Każdy od razu polubił Elio. Był traktowany niemalże jak członek rodziny. Mimo tak radosnego przyjęcia chłopaka, ja nadal nie mogłam się do niego przekonać. Wnosił mnóstwo pozytywnej energii, gdzie kolwiek się nie pojawił.– Leyla, czy mogłabyś proszę zawołać Elio na posiłek? – zawołała z kuchni Marzia.
Niechętnie odłożyłam na bok przerwaną lekturę. Ruszyłam po schodach na górę, ślizgając dłonią po poręczy. Nie śmiało zajrzałam do otwartych na wpół drzwi, prowadzących do pokoju bruneta.
Nie posłane łóżko, porozrzucane papiery na fortepianie, oraz bałagan na dywanie. Dobrze, że Marzia tego nie widziała - pomyślałam. Nie pukajac otworzyłam szerzej drzwi. Nigdzie ani śladu chłopaka.
Już miałam wracać z powrotem, żeby oznajmić Marzi, że Elio rozpłynął się w powietrzu, ale moją uwagę przykuł wiszący nad łóżkiem obraz. Mój obraz. Wszędzie bym go poznała. Już zdążyłam dać sobie spokój z nim. W końcu, mogę namalować drugi, podobny.
Jak mógł powiesić mój obraz, w moim domu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zupełnie się zatraciłam i już wyciągałam dłoń, żeby zabrać stąd mój obraz. Mogłam powiedzieć Elio, że spadł ze ściany i się zepsuł, a Marzia go wyrzuciła. Nikt mnie przecież nie widzi. Chłopaka tu nie ma.
W ostatniej chwili sobie odpuściłam. Nie będę kradła własne dzieło, za które zapłacił brunet. Uwziełam się na ten obraz sama nie wiem dlaczego. Skarcilam się w duchu i dłużej nie patrząc na brzoskwinie wyszłam z pokoju. Właściwie płótno doskonale pasowało do koloru pomieszczenia.
Zeszłam na dół i oznajmiłam, że nie ma chłopaka, oraz że nie mam pojęcia, gdzie jest.
– Nie będziemy czekać. Obiad zdąży pewnie już wystygnąć. Siadajcie.Usiedlismy do stołu z ojcem bez Elio. Nareszcie od kilku dni mogłam poczuć się jak dawniej. Kiedy nie musiał siedzieć obok mnie przy stole. Chociaż obok mnie było nakryte miejsce, gdyby się pojawił.
Obiad jedliśmy sami z ojcem. Marzia obiad odgrzewała sobie później. Chociaż była jak nasza rodzina, posiłki zawsze jadała jak służba w niektórych domach. Nie w jadalni przy dużym stole, ale w kuchni przy nie wielkim stoliku, gdzie ledwie mieszczą się dwie osoby.
Po posiłku wróciłam do czytania poezji. Uwielbiałam poezję. To jedyny gatunek książek, jaki czytam. Ojciec pisze filozofię, półka z książkami jest pełna romansideł Marzi, a ja wolę wiersze.
Był pochmurny i deszczowy dzień, więc siedziałam przy rozpalonym kominku i z kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Drzwi wejściowe otworzyły się i stanął w nich Elio. Mokre loki lepiły się do jego czoła. Po policzku spłynęła mu kropla.
Miało się wrażenie, że właśnie rozjaśnił ten szary dzień swoim wejściem ze szczerym uśmiechem na ustach.
– Co na obiad? – zagadnął do Marzi strzepując na podłogę krople deszczu z włosów i koszuli.
Zachowywał się, jakby był u siebie w domu. Marzia tylko trzepnęła go lekko szmatką, za zmoczenie podłogi.
– Już dawno po obiedzie.
– Mam nadzieję, że coś zostało bo jestem strasznie głodny.
– Oczywiście. Tyle, że pora obiadowa dawno się już skończyła i będziesz zmuszony zjeść obiad ze mną, przy stole w kuchni.
– Nie szkodzi – odparł brunet i z radością usiadł przy niewielkim stoliku w kuchni.
Podczas posiłku rozmawiał serdecznie z Marzią o mieście. Nie dziwię się, że wszyscy go polubili. Nie zawsze każdy lokator zmuszony jeść posiłek z Marzią był tak chętny. Nie licząc oczywiście Olivera, który specjalnie spóźniał się na obiad, żeby zjeść ze staruszką.
Drzwi wejściowe znowu otworzyły się i stanął w nich ojciec. Nie było go na prawdę długo, jak na zwykłe wezwanie na uniwersytet. Zdarzały się takie, kiedy dyrektor uczelni miał do niego jakąś sprawę.
– W tym roku nie przyjedzie do nas żaden absolwent – oznajmił wieszając kurtkę.
Posłałam mu pytająca spojrzenie. Zdążyliśmy poznać już przecież nowego lokatora. Mężczyzna w wieku dwudziestu paru lat. Wydawał się na prawdę uprzejmy. Miał francuski akcent chociaż od zawsze mieszkał w Angli. Możliwe dlatego, że jego ojciec jest Francuzem.
–Denny zrezygnował. Jego ojciec zachorował i leci do Francji, żeby się nim zająść – wyjaśnił i poprosił Marzie o kubek gorącej herbaty.
– Elio, skoro i tak nie przyjeżdża do mnie uczeń, możesz zostać tu na lato.
– Nie chce robić problemu... Planowałem być tu tylko przez rok szkolny, a potem wrócić do rodziny.
– Nie ma żadnego problemu. Będzie nam bardzo miło, jeżeli zostaniesz na wakacje. W tym domu ostatni raz ktoś wnosił taką radość, kiedy przyjechał do nas Oliver – westchnął ojciec.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
🙋🏼♀️❤
Mam nadzieję, że wszyscy zdrowi 😷
I że już nie długo w końcu wrócimy do normalności 😕Jeżeli spodobał Ci się rozdział - zagłosuj ⭐ Bedzie mi miło ❤
CZYTASZ
Summertime Sadness // T.Ch.
Nouvelles𝚁𝚘𝚔 1986 Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...