17

15 1 0
                                    

Od kiedy nad więziennym murem wstało słońce, a skazani się przebudzili, Ruphus robił wszystko, by unikać swojej współlokatorki z celi. Również, przez długi czas podążał krok, w krok za jednym ze strażników.

-Daj mi święty spokój, Ruphus - warknął, w którymś momencie. - To przecież ty prosiłeś, żeby być z nią w celi.

Cierpliwość mężczyzny miała swoje granice. Przez długi czas pomagał rudowłosemu ze względu na stare dzieje, ale nie mógł dłużej spełniać jego zachcianek.

-Na pewno możesz coś zrobić - powiedział, wyciągając z kieszeni kombinezonu wysoko nominałowy banknot.

Jego ręka szybko została odepchnięta, jakby strażnik nie mógł nawet znieść myśli o przyjęciu pieniędzy. Z rezygnacją zmierzył osadzonego wzrokiem i westchnął.

-Dobra, już dobra. I tak jest mnóstwo chętnych, by z nią spać.

Te słowa sprawiły, że brązowooki na chwilę zwątpił w swoje działania. Wiedział, co dla przyszłości dziewczyny oznaczała zmiana celi, nie mógł się jednak wycofać. Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło.

Jeszcze tego samego popołudnia wrócił do celi po swoje rzeczy, choć nie było ich wiele. Ku jego zawodowi, wewnątrz przebywała Hawk. Siedziała na materacu jego dotychczasowego łóżka i czytała książkę. Nawet zbytnio nie zainteresowała go okładka. Z tego, co dostrzegł kątem oka, mógł powiedzieć tylko tyle, że była ciemna i jednolita.

-Wciąż  tutaj?- zapytał udając zrelaksowanego.- Mogłabyś się gdzieś przejść, czy coś.

-Po co? I tak wciąż będę tu zamknięta - burknęła odkładając publikację.

Jej surowe spojrzenie śledziło każdy krok dziennikarza. Wodziła za nim wzrokiem, kiedy się pakował, jak i gdy wychodził. Cały ten czas wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, mimo tego nic nie wychodziło ze szczelnie zamkniętych warg.

-Na razie. Dbaj o siebie - rzucił z wątłym uśmiechem, kiedy odchodził.

Strażnik, którego próbował wcześniej przekupić, zaczął prowadzić go do nowej kwatery. Znajdowała się w świeżo wyremontowanej części, więc musieli przejść całym szeregiem korytarzy i minąć tuziny pachnących farbą cel. Ta, do której miał się wprowadzić, była całkiem pusta. Żadna z dwóch pryczy nie została jeszcze zajęta, a w kącie, na przeciwko wejścia, stało całkiem czyste biurko. Choć właściwszyszym określeniem byłby - skromny, drewniany stół.

-Cała dla mnie? Wypas!- rzucił wchodząc do środka.

-Nie ciesz się, lada moment dostaniesz świeżaka - zaoponował mężczyzna.

-Do tego czasu zdążę się stąd wydostać. Jutro przychodzi mój prawnik - zapewnił.

Kiedy powoli zaczął się rozkładać ze swoimi rzeczami, zauważył, że było ich dziwnie mało, czy raczej czegoś po prostu brakowało. Spośród kilku tomików, które zabrał, nie mógł znaleźć swojego dziennika. Najwyraźniej musiał zostać razem z Hawk. Uznał jednak, że nie była to na tyle nagląca sprawa, by po niego wracać i ponownie narażać się na potępiające spojrzenia dziewczyny.

Do niej tymczasem, w końcu doprowadzono nowego współlokatora. Jeśli wcześniej uważała Ruphus'a i Scott'a za ogromnych, to przed nią pojawił się najprawdziwszy gigant. Na oko mógł mieć nawet dwa metry wzrostu i połowę z tego w samej szerokości ramion. Ciemna i całkowicie gładka skóra głowy połyskiwała w świetle lamp. Górna część kombinezonu zwisała smętnie w jego pasie, zaś umięśniona klatka piersiowa osłonięta została jedynie przez lekko przepocony, biały podkoszulek.

My SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz