Na wstępie chcę Was wszystkich przerosić za to, że rozdział nie pojawił się o 23. Miałam problemy techniczne, gdyż wyskakiwało mi powiadomienie że jest błąd i nie można odzyskać części. Próbowałam resetować wattpada jak i telefon, ale to nie pomogło, więc musiałam napisać ten rozdział od
nowa. Wybaczcie...〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️
-Uwielbiam się przytulać - powiedziałam do chłopaka.
-Nie wolisz przytulać Trombę? - zapytał.
-Wiesz... Tromba mnie skrzywdził... - zaczęłam.
-Jak to? Coś Ci zrobił?! - zapytał głośno Krzychu.
-Ciszej, Kamil. Powiem Ci jak będziemy wracać. Okej?
-Nie, masz mi powiedzieć teraz.
-Nie.
-No mów, mi możesz zaufać - nalegał.
-Krzychu, ja Ci ufam bezgranicznie, ale po prostu warunki w których jesteśmy, nie sprzyjają mówienia takich rzeczy.
-Rozumiem, ale powiedz, zrobił Ci coś?
-Nie, wszystko jest w porządku.
-To dobrze - powiedział czule. W tym samym momencie moja mama zapukała do pokoju, chcąc poinformować nas, że goście już przyszli. Wyszłam na korytarz, każąc zostać w pokoju Krzychowi.
-Lara! Jeju! Jak ty wyrosłaś! - krzyczała ciocia Bożenka.
-Ciociu, mam 20 lat, to normalne.
-Widzę, że mama nie żałuję Ci jedzenia... - zrobiła zniesmaczoną minę. - Ale to nic! Zapiszę cię do dietetyka i będziesz chuda.
-Ciocia sugeruje, że jestem gruba?
-Kochaniutka, z taką wagą i wyglądem w życiu nie znajdziesz mężczyzny.
-A ja już mam chłopaka - odpowiedziałam.
-Ha ha - zaśmiała się. - Niezły żart, dawno takiego nie słyszałam.
-To nie żart - powiedziałam.
-Przestań, wymyślony chłopak się nie liczy.
-On żyje naprawdę.
-Te bałwany z internetu co ich oglądasz też się nie klasyfikują - stwierdziła ciotka.
-Po pierwsze, to nie są bałwany, tylko moi najlepsi przyjaciele. Po drugie, mój chłopak ma na imię Kamil i jest tu ze mną - powiedziałam i zawołałam przyjaciela. Ciocia gdy go zobaczyła stanęła nieruchomo i nie wiedziała co powiedzieć.
-Dzień dobry, Kamil jestem - wystawił rękę w stronę cioci w celu przywitania się, ale nie dostał odpowiedzi. Ciotka tylko cicho burknęła i zapatrzona w siebie poszła do salonu, gdzie był jej mąż wraz z dwójką dzieci, oraz babcia z dziadkiem i chrzestni Pauliny.
-Jakby co, to Lara ma cudowną figurę i kocham ją taką, jaka jest - powiedział jeszcze Krzychu, ale tym razem bardziej do mnie niż do niej. Odwrócił się i złapał mnie za biodra. Popatrzył mi się w oczy, a ja nie mogłam odciągnąć od niego wzroku. Był cudownym facetem, ale moje serce należało do Tromby. To właśnie Mateusz zasługuje na to, aby mnie dotykał, aby mnie przytulał i całował. Kamil jest tylko próbą. Moim pierwszym chłopakiem, ale niestety sztucznym.
-Będziecie się całować? - zapytała Paulinka, która od kilku minut wpatrywała się w nas.
-Co, nie! - krzyknęłam i odsunęłam się od chłopaka jak poparzona. Po chwili do mnie dotarło, że jednak nie powinnam była tego robić, bo przecież udawaliśmy parę. - Robimy to tylko wtedy, kiedy małe dzieci nam nie przeszkadzają - dodałam.
-To ja idę, a wy się całujcie - powiedziała i zaczęła podskakiwać do salonu, gdzie czekali goście.
-Nie tak prędko mała, księżniczka ma dzisiaj wielki dzień to musi zrobić wielkie wejście - stwierdził przyjaciel i szybko złapał moją siostrę. Przeżucił ją przez ramię i pozwolił jej uściąść na barana (w sensie że na ramiona, tak aby trzymała głowy). Dziewczynka zaczęła się cieszyć i chichotać. Było widać, że go polubiła. On najwyraźniej ją też.
Kamil wniósł ją do salonu, gdzie wszyscy już czekali. Na stole był tort a na nim sześć palących się świeczek. W pokoju było ciemno, gdyż rodzice chcieli zachować urodzinowy nastrój. Gdy mój tata zobaczył swoją córkę, którą niósł mój "chłopak" to od razu zszedł mu uśmiech z twarzy. Nie odzywał się, bo wiedział że już nie jest sam na sam z Krzychem. On jednak był szczęśliwy i zaczął śpiewać urodzinową piosenkę zaraz po tym, jak przekroczył próg korytarza i wszedł do salonu. Ja się do niego dołączyłam, a do nas pozostali. Moja mama w ręce trzymała nóż, którym zaraz miała pokroić ciasto. Niestety ktoś ją wyprzedził. Mój przyjaciel ściągnął ze swoich pleców Paulę, i kazał zdmuchnąć świeczki.
-Ale najpierw, pomyśl życzenie - powiedział, a dziewczynka zamknęła oczy. Po kilku sekundach znów je otworzyła i mocno dmuchnęła w stronę tortu. Ogień zgasł, a w pomieszczeniu zapaliło się światło. Poprosił on wcześniej wspomniany przyrząd do krojenia od mojej mamy, i wziął go w ręce. Kucnął, a rączkę mojej siostrzyczki zacisnął na plastikowej części noża. Zgrabnym ruchem zaczął kroić deser, po czym małe kawałki ciasta porozkładał gościom na talerzyki. Nadszedł moment rozdawania prezentów, więc każda ciocia oraz babcia z dziadkiem przyłowywali do siebie Paulinkę. Gdy już wszyscy oprócz mnie to zrobili, to poszłam do mojego pokoju po swój prezent. Niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć, mimo że zabrałam z samochodu wszystko. Wróciłam do towarzystwa i poprosiłam Kamila, żeby poszedł ze mną do pokoju obok.
-Nie kładłeś nigdzie tej paczki, którą zrobiłam dla swojej siostry? - zapytałam.
- Nie. Może zostawiłaś ją w samochodzie?
- Nie ma opcji, zabrałam z niego wszystko - odpowiedziałam.
- Może jednak?
- No nie wiem, może spadł mi gdzieś na wycieraczkę i jest pod fotelem. Bo niemożliwe, żebym go zostaliła w Krakowie.
-Na pewno nie, jak byliśmy zatankować samochód, i jak dawałem Ci hot-doga, to trzymałaś go na kolanach.
-To raczej jest w aucie. Mogę po niego skoczyć, ale daj mi kluczyki i zaraz wracam - powiedziałam.
-Nie ma opcji, nie dam ci dotykać swojego samochodu - stwierdził poważnie Kamil.
-Oj przestań gadać głupoty, daj mi te kluczyki i się nie wydurniaj. Zaraz wrócę.
-Nie mogę, nikomu go nie pożyczam - dodał.
-Krzychu, kuźwa. Przecież nie będę nigdzie jechać. Otworzę tylko drzwi, poszukam prezentu, zamknę go i wracam - powiedziałam.
-No nie wiem...
-Ejjj - złapałam chłopaka za policzki i spojrzałam mu w oczy. - Zaufaj mi.
-No dobra, trzymaj. Ale tylko zobaczę jakąś rysę czy cokolwiek, to masz przejebane.
-Grozisz mi? - zaśmiałam się.
-Nie, tylko ostrzegam - uśmiechnął się i wyjął z kieszeni klucze. Wystawił do mnie rękę i mi je wręczył. Spojrzał jeszcze raz na mnie, i poszedł z powrotem do jubilatki. Ja w tym samym momencie zarzuciłam kurtkę i już miałam wychodzić, gdy babcia zapytała mnie gdzie idę. Odpowiedziałam jej szybko, że zaraz wracam, i żeby nie zamykała drzwi. Wyszłam z domu i poszłam na podwórko, gdzie stał ulubiony samochód mojego fałszywego chłopaka. Włożyłam jeden z kluczyków w miejsce pod klamką, i go przekręciłam. Nie sądziłam, że spowoduje to otworzenie się szyb. Próbowałam je zamknąć, ciągle przekręcając kluczem w drugą stronę, ale za każdym razem samochód się zamykał. Gdy wykonałam czynność w prawidłową stronę, to okna znowu się otwierały, a gdy zrobiłam to samo w przeciwną stronę, to zamykały się drzwi, przez co nie mogłam wejść do środka. W pewnym momencie wyszedł sąsiad zapalić papieroska, a ja go tak strasznie nie lubię, że to jest masakra.
- Ooo, sąsiadka wróciła. I jak tam, ruchańsko się udało? - zapytał wścipski.
- Weź pan spierdalaj do siebie, zapal sobie jeszcze jedną fajkę, może w końcu kopniesz w kalendarz.
- A pani w ciąży jest czy co? Matka kultur I nie nauczyła?
-No kurwa niestety nie. Wypierdalaj pan bo mnie już wkurwiasz - zaczęłam się denerwować, gdyż nie mogłam zamknąć tych głupich drzwi.
- Dobra, dobra dziecko. Przestań klnąć, bo będziesz brzydka - powiedział i rzucił niedopałek papierosa na ziemię, po czym go zdeptał, spojrzał na mnie jeszc, e ostatni raz i wszedł do domu, gasząc światło.
- Jebany chuj.
- Ja czy samochód? - zapytał Krzychu, który stanął za mną.
-Jezu! Kamil! Pajacu! - zaczęłam krzyczeć. - Nie strasz mnie tak idioto! - krzyknęłam i walnęłam go ręką w ramię.
- Co ty tak długo szukasz tego prezentu? - zapytał.
- Nawet nie zaczęłam. Próbuję ustawić kurwa to jebane auto żeby był otwarty a szyby zamknięte - powiedziałam i znów przekręciłam kluczyk.
- A nie lepiej byłoby otworzyć te okna, znaleźć prezent, i zamknąć samochód? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy, po czym lekko popchnął mnie, abym odsunęła się od drzwi. - Wskakuj do środku i znajdź go, bo Twoja siostra się niecierpliwi.
- Wal się - powiedziałam i weszłam na siedzenie. Zajrzałam najpierw pod fotel kierowcy, a potem pod drugi. Znalazłam prezent pod właśnie tym drugim, dzięki czemu mogłam wyjść na zewnątrz.
- Mam! - zawołałam radośnie i wysiadłam. Kamil zatrzasnął za mną wejście i razem wróciliśmy do domu.
- Gdzie wy tak długo byliście? - zapytała moja babcia.
- Pewnie całowali się na dworzu - powiedziała uradowana moja mama.
- A gdzie tam, na sto procent udają parę. Przecież on jest taki przystojny, a ona taka brzydka, że nie uwierzę, iż są razem.
-Przestanie ciocia gadać bzdury?! - powiedziałam lekko poddenerwowana.
- Co za nie wdzięczne dziecię! Tak krzyczeć na własną ciotkę, to nonsens! - westchnęła najwyraźniej wkurzona tą sytuacją. - Nie uwierzę, póki nie zobaczę tego na własne oczy.
- Czego ciocia nie zobaczy?
-Jak się całujecie. Prawdziwa i kochająca się para może wykonać to bez względu na to, w jakiej sytuacji są oraz w jakim są towarzystwie.
- Nie robimy tego przy ludziach - wtrącił się Krzychu.
- A Ciebie ktoś prosił o zdanie? - zapytała.
- Nie, ale ta sprawa dotyczy również mnie, więc mam prawo się odzywać. Nie pocałujemy się i koniec kropka.
- To znaczy że nie jesteście razem. Mówiłam? - zwróciła się do reszty gości.
- Może zostawmy tę rozmowę na potem, Paulinko, Lara wróciła i ma coś dla ciebie - zawołała mama moją siostrę, która bawiła się w kącie lalkami z innymi dziećmi, które uczestniczyły w imprezie.
- Hurra!
- Lara, życzę Ci wszystkiego najlepszego, kochana siostrzyczko. Ja i mój chłopak przygotowaliśmy dla Ciebie mały prezent - powiedziałam i wręczyłam dziewczynce pudełko, w którym była niespodzianka. Ona od razu usiadła przed nami na podłodze i rozpakowała go. Gdy zobaczyła syrenki na pudełku, to wstała i mocno nas uściskała.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Mam najlepszą siostrę na całym świecie - powiedziała i uciekła się bawić dalej.
- Co to było? - zapytał.
- No podziękowała nam, to normalne. Tobie nikt nigdy nie dziękował? - zaśmiałam się.
- Ha, ha, bardzo śmieszne. Pytam co jej dałaś