5

22 2 0
                                    

Następnego dnia, jeszcze przed świtem, Hawk wyprowadziła Clint'a z kamiennicy i zawiozła go do gabinetu - i mieszkania w jednym - doktora Curoe. Użyła badań, jako pretekstu, ale w rzeczywistości, chodziło o bezpieczeństwo mężczyzny. Obawiała się, że następnym razem, Dan może rozkazać mu coś zrobić.

-Mówisz, że w Afganistanie został nafaszerowany czymś mocnym?- zapytał mężczyzna.

Rozchylił powiekę blondyna i zaświecił niewielką latarką. Zmierzył mu też puls i zbadał oddech. Minę cały czas miał bardzo poważną, choć rozpięta koszula w cętki, odzierała go z całego przekonania.

-Ta, przez szarlatana w szpitalu dla weteranów.

Spojrzał na Hawk, a jego wzrok ciężko było zdefiniować. Nie było to współczucie. Dziewczyna rozpoznawała je od razu. Ten wyraz twarzy miał coś wspólnego ze smutkiem i złymi wiadomościami.

-Kim on dla ciebie jest?- spytał Curoe, mimo że już się domyślał, jaka będzie odpowiedź.- Mnie możesz powiedzieć - zapewnił czując potrzebę upewnienia swoich przekonań.

-Starszy brat.

Mężczyzna na suchą odpowiedź szafirookiej zmarszczył brwi, jakby jego przypuszczenia się sprawdziły.

-Jesteście podobni - przyznał z rezygnacją. - Nie jestem znawcą, więc mogę się mylić, ale nie ma innych przypadków, gdzie doznania utrzymują się permanentnie. Mówiłaś, że ma drgawki i mamrocze bez sensu, prawda?

-Tak. Cały czas powtarza: "Piper". Zawsze tylko to.

Na jej ustach pojawił się cierpki uśmiech. Nagle zmęczona zamknęła oczy i oparła się plecami o ścianę. Ręce skrzyżowane miała na piersi. Tak bardzo pragnęła znów usłyszeć głos brata, który wołałby jej imię z radością. Ale on wciąż, i wciąż powtarzał tylko to jedno słowo.

-Ciekawy wybór. Czytał Oliver'a Sacks'a? - Na nierozumiejącą minę dziewczyny dodał - To z jednej, z jego książek. Była tam roślina, z której napar miał właściwości rozluźniające, ale i zwiotczał mięśnie. Niejednokrotnie ktoś od tego umierał.

-Umierał?- zdziwiła się dziewczyna.- Nie miałam pojęcia.

Jej usta rozciągnęły się w specyficznym uśmiechu, którego znaczenie było trudne do zweryfikowania. Z jednej strony zdobyła kolejną informację, zbliżającą ją do rozwikłania zagadki, a z drugiej dowiedziała się, że prawdopodobnie, jej brat mógł zostać otruty tajemniczą rośliną. Jeśli jednak to, co mówił Curoe, było prawdą, a zielsko miało relaksować, to dlaczego Clint zdążył z krzykiem wymordować niemal wszystkich swoich przyjaciół?

Pod wieczór przed komisariatem spotkały się cztery osoby. Były to Collin, Jean, Renee i Lynn, której widok zaskoczył wszystkich.

-Zgubiłaś się?- zapytał ją Collin, uśmiechając się przy tym łagodnie.

-Hawk mówi, że mam ich przyprowadzić - fuknęła urażona, wskazując na pozostałą dwójkę.

Odpowiedź dziecka jeszcze bardziej zbiła ich z tropu, jednak nie śmieli kwestionować uczciwości dziewczynki. Zwłaszcza, że bez zająknięcia powoływała się na kogoś o takiej reputacji. Jean uznał za niesamowite, że nawet tak młody człowiek, jak Lynn, chciał żyć pod wodzą tajemniczego Hawk. Musiał przyznać również, że wraz ze zbliżającą się porą spotkania, coraz bardziej się stresował.

Kiedy dotarli na obrzeża dzielnicy, dziewczynka poprowadziła ich wąskimi schodami do piwnicy jednej z kamienic, gdzie urządzony był obskurny bar. Przed wejściem stało kilku palących papierosy mężczyzn. Wszyscy mieli grube karki i nieprzyjemne rysy twarzy. Większość z nich obserwowała Renee łakomym wzrokiem, jednak chłopak poczuł podobne spojrzenia i na sobie, co wywołało u niego dreszcze. Na myśl, że Hawk może wyglądać tak samo odechciało mu się tego spotkania. Dalej mógł podziwiać potęgę tego człowieka, ale w zaciszu swojego bezpiecznego pokoju.

My SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz