4

17 2 0
                                    

Kiedy dwójka Francuskich wysłanników wylądowała, miasto przywitało ich bezchmurnym niebem i przyjemnie ciepłą pogodą. W Lile było kilkukrotnie chłodniej, niż tutaj, więc szybko musieli zdjąć kurtki, które ze sobą zabrali.

Z lotniska odebrał ich detektyw imieniem Collin. Był to niski mężczyzna o krzepkiej budowie ciała. Miał ciemno brązowe włosy i piwne oczy. Sprawiał wrażenie sympatycznego, jednak podczas drogi na umówione spotkanie, które miało odbyć się na komisariacie, nie odezwał się nawet słowem.

Geometryczny budynek z czerwonej cegły, wyróżniał się na tle okolicznych wieżowców. Otoczony był żelaznym płotem, a tuż przy bramie została wybudowana stróżówka.

Młodszy z przybyłej dwójki rozglądał się ciekawie. Był niezwykle podekscytowany swoją pierwszą podróżą poza granice kraju. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wszystko to, co go otaczało zostało stworzone przez wyobraźnię. Radość, która towarzyszyła mu od chwili startu samolotu, nie osłabła ani na moment. Pozwoliło mu to zignorować wszelkie pogardliwe spojrzenia policjantów, których mijał przechodząc korytarzami posterunku.

-Wow! To miejsce wygląda jak w "CSI Nowy Jork"- zachwycał się.- Naprawdę, zupełnie jak w telewizji.

-Jean, proszę, nie zostawaj w tyle - odezwała się idąca przed nim kobieta.

Była to druga z przybyłych. Długonoga piękność o delikatnych rysach twarzy. Jej rdzaworude włosy zostały zebrane i upięte w elegancki kok, a na wąskim nosie spoczywały drobne okulary w czerwonej oprawce. Granatowa garsonka opinająca smukłą talię idealnie komponowała się z dużą, skórzaną torbą i nadawała kobiecie wizerunku profesjonalnej reporterki, lub adwokata.

Wyraźnie nie była spokrewniona z chłopakiem, jednak jej głos przesiąknięty był opiekuńczością osoby, która troszczy się o własne dziecko. Ta reakcja wywołała na twarzy prowadzącego ich mężczyzny uśmiech.

W tym czasie w jednym z biur wciąż trwało zebranie dotyczące tajemniczych śmierci. Pomieszczenie miało szczelnie zasłonięte okna i wyłączone lampy. Przy owalnym stole zasiadała grupa policjantów. Wszyscy byli zmęczeni i i sfrustrowani. Jedyne światło pochodziło z rzutnika, który raz po raz ukazywał zdjęcia z miejsc zbrodni.

W pomieszczeniach, gdzie odnaleziono ciała, nie było żadnych poszlak. Same ofiary również nie były ze sobą powiązane i nigdzie nie znaleziono narzędzia zbrodni. Wszystko wskazywało na samobójstwo, jednak nikt nie chciał w to wierzyć. 

-Samobójstwo, tak?- zakpił jeden z mężczyzn.

Był to człowiek starszy od reszty. Nie posiadał zbyt wielu włosów na głowie, a te, które zostały nie ujawniały swojego koloru. Musiały być więc bardzo jasne, co potwierdzał gęsty, platynowy wąs. Jego oczy miały delikatny, mętny odcień niebieskości, który idealnie odzwierciedlał zmęczenie i rozdrażnienie beznadziejnością sprawy, z jaką się zetknęli.

-Handlarz, pośrednik nieruchomości i właściciel klubu nocnego - podsumował wyglądający na najmłodszego z nich.- To trzecia sprawa w tym miesiącu - westchnął zrezygnowany.

-Za nic nie mogę tego rozgryźć - burknął starszy.

Mężczyźni przestali już nawet szukać cech, które mogłyby te sprawy połączyć. Patrzyli się pustym wzrokiem w zmieniające się zdjęcia licząc na olśnienie, które niespodziewanie nadeszło, choć nie w sposób, którego oczekiwali.

Drzwi biura uchyliły się niespodziewanie wpuszczając do środka snop rażącego światła. Policjanci zmrużyli oczy i syknęli niezadowoleni. Bycie pogrążonym w mroku teraz odbierało swoje żniwo.

My SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz