Czekałam na to od kiedy mnie zabrałeś. Nie przegram. Nie pozwolę ci się zniewolić - z każdym słowem, jakie wypowiadała, jej gniew wzrastał, a pięści zaciskały się mocniej.- Nie wybaczę ci, Dan. Zabiłeś Lynn, jak jakiegoś robaka. Nigdy mnie nie złamiesz. Jeszcze zobaczysz. Będę żyć i cię zniszczę!

My SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz