Chodziłam bez celu po mojej pracowni. Na sztaludze leżało białe płótno, a ja trzymałam w dłoni pędzel. Próbowałam coś namalować, ale nie miałam na to weny. Nic nie przychodziło mi do głowy, a dawna inspiracja Elio gdzieś wyparowala. Westchęlam przeciągle patrząc w sufit, na którym kiedyś namalowałam gwiazdy.Tydzień temu złożyłam papiery na COA. Teraz wystarczyło czekać na ich odpowiedź. Miałam wrażenie, że ojciec i Marzia stresują się tym bardziej niż ja. Odstawiłam pędzel i wyszłam z pokoju wiedząc, że nic nie namaluje. Przeszłam przez korytarz z zamiarem pójścia do swojej sypialni, ale zatrzymały mnie otwarte drzwi pokoju Elio. Nieśmiało zajrzałam do środka. Chłopak siedział właśnie przy fortepianie i szykował się do grania. Jego długie, smukłe palce delikatnie dotykły klawiszy. Oparłam się o framugę i zaczełam go słuchać.
Po kilku minutach błogiej nostalgi Elio przestał grać. Odwrócił się w moja stronę i uśmiechnął. Odwzajemnilam uśmiech i spojrzałam w podłogę. Poczułam ciepło jego ciała tuż obok mnie. Pachniał miodem i latem. Chłopak chwycil moja głowę i powoli podniósł, tak, żeby popatrzeć mi w oczy. Były tak bardzo hipnotuzujace. Zakochałam się w tych oczach. Rysach twarzy, lokach, smuklych palcach. W tej jego tajemniczości, która tak bardzo mnie pociągała.
Połączył nasze usta w długim pocałunku. Kiedy skończył, mocno się do niego wtuliłam.
- Nie chcę, żebyś kiedykolwiek wyjeżdżał - szepnełam. Elio wplutł palce w moje włosy i mocniej przytulił.
- Będę tęsknił - odparł. Cmoknął mnie szybko w usta i wyszedł z pokoju. Spogladalam za nim, jak schodzi po schodach w lekkich podskokach.
***
Wyszłam do ogrodu. Otworzyłam furtkę prowadzącą do posiadłości Chiary. Idąc wydeptaną ścieżka zauważyłam siedzącą na tarasie Eleanor i Chiare. Zwolnołam kroku, żeby mnie nie zauważyły.
Eleanor mocno przytulila moja przyjaciółkę i pocalowala w usta. Następnie pożegnała się i poszła. Odczekałam chwilę widząc, że Chiara jest rozanielona i zapewne w brzuchu latały jej właśnie motyle.
- Chiara, czy ty i... - zagadnęłam z uśmiechem wchodząc na taras.
- Tak! - krzykneła podniecona. - Wiedziała byś to? Eleanor jest zupełnie taka sama jak ja. To chyba znaczy, że nie jestem taka dziwna.
- Miłość jest trudną zagadką. Tak się cieszę! - przytulilam ją i usiadłam obok na kanapie.
- Lepiej mów, czy ty kręcisz coś z Elio. Wiesz jak on na Ciebie patrzy?
Zarumienilam się lekko na wzmianke imienia chłopaka.
- Czyli tak! Wiedziałam. Pasujecie do siebie - gruchotała widząc moje wypieki na twarzy.
- Leyla! Przyszła odpowiedź z COA! - Marzia uratowała mnie od dalszej, nie potrzebnej gadaniny Chiary.
Szybko pobiegłyśmy do mojego domu za kobietą. Ojciec czekał już w salonie. Elio poruszony tym, że dzieje się coś ciekawego stał na schodach i opierał brodę na balustradzie. Mocno zestresowana usiadłam na kanapie. Spojrzałam w stronę chłopaka, a on uśmiechnął się dodając mi otuchy. Chiara usiadła na oparciu fotela tuż obok mnie.
Marzia podała mi kopertę, a ja otworzyłam ją zdrżącymi palcami. Wyciągnęłam z niej złożony na pół złoty papier na którym wykaligrafowane były litery COA.
- Droga Pani Leylo Cooper - zaczęłam czytać na głos, aby każdy mógł usłyszeć. - Dziękujemy za złożenie papierów na nasze studia. COA jest jednym z najlepszych collegów, do którego trafiają przyszłe światowe gwiazdy. Obejrzeliśmy Pani pracę i stwierdziliśmy, że nie są one wystarczająco dobre.
Przerwalam i poczułam ściśnięcie w żołądku. Wszyscy wstrzymywali oddech czekając, aż znowu zacznę czytać.
- Artysta powinien być wyrobiony i stawiać sobie najwyższe poprzeczki. Jednak to nie znaczy, że Pani nie przyjmiemy. Od tego są college, aby dokształcić swoich przyszłych artystów. Bardzo się cieszymy, że dołączy Pani w progi naszej szkoły. Bardzo miło będzie nam Panią zobaczyć w przyszłym roku akademickim.
- Przyjęli Cię! - krzykneła Chiara i przytulila mnie za nim w ogóle skończyłam czytać.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Byłam gotowa na odrzucenie po przeczytaniu pierwszych zdań. A jednak się dostałam.
- Jestem dumny - powiedział ojciec i kiedy tylko Chiara odkleiła się ode mnie, mocno mnie objął. Wtuliłam się w niego nadal nie dowierzając.
- Chodź tu skarbie - Marzia wystawiła w moja stronę ręce i zamknęła w objęciach. Widziałam, że ledwo powstrzymuje łzy.
- Już za miesiąc nas opuścisz. - Wytarla fartuchem kilka łez. Spojrzałam na nią z troską i cmoknęłam w policzek.
- Przecież nie opuszczam was na zawsze. Będę przyjeżdżać - obiecałam. Kiedy przytulania i gratulacje się skończyły popatrzyłam w stronę schodów. Elia już tam nie było.
Pod wieczór wybraliśmy się z Elio na rowerową przejażdżkę w strone pagórków. Zsiadlam z roweru, rzuciłam go lekko na trawę i pobieglam na szczyt wzniesienia. Wiatr rozwiewał moje blond włosy na wszystkie strony, a promienie zachodzącego słońca okalały twarz pomarańczową barwą.
Usiadłam na trawie i zaraz potem pojawił się obok mnie Elio. Z cichym westchnieniem opadł obok mnie. Podciągnelam nogi bliżej siebie i położyłam na kolanach brodę. Wchłanialam widok pomarańczowo-różowego nieba. Co jakiś czas czulam na sobie wzrok bruneta.
Kiedy znudziło mi się siedzenie położyłam głowę na kolanach Elio. Chłopak pochylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta. Przymknelam oczy, a on zaczął bawić się moimi włosami.
- Gratuluję dostania się na studia - powiedział po długiej chwili milczenia. - Wiedziałem, że się dostaniesz. Pięknie malujesz.
- Dzięki - odparłam, otworzyłam oczy i zaczelam mu się przyglądać. - A ty, wybierasz się na jakieś studia?
- Być może. Jeśli wszystko pójdzie dobrze.
Zamilkliśmy. Jego loki gładko opadły na twarz pod wpływem powiewu wiatru.
CZYTASZ
Summertime Sadness // T.Ch.
Short Story𝚁𝚘𝚔 1986 Pianista. Nowy lokator ogromnego domu blondynki o duszy artysty. Jedno spojrzenie w oczy i dziewczyna już nienawidzi bruneta. Przed wyjazdem na studia, Leyla postanawia spędzić czas na żywiole. Robi nowe, nie zawsze dobre rzeczy, ogląda...