II.

1.1K 63 8
                                    


   Krajobraz za oknem powoli znajdował swoje miejsce na moim płótnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


   Krajobraz za oknem powoli znajdował swoje miejsce na moim płótnie. Widok ten cały czas miałam obok siebie, A nigdy go nie namalowałam. Wysokie wyżyny, ogromne błękitne jezioro, oraz ani jednej chmurki na niebie. Sporej wielkości okno mojej pracowni wychodziło na zachód, dzięki czemu wieczorami oglądałam stąd zachody słońca. Kolorowe niebo sprawiało, że czułam pełną nostalgie. Obraz zaczynał w końcu przypominać widok zza okna i był prawie gotowy na kolejny sobotni bazar na rynku.

–  Leyla! Zejdź proszę na dół!

   Westchęlam. Zazwyczaj nie przeszkadzało mi w pracy. Musiało to być na prawdę coś ważnego. Przejrzałam się jeszcze raz mojej pracy. Wytarlam niebieską farbę o moją "roboczą" koszulkę. Wedle mojego zwyczaju schowałam pędzle w tylnej kieszeni moich spodni.

   Z ociąganiem zeszłam na dół, po dużych schodach. Ten dom był tak duży, że czasem sama się w nim gubiłam. Na dole, w salonie stał ojciec wraz z Marzią w towarzystwie młodego, przystojnego chłopaka.

   Wiedziałam, że widziałam już gdzieś te brązowe loki. Zmróżyłam oczy. Nie do końca wiedziałam o co chodzi. Ojciec miał na sobie okulary, co znaczyło, że jest właśnie w trakcie pisania kolejnej swojej filozoficznej książki.

  – Skarbie, postanowiliśmy przyjąć z Marzią nowego lokatora naszego domu.

   Młody brunet uśmiechnął się i podał mi dłoń. Zbyłam go spojrzeniem, ale nie wydawał się przejęty. Miałam ochotę krzyknąć i wywalić chłopaka za drzwi jak najbrutalniej się da. Miał strasznie arogancki styl bycia. Mimo to uśmiechał się całkiem przyjaźnie.

–  Elio  – przedstawił się chłopak z wyraźnym akcentem cudzoziemca. Że ja go wcześniej nie usłyszałam.
  – My się już chyba znamy.

    Ojciec spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
–  Sprzedałam Elio obraz ostatnio na bazarze –   powiedziałam, co zabrzmiało trochę jak syczenie, ale nikt zadawał się tego nie usłyszeć.

  – To świetnie. Chłopak przyjechał do naszego lokalnego liceum artystycznego. Wszystkie akademiki są zajęte o tej porze, więc postanowiłem go przyjąć.

Ojciec objął Elio ramieniem.

–  Jestem panu bardzo wdzięczny. Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie znalazł dachu nad głową.

–  Mamy dość dużo miejsca w tym domu, prawda?

–  Mamy mnóstwo wolnych sypialni –   zgodziła się z ojcem Markiza.

–  Polubicie się - powiedział do mnie mężczyzna idąc do swojego biura, a mnie natychmiast przed oczami stanął mój kochany obraz brzoskwiń. Miał być dla Olivera, a przez przypadek zapodzial się między tymi na sprzedaż.

  Marzia zaprowadziła Elio do jego nowego pokoju. Wróciłam do swojej pracowni w spokoju dokończyć obraz.

  – Ciekawe, co na to mama  – szepnełam i biorąc pędzel w palce, popatrzyłam na portret mamy wiszący na jednej ze ścian. Jedyne co mi po niej zostało.

   Właściwie, ktoś obcy w moim domu nie przeszkadzał mi. Byłam do tego przyzwyczajona, że latem pałęta się tu mnóstwo mężczyzn. Ojciec jest wykładowcą filozofii na uniwersytecie, więc co roku w wakacje przyjeżdża do nas jakiś jego absolwent, aby brać letnie wykłady.

  Zazwyczaj byli to sami dorośli. Między 20 a 30 rokiem życia. Elio to jest coś zupełnie innego i nowego. Nastolatek w moim wieku potrzebuje dachu nad głową kilka miesięcy przed zakończeniem roku szkolnego. Nie dziwi mnie brak miejsca w akademikach.

   Zastanawia mnie również to, co on robi w obcym kraju. Nie był przecież jeszcze nawet pełnoletni. A zaczynał ostatnią klasę liceum w mojej szkole.

Summertime Sadness // T.Ch.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz