𝚁𝚘𝚔 1986
Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Moje wszystkie troski zawsze ulatniały się, kiedy pojawiała się Marzia. Była dla mnie zupełnie jak mama, której mi zabrakło.
Rok po wyjeździe Olivera, mama pojechała do Hiszpanii, aby kupić materiał na moją sukienkę. Miałam dostać ją w osiemnaste urodziny. Podczas tego chwilowego pobytu za granicą nabawiła się jakieś hiszpańskiej choroby. Kilka dni później płuca odmówiły posłuszeństwa i mama zmarła.
To był wstrząs dla całej rodziny. Miałam ledwo dwanaście lat i jeszcze nie do końca wiedziałam co się dzieje. Kiedy lekarze zdjagnozowali, że choroba nie jest zakaźna, natychmiast przyjechał do nas Oliver. Po przekroczeniu progu naszego domu od razu wpadłam w jego ramiona. On również był roztrzęsiony tą informacją. Od tej pory portret mamy wisi na honorowym miejscu w mojej pracowni. A z płótna ogląda moje postępy.
Marzia to najlepsza przyjaciółka mojej mamy. Chociaż między nimi było sporo lat różnicy, doskonale się dogadywały. Starsza kobieta pracowała u nas od kiedy pamiętam. Była bezdzietną wdową, więc jesteśmy dla niej jedyną rodziną.
Po śmierci mamy, Marzia doskonale się mną opiekowała. Dbała o mnie i zawsze doceniała moje postępy artystyczne, których mama już obok mnie oglądać nie może. Chociaż ojciec jest strasznym pracusiem, po odejściu jego żony znalazł dla mnie więcej czasu. Teraz codziennie jemy wspólne posiłki.
Od kiedy postanowiłam sama zarobić na swoje wymarzone studia, ojciec dba, żebym miała na sobotnie bazary mnóstwo obrazów na sprzedaż. Jestem mu bardzo wdzięczna. Zostało już bowiem nie wiele czasu i niedługo wyprowadze się z tego domu. Być moze będę wracać tylko na Boże Narodzenie lub wakacje. Będę tęsknić za tą willą i ludźmi wokół. W końcu nie będę się widywać z Chiarą, która postanowiła tu zostać.
Siedziałam na werandzie z książką w dłoni, a z wewnątrz domu czuć było zapach obiadu robionego przez Marzię. Obok mnie siedziała Elenora. Córka najlepszego projektanta modowego w kraju. Dziewczyna jak na córkę sławnej osoby, była bardzo skryta w sobie. Mimo to w szkole miała mnóstwo znajomych, a ze względu na śliczną urodę, płęć męska dostawalo palpitacji na jej widok.
Wylegując się na ogrodowym fotelu dziewczyna obserwowała zza ciemnych okularów Elio. Chłopak grał właśnie z moim ojcem w tenisa. Miał świetne ruchy i wygrywał z mężczyzną pięć do jednego. Szał na bruneta nie przeszedł nawet po dwóch tygodniach.
Czytając książkę ukradkiem spogladałam na Elio. Wiatr rozwiewał mu włosy, kiedy biegał po korcie za piłką. Był w niezłej formie. Ale jak mówił, nigdy nie grał w tenisa. Dziwne, bo patrząc na jego grę można by pomyśleć, że jest zawodowcem.
Elenora spędzała w willi dużo czasu. Praktycznie od dwóch tygodni każde po południe. Nie przeszkadzało mi to za bardzo. Dobrze jest poznawać nowych ludzi. A rudowłosa choć widocznie zainteresowana moim współlokatorem, nie traktowała mnie jak powietrze. A robiło tak większość dziewczyn. Zostałyśmy koleżankami i właściwie świetnie się dogadujemy.
Natomiast od dwóch tygodni tylko urywkami zauważałam Chiarę. Moja przyjaciółka nie przychodziła do mnie, kiedy w pobliżu była Elenora. Zupełnie nie rozumiałam jej zachowania. Była pewną siebie nastolatką, a teraz od czasu do czasu widziałam jak czai się w krzakach oddzielajacych posiadłość jej, od naszej.
- Chyba muszę już wracać - oznajmiła Elenora nie odrywając wzroku od bruneta.
- Odprowadzę cię - odłożyłam książkę i wstałam w stronę tarasowych drzwi.
- Dzięki, że pozwalasz mi spędzać u ciebie po południa. Jesteś świetna - powiedziała zakładając jeansową kurtkę. Cmoknęła mnie w policzek i ruszyła żwirowym podjazdem.
Uśmiechnęłam się lekko. Wróciłam na werandę, żeby zabrać książkę. Wystawała z niej mocno zgięta karteczka. Rozejrzalam się. Elio i ojciec wrócili do domu, żeby zjeść obiad, więc ogród był pusty. Rozłorzyłam karteczkę.