𝚁𝚘𝚔 1986
Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wczorajszą noc spędziliśmy razem z Elio w moim pokoju. Kiedy się obudziłam chłopaka nie było obok mnie. Było już dość późno, więc wstałam na śniadanie. W jadalni zastałam ojca i Elio pałaszujących jajecznicę.
- Leyla chodź szybko, jedzenie stygnie - oznajmiła jak zwykle radosna Marzia i postawiła na stole talerz z cieplutkim śniadaniem.
Usiadłam obok Elio, a ten uśmiechnął się do mnie promiennie. Złapał mnie pod stołem za dłoń, czego zupełnie się nie spodziewałam. Ojciec na samym końcu stołu wyglądał, jakby wiedział co się między mną a chłopakiem dzieje. Lekko zarumieniona zjadłam swoją porcję jajecznicy
- Wysłałem list do Olivera o tym, że się dostałaś - poinformował mnie ojciec, kiedy skończyliśmy jeść. - Telefony są tak okropnie drogie.
Westchnął i wstał od stołu informując nas, ze posiłek zakończony i my również możemy wstać.
***
Chiara właśnie wybierała się na Oxford, który znajduje się na drugim końcu kraju. Szybko podbieglam do niej, żeby się pożegnać i dac jej obraz przedstawiający krajobraz naszego skromnego miasteczka. Nie chciałam, żeby o nim zapomniała będąc w zatłoczonym, dużym mieście.
- Powiesze go sobie w akademiku - obiecała. Miala łzy w oczach i ledwo je powstrzymywała. - Będę tęsknić.
Uśmiechnęłam się i staralam nie rozkleić. Zostało już tak nie wiele tygodni i ja zacznę się pakować do COA. Chiara pomachala mi jeszcze z samochodu na pożegnanie i odjechala.
Patrzyłam przez chwilę za samochodem jej rodziców i w końcu postanowiłam wrócić do domu. Na werandzie leżał Elio i opalal się na leżaku. Miał przymknięte powieki. Usiadłam obok niego trochę w cieniu. Słońce świeciło nie miłosiernie, ale widać było kres tego upału, bo zbliżały się ciemne chmury zwiastujące burze.
Przymknelam powieki i nawet nie zauważyłam, kiedy przyjsnęłam i zaczął padać deszcz. Nagle poczułam, że ktoś budzi mnie i próbuje ściągnąć z leżaka. Zaczęła padać jak z cebra i okropnie wiać. Elio starał się przekrzyczeć ulewę i grzmoty, żebym wstała i nie mokła na deszczu. Leżaki wyciągnięte były z pod dachu werandy, tak żeby była możliwość opalania, więc niestety oboje zmokliśmy.
Złapałam rękę bruneta i szybko weszliśmy pod dach. Zachichotalam na widok jego paniki w oczach. Widać było, że nie chciał abym zmokła. Kiedy rozległ się głośny grzmot postanowiliśmy wejść do domu i wysuszyć ubrania.
Leżeliśmy w salonie w suchych ciuchach, opatuleni miękkimi kocami. Czytałam właśnie książkę, a Elio słuchał czegoś na swoim odtwarzaczu. Marzia przyniosła nam trochę swoich babeczek, które dzisiaj piekła. Ojciec również przyszedł, żeby się poczęstować.
Siedzieliśmy w czwórkę w salonie i słuchaliśmy jak Marzia czyta Romeo i Julie Szekspira. Przytulilam się do Elio siedzącego po drugiej stronie kanapy, a on objął mnie ramieniem. Wyglądał na zafascynowanego opowiadaniem Marzi choć już pewnie nie raz słyszał o tej tragicznej miłości.
***
Wieczór spędziłam z Elio w jego sypialni. Na początku chłopak uczył mnie gry na pianinie, ale po kilku minutach znudziło mi się. Przeszliśmy na jego łóżko, aby zająść się czymś innym. Powoli brał moje ciało, jakbym była instrumentem. Pozwalam mu, żeby grał na mnie różne melodie. Ja natomiast malowalam na nim najróżniejsze obrazy. Portrety, brzoskwinie i krajobrazy. Pasowalismy do siebie, jak brakujące elementy układanki.
