VII.

868 55 23
                                    

   Zbliżała się północ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Zbliżała się północ. Przez resztę dnia od otrzymania liściku z niecierpliwością czekałam na wyznaczoną godzinę. Zacisnęłam dłonie w pięści, pozwalając aby paznokcie wbiły się w skórę. Czego ja oczekuję? Elio działa mi na nerwy. Mimo, że w ostatnim czasie zaczynałam mieć uczucie, że ta nienawiść zamienia się w coś gorszego. W coś, przed czym wolę się bronić. Chłopak jest tu miesiąc, a ja już mam wrażenie, że i mi zawraca w głowie.

Spojrzałam na ścianę w mojej pracowni artystycznej. Na samym jej środku wisiał portret mamy, a tuż obok niego powiesiłam obraz z Elio, który nie dawno namalowałam. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Od otrzymania karteczki w ogóle nie widziałam się z brunetem. Nie byłam do końca pewna czy nadal było to aktualne. Założyłam katanę i wyszłam na werandę. Światło świeciło się już jedynie w pokoju ojca oraz w kuchni, gdzie Marzia przygotowywała jutrzejszy obiad.

Oparlam się o balustradę. Księżyc w pełni oświetlał wszystko do okoła jaskrawym blaskiem. Wspielam sie na drewno balustrady, aby za chwilę znaleźć się na dachu werandy. Nie było bardzo stromo, więc spokojnie weszłam wyżej, gdzie siedział Elio. Widziałam w świetle księżyca, jak przygląda się gwiazdom. Niebo było dziś niezwykle piękne. Usiadłam obok niego i podkuliłam nogi.

- Przyszłaś - powiedział, jakby zupełnie się tego nie spodziewał.

- Nie widziałam się cały dzień. Czemu chciałeś się zobaczyć o północy?

- Mało razem rozmawiamy - odparł uważnie mi się przyglądając. Czułam jak jego zielone oczy przewiercają mnie. Nastała cisza.

- Będę tu jeszcze przez trzy miesiące, a potem zapewne wrócę w swoje strony - przerwał ciszę między nami.

- Mi też zostały tutaj trzy miesiące. A potem wyjadę na studia - westchnęłam.

Długo na nie pracowałam. Nie zostało mi już wiele pieniędzy do uzbierania.  Wystarczył jeden sobotni bazar. Miałam odpowiednią ilość obrazów do sprzedania. Zostało kilka z poprzedniego tygodnia. Owinęłam się szczelniej kurtką, kiedy zawiał chłodny wiatr.

- Właściwie, mało o tobie wiem Elio. Skąd jesteś?

- Urodziłem się we Włoszech. Potem podróżowałem z mamą po innych krajach. Nigdy nie chodziłem do szkoły. Mama wszystkiego mnie nauczyła, a z gazet pojąłem jak grać na fortepianie.

- Co w takim razie tu robisz? - ten chłopak bardzo mnie intrygował.

- Marzę, żeby zostać uznawanym pianistą - spojrzał w gwiazdy. - Więc postanowiłem rzucić wszystko na jedną kartę i pojechać do szkoły artystycznej. Właściwie, do twojego domu trafiłem przez przypadek. Jechałem do Francji, ale zabrakło mi pieniędzy i twój tata mnie przygarnął. Jestem mu bardzo wdzięczny.

- Pięknie grasz.

- A ty pięknie malujesz. Dziękuję za obraz. Będzie mi was przypominał, jak wyjadę.

Elio uśmiechnął się w moją stronę szczerym uśmiechem, który powalał większość dziewczyn w mieście. Odwzajemnilam gest i patrząc w niebo położyłam się na dachu. Elio zrobił to samo. Wiatr przyjemnie muskał moją twarz.

Nagle poczułam na sobie oddech bruneta oraz jego bardzo bliską obecność. Zbyt bliską. Leżał oparty na łokciu i patrzył w moją stronę. Zbliżył się jeszcze bardziej, przez co czułam bijące od niego ciepło i zapach miodu i kwiatów o poranku. Musnął moje wargi swoimi, by po chwili złączyć je w krótkim pocałunku.

Odsunęłam się od niego z zamiarem zapytania co robi, kiedy drzwi wejściowe werandy otworzyły się i widać było nikłe światło z domu. Przyczepiłam się bardziej dachu, żeby nie było mnie widać i gwałtownie odepchnęłam chłopaka. Ten, tracąc równowagę stoczył się po dachowkach i  z szelestwem wpadl w krzaki po drugiej stronie werandy.

Wytrzymałam oddech, a kiedy drzwi się zamknęły i światło zniknęło zeszłam  na dół. Miałam nadzieję, że Elio nie wpadł w kolczaste krzewy róż.

- Elio? - szepnełam. Chmury przysłoniły lekko księżyc, przez do ledwie go widziałam.

Chłopak parsknął śmiechem dając mi do zrozumienia, że żyje i nie wpadł na kolce.

- Co jest? - zapytałam nie rozumiejąc, dlaczego nie mam dusi się ze śmiechu.

- Wystraszylaś się Chiary - chichotał.

- Chiary?

- Leyla, przecież umówiłyście się dziś na nocleg - Elio nie przestawał się śmiać.

W końcu zdałam sobie sprawę, że zupełnie wyleciało mi to z głowy, przez to cholerne spotkanie z Elio na dachu. Palnęłam się w czoło i zostawiłam tarzającego się bruneta w krzakach.

Wchodząc do mojego pokoju zastałam Chiare siedzącą na moim łóżku.

- Słyszałam szelesty w krzakach. Dobrze się z Elio bawiliście? Nie chciałam wam przeszkadzać - zaśmiała się. Przewróciłam oczami i palnęłam ją.

- Weź. Zmienię temat i zapytam, dlaczego ukrywasz się przede mną i Elenorą? - zagadnęłam odwieszając katanę w szafie.

Chiara momentalnie zastygła w bezruchu i zamilkła.

- Leyla... Ona mi się chyba podoba.

Summertime Sadness // T.Ch.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz