-Collin, Renee. Tutaj. Jest w pokoju 198.
Głos detektywa Smith'a poniósł się echem po szpitalnym korytarzu. Kobieta wciąż była ubrana w swoją garsonkę i ołówkową spódnicę. Pod jej oczami widniały ciemne kręgi, a stosunkowo długie włosy były rozpuszczone i potargane. Musiała przez całą noc martwić się i obwniać o wszystko, co się wydarzyło. Natychmiast pobiegła do pomieszczenia, w którym miał leżeć jej podopieczny. Collin chciał ruszyć za nią, jednak został powstrzymany przez starszego mężczyznę o niezwykle poważniej minie, kóra nie wróżyła nic dobrego.
-Powiedział, że w opuszczonych hangarach przy East River będą kłopoty -oznajmił.
Jakiś czas temu otrzymał telefon od przyjaciela Hawk, w którym chłopak informował, że mają zamiar odbić dziewczynę. Przekaz był jasny: "Nie wtrącajcie się, sami to załatwimy... po swojemu".
-Słuchaj dalej - dodał widząc, że brunet chciał coś powiedzieć.- Wygląda na to, że Roth Garavitto ma z tym coś wspólnego.
-Człowiek Dan'a Boryokou?!- krzyknął wstrząśnięty mężczyzna.- W co ta Howk się wpakowała?
Wszyscy wiedzieli, że zadarcie z tym człowiekiem było równoznaczne z wykopaniem sobie grobu. Teraz, kiedy dowiedzieli się, że jasnowłosa jest wmieszana w konflikt z nim, podświadomie zaczęli się z nią żegnać w swoich umysłach.
Smith wyglądał jakby został pozbawiony całej energii. Zapowiadało się jednak na to, że to nie koniec, a zaledwie czubek góry lodowej. Zrezygnowany usiadł na jednym z niewygodnych krzesełek szpitalnych i schował twarz w dłoniach. Tej nocy nie zmróżył oczu, ale wcale nie to było w tym wszystkim najgorsze.
-W nocy jeszcze raz przyjrzałem się tamtym samobójstwom - odezwał się w pewnym momencie.- Okazuje się, że jednak byli powiązani.
Brunet nie wiedział dlaczego mężczyzna zmienił temat, jednak nie śmiał dopytywać. Teraz, kiedy Jean się odnalazł, wszystko powinno się naprawić, a jednak było coraz gorzej.
-Wszytkie ofiary należały do rodzin będących w konflikcie z Boryokou - powiedział patrząc swojemu rozmówcy w oczy.
Atmosfera była napięta. Podobnie rzecz miała się tuż za ścianą, gdzie przebywali Renee i Jean. Chłopak leżał w szpitalnym łóżku z ramieniem owiniętym w świeży i czysty bandaż. Do ręki podłączono mu kroplówkę, zadbano również o transfuzję krwi.
-Cieszę się, że jesteś bezpieczny - powiedziała Renee ocierając pojedynczą łzę.
Na jej ustach tańczył maleńki uśmiech wyrażający ulgę i zmartwienie. Kobieta bardzo troszczyła się o chłopaka. Nawet teraz trzymała go mocno za lodowatą rękę i nie chciała puszczać.
-Wybacz, że musiałaś się przeze mnie martwić - powiedział nie patrząc jej w oczy.- Prawdę mówiąc, chciałabym tam wrócić - wyznał po chwili zatroskany.- Hawk ryzykowała dla mnie życiem. Lynn również. Gdyby nie ja, to może dałyby radę uciec. Zawiodłem je. Byłem bezużyteczny.
Kobieta obserwowała zielonookiego, który wciąż się obwiniał. Nie przerywała mu. Czuła, że musiał wyrzucić wszystko, co mu ciążyło na sercu. Kiedy skończył, uśmiechnęła się kojąco i pokręciła powoli głową.
-To nieprawda - zaprzeczyła spokojnie.- Dzięki tobie wiemy, gdzie szukać. Zaufaj mi. Teraz policja wszystkim się zajmie.
Mimo swoich zapewnień, kobieta wciąż odczuwała niepokój. Niemogła jednak wiedzieć, że nawet jeśli funkcjonariusze udadzą się w podane miejsce, to mogą przybyć za późno i nikogo nie zastać.
-Czas na przejażdżkę - powiedział Roth zacierając ręce.
Jego ludzie w ekspresowym tempie zdobyli transport i podprowadzili pod same hangary. Na nowo związane Hawk i Lynn zostały wyprowadzone. Obie miały zacięte wyrazy i niepokorne spojrzenia.

CZYTASZ
My Side
عاطفيةNatura przyozdobiła ją w urodę, wychowanie zaś zmieniło w bezwzględnego mordercę. Sierota adoptowana przez Dan Boryokou na zabawkę, weszła w okres buntu i porzuciła "pałac diabła". Niestety na światło dnia zaczynają wychodzić nowe, odrażające fakty...