Kiedy skończyliśmy zasnelam w jego ramionach. Pragnelismy siebie nawzajem i wiem, że oboje to ukazywalismy. Jednak coś poszło nie tak jakbym chciała. To nie miało się tak zakończyć, ale przeznaczenia nie unikniesz. Tragiczna miłość była nam pisana.
Rano poczułam cmoknięcie w czoło. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam że to Elio. Nie bardzo przejmując się tym zasnelam dalej. Obudziłam się kilka godzin później w łóżku Elio. Nie było go obok mnie, a jego strona była ładnie zasłana.
Przyciągnęłam się i wstałam z zamiarem pójścia na śniadanie. Myślałam, że zastanę tam bruneta, jednak przy stole czekał tylko mój ojciec. Zjadłam posiłek i miałam zamiar zapytać, gdzie podziewa się Elio.
- Gdzie Elio? - zapytałam wstając od stołu razem z ojcem.
- Już wyjechał. Dziś z samego rana poszedł na pociąg - odparł ojciec.
Zastyglam w miejscu.
- Nie pożegnał się?
- Spałaś i nie chciał Cię budzić. - Ojciec poszedł do swojego gabinetu.
Przez chwilę miałam ochotę się rozpłakać. Myślałam, że powie mi o swoim wyjeździe wcześniej, że pożegna się ze mną. Mialam nadzieję, że coś dla niego skacze chociaż nigdy nie powiedzieliśmy sobie "kocham cię". Nadzieja matką głupich.
Dla niego widocznie, był to zwykły letni romans z przypadkową dziewczyną, którą akurat poznał. Być moze nie byłam jedyna i w tym mieście jest więcej dziewczyn, które porzucił. Uwierzyłam mu w te wszystkie pocałunki i spędzone wieczory. Czy mogę uznać je za zmarnowane?
Jak najbardziej. Byłam wściekła na niego i na siebie, że dałam się omamić tymi zielonymi oczami. Bliska rozpaczy i jednocześnie tęsknoty za nim. Miłość to też nienawiść. Zawsze idzie w parze.
Otarłam łzy z oczu i podbieglam na górę najpierw do jego pokoju. Wszystko wyglądało tak, jakby wcale nie było przystojnego cudzoziemca. Jakby nikt nie mieszkał tu przez ostatnie 4 miesiące. Fortepian był zamknięty, zniknęły wszystkie papiery. W szafie nie było żadnych ubrań, a na ścianie nad łóżkiem nie wisiał mój obraz. Zabrał go ze sobą.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się szybkim krokiem do mojej pracowni. Szarpnęłam drzwi omal nie wyrzucając ich z zawiasów. Zdjelam ze ściany obraz przedstawiający Elio grającego na fortepianie. Doskonale pamiętałam ten dzień, kiedy go namalowałam. Kiedy chłopak tak mnie fascynował i cudownie patrzyło mi się na jego delikatne palce muskające klawisze.
Zamroczenie wspomnieniami szybko minęło i zbiegłam na dół po schodach, niosąc ze sobą portret. Podeszłam do kominka w salonie i wrzuciłam płótno. Starając się zapanować nad drżeniem rąk próbowałam zapalić zapalkę. Po kilku minutach, kiedy błysnął płomień wrzuciłam zapalkę na obraz.
Przykucnęlam przy kominku i ze łzami w oczach patrzyłam jak języki ognia pożerają moje dzieło. Płótno znikało w czeluściach pomarańczowego i czerwonego. Za nim się obejrzałam obraz prawie cały spłonął. Podeszłam do schodów z zamiarem pójścia do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie głos Marzi dochodzący z kuchni.
- Widziałaś list, który zostawił ci Elio? Powiedział mi, że włożył go za ten obraz co przedstawia jego, grającego na pianinie.
Zaskoczona otworzyłam szeroko oczy i popatrzyłam w stronę kominka, gdzie ostatki obrazu właśnie pożerał ogień.
- Marzia, jaki list?
_____________________
Tak więc to już koniec tego short story 😅 To zakończenie było planowane od początku, nie miejcie mi tego za złe 🥺👉👈 Być może zobaczymy się w drugiej części. O ile coś mnie najdzie haha