𝚁𝚘𝚔 1986
Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elio przez resztę posiłku nie odzywał się. Byłam pewna, ze próbuje przetrawić informacje. Oliver przyjeżdża za trzy dni. Po południu wybrał się do swojego pokoju i już z niego nie wychodził aż do kolacji.
Ja natomiast postanowiłam odwiedzić stare śmieci, tak jak to robię co wakacje. Najpierw ogród, dom Chiary, chociaż dziewczyna jeszcze nie wróciła do domu, rynek i na końcu mój pokój, wraz z pracownią. One w ogóle się nie zmieniły. Na ścianach pracowni wciąż wisiały te same obrazy, które powiesiłam tam dwa lata temu. Spojrzałam na obraz mamy i uśmiechnęłam się pod nosem.
Do kolacji zajelam się wieszaniem nowych malunków, stworzonych w dni wolne od studiów. Podejrzewam, że kiedy przyjadę tu za rok, może zabraknąć miejsca na nowe płótna.
Na kolację Marzia zrobiła prze przepyszne jajko sadzone. Elio starał się uśmiechać, jednak wiedziałam, że w głębi czuje się inaczej. Stresował się i jednocześnie był podekscytowany. Umiałam czytać emocje ludzi.
Korzystając z okazji, kiedy ojciec wyszedł w trakcie posiłku, wsunęłam pod talerz Elio kawałek papieru. Kiedy czytał treść, na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Postanowiłam napisać:
"O północy w ogrodzie?"
Brunet zgodził się skinieniem głowy w moja stronę. Wiedziałam, że pamięta tę noc na dachu.
***
W końcu wybiła północ. Odłożyłam książkę i wyszłam werandą na zewnątrz. Noc była wyjątkowo ciepła i gwieździsta. Zeszłam po schodach do ogrodu Marzii. Obejrzałam się do tyłu. W gabinecie ojca nie paliło się światło. Poczułam się nie swojo widząc, że ojca tam nie ma. Jednak był już nie zdolny pracować w nocy.
Usiadłam na ławeczce, oświetlonej nową, ogrodową lampką. Patrzyłam w stronę księżyca, kiedy spóźniony chłopak w końcu zaszczycił mnie swoją osobą.
- Stresujesz się. - Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- I jednocześnie nie mogę się doczekać tego spotkania. Długo na nie czekałem. I właściwie już dawno straciłem nadzieję, że kiedykolwiek go zobaczę - odparł patrząc w niebo zamglonym wzrokiem.
Wiedziałam co czuje Elio. Takie same uczucia targały mną, wcale nie tak dawno. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wiem co czujesz.
Chłopak spojrzał w moja stronę, a na jego twarzy przez chwilę zawitało zmieszanie.
- Nigdy nie chciałem, żebyś poczuła się jak ja, kiedy Oliver mnie zostawił - wyszeptał.
Objęłam go ramieniem po przyjacielsku nadal się uśmiechając. Położył głowę na moim ramieniu, przez co dał mi znać, że wie, iż nie mam o to najmniejszego problemu.
***
Elio nie musiał długo czekać na chwilę, aż zobaczy Olivera. Trzy dni po naszym spotkaniu w nocy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że te trzy dni, ciągnęły się dla niego nie miłosiernie. Chodził po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić, ciągle wyglądał na podjazd i za pewne wyobrażał sobie, co zrobi kiedy Oliver w końcu się pojawi. Patrząc na niego od razu można było się domyślić jakimi uczuciami pałał do starszego mężczyzny. Chciałabym kogoś takiego w moim życiu, kto by kochał mnie jak Elio Olivera, ciągle o mnie myślał i nawet, kiedy wydaje się, że wszystko stracone i ta miłość nie ma sensu, nie tracił nadziei. Właściwie zazdrościłam Elio.
Siedzieliśmy oboje w salonie. Brunet oglądał telewizor, który nie dawno zakupił ojciec, natomiast ja czytałam jedną z powieści trzymanych przez Marzie na półce. Właśnie zadzwonił dzwonek. Spojrzałam w stronę Elio. Chłopak patrzył to na mnie to na drzwi wejściowe. Zbladł tak, że przez chwilę myślałam, że zemdleje.
- Oliver? - zapytał chłopak wyłączają telewizor.
- Może to Marzia zapomniała kluczy do domu. - Wzruszyłam ramionami odkładając książkę. Kobieta wyszła rano na zakupy, a dość często zdarzało jej sią zapomnieć kluczy. Elio rozluźnił się, ale nadal widać było bladość na jego twarzy.
Ruszyłam w stronę drzwi i otworzyłam je. Na schodach przed drzwiami stała wysoka kobieta, która z pewnością nie była gosposią.
- Dłużej się nie dało? - Rudowłosa przewróciła oczami i bez zaproszenia weszła do środka.
Odwróciłam się w stronę Elio, który stał oparty o balustradę schodów. Wiedziałam, że widząc kobietę już całkiem się uspokoił, więc stał z zupełną lekkością. Otworzyłam szerzej oczy i pokręciłam głową. Chłopak szybko zrozumiał mój gest, a jego twarz znowu przybrała odcień niemal że śniegu.
- Leyla! - Usłyszałam za sobą, więc szybko się odwróciłam, a na moich ustach powstał szeroki uśmiech.
Oliver z walizkami właśnie podążał w moja stronę. Zbiegłam po schodach i dosłownie rzuciłam mu się na szyje. Mężczyzna ugiął się pod moim ciężarem, ale mimo to mocno mnie przytulił.
- Tęskniłam! - krzyknęłam mu do ucha. Oliver roześmiał się.
- Ja też. Jaka ty jesteś już dorosła. Omal cię nie poznałem - zachichotał. Przewróciłam oczami.
- Chodźmy - zdecydowałam i zabrałam od blondyna jedną z dwóch walizek.
Weszliśmy do domu i postawiliśmy w przed pokoju walizki. Oliver stęknął z bólu i rozmasował plecy.
- Coś ty tam spakowała Caroline?!
- Spokojnie - odparła kobieta wychodząc z kuchni z jabłkiem w ręku.
- Chyba się już tu rozgościła - pomyślałam.
- Kochanie masz tu młodego człowieczka do pomocy - powiedziała wskazując na Elio stojącego wciąż przy schodach. Moje serce zabiło szybciej. Dotąd Oliver nie zauważył bruneta. Teraz spojrzał w jego stronę. Zauważyłam zdziwienie na jego twarzy. Wyglądał, jakby właśnie przechodził zawał.