- Leyla pospiesz się! Spóźnimy się - jęknęła Mia szybkim krokiem przemierzając korytarz.
Staralam się dotrzymać jej kroku, jednak rudowłosa miała dłuższe nogi.
Zaczęłam więc biec, żeby zdążyć na czas na wykład. Była to pierwsza lekcja z nowym wykładowcą. Wolałam się nie spóźnić, by nie zrobić na nim złego wrażenia.Korytarze uczelni były niewyobrażalnie długie i szerokie. Dotarcie na drugie piętro zajęło nam pięć minut, z czego dotarcie do sali numer dwieście - kolejne pięć. Chociaż właśnie mijało drugie pół rocze mojego drugiego roku na studiach, nie mogłam się przyzwyczaić do tego wielkiego budynku.
Uczelnia była połączona z akademikiem korytarzem, więc nie trzeba było biec z jednego końca placu szkolnego, na drugi. A plac był również ogromny.
Wpadłyśmy zmachane do sali, jeszcze za nim przybył wykładowca. Usiadlyśmy na wolnych miejscach i wyjelysmy zeszyty. Kątem oka zauważyłam, że zeszyt Mii cały jest pobazgrany. Widać było, że wykłady ją nudzą.
Włoszka była bardzo utalentowana, ale nie lubiła malowania, czy szkicowania. Zawsze wolała zostać pisarką, napisać bestseller który każdemu się spodoba. Jednak jej surowy ojciec posłał ją na COA. Według niego pisarstwo jest nie opłacalne, że to zwykle wymyślanie bajeczek i zamydlanie rzeczywistości. A malarstwo jest czymś poważniejszym i dojrzalszym.
Gdyby nie moje przekonywania do pozostania tu, Mia już dawno by zrezygnowała i zmarnowala swój talent. Postanowiła więc między wykładami pisać powieści. Jej styl pisania bardzo mi się podobał i chociaż zawsze wolałam poezję, chętnie czytałam jej dzieła. W naszym nie wielkim akademikowym pokoiku aż roiło się od jej ręcznie pisanych powieści.
Do sali wszedł nauczyciel. Był młody i nie wyglądał na tubylca. A muszę przyznać, że po spędzeniu dwóch lat we Włoszech zaczęłam odróżniać cudzoziemców od stałych mieszkańców. Mężczyzna wyglądał raczej na kogoś z moich stron. Był całkiem przystojny, a jego twarz pokrywał lekki zarost.
Różnił się od naszego poprzedniego wykładowcy, który przeszedł już na emeryture. Profesor Loui był zgoszkniały i prawie każdy sie go bał. Natomiast on miał przyjazny wyraz twarzy i zachęcająco się do nas uśmiechał.
- Dzień dobry! - przywitał się - Nazywam się Gavin i od dziś będę waszym wykładowcą szkicu.
Zasiadł za biurkiem i zaczął przeglądać jakieś papiery.
- Na samym początku, chciałbym ogłosić, że malarz, z którym mieli spotkać się zwycięzcy konkursu, nie przyjedzie.
Po sali przebiegły jęki zawodu. Ja również byłam lekko zawiedziona. W końcu zajelam drugie miejsce w konkursie i zawsze marzyłam, żeby spotkać sławnego malarza.
- W zamian, odwiedzi nas młody, rozpoczynający karierę pianista...
- Pianista odwiedzi zwycięzców malarskiego konkursu? - Mia wyglądała jakby właśnie opowiedzieli jej nie śmieszny żart.
- Cicho - syknęłam zła, że nie usłyszałam dalszej wypowiedzi profesora.
W pomieszczeniu słychać było podniecone szepty płci żeńskiej. Widocznie nazwisko pianisty, którego nie zdołałam wyłapać, zrobiło wrażenie.
Gavin rozmawiał jeszcze o innych sprawach dotyczących prowadzonych przez niego lekcji. Jednak nie słuchałam już tych nudnych wykładów na temat planu oceniania, czy wymogów. Moje myśli zaprzątał gość, którego miałam spotkać za trzy dni. Moje marzenia prysły. Zupełnie nie miałam ochoty spotkać się z jakimś, mało mnie interesującym, muzykiem.
W końcu lekcja się skończyła. Mialam zamiar zapytać nauczyciela o nazwisko pianisty, jednak nie zdążyłam i nauczyciel szybko wybiegł z pomieszczenia.
- Idziemy na kawę? - zapytała rudowłosa znajdując mnie w tłumie innych studentów.
- Jasne - uśmiechnęłam się. Naszą tradycją stało się chodzenie po zajęciach na kawę. Mia zawsze zabierała mnie do swojej ulubionej włoskiej kawiarni. A kawa i ciasta były tam przepyszne. Czasami aż tęskniłam za bakaliowym ciastem Marzi.
Ostatni raz widziałam się z nią i ojcem w wakacje. W Boże Narodzenie nie miałam jak pojechać do rodzinnego kraju ze wzgledu na duże zaspy śniegu. Zmuszona zostałam spędzić Święta w akademiku z Mią. Ale nie mogłam narzekać.
Usiadlyśmy z przyjaciółką na naszym ulubionym stoliku na tarasie kawiarni. Stał pod ogromnym drzewem, który w czasie majowych upałów dawał cień. Jeszcze miesiąc i znowu stanę w progach mojego domu.
Usadowiłam się na jednym z miejsc i czekałam aż ktoś przyjdzie zebrać nasze zamówienie. Mia skupiona zaczęła pisać kolejny rozdział swojej nowej powieści, a ja zajelam się szkicowaniem.
Odwróciłam na chwile wzrok od kartki, żeby popatrzeć w stronę przechodzących ludzi. Nagle moją uwagę przykuł chłopaka. Przez chwilę miałam wrażenie, że to Elio w towarzystwie mężczyzny w garniturze. Zszokowana przyglądałam się przez chwilę, aby upewnić się, że to on.
Stanął przede mną kelner, zasłaniając mi widok. Wyrwalam się z letargu i złożyłam zamówienie. Mężczyzna odszedł, a ja straciłam z oczu postać przypominającą Elio. Być moze był to tylko zwid.
Tak dawno go nie widziałam. W ciągu półtora roku we Włoszech ani razu się na bruneta nie natknęłam. Być moze pochodził z innego regionu Włoch. Jeżeli bym go gdzieś zobaczyła to zapewne bym go nie poznała. Na pewno dorósł.
Zdążyłam o nim zapomnieć. Chociaż w głębi duszy wciąż tęskniłam i miałam mu za złe że mnie zostawił uznając mnie za dziewczynę od letnich romansów.
_____________________Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodobał 🥺👉👈
CZYTASZ
Summertime Sadness // T.Ch.
Short Story𝚁𝚘𝚔 1986 Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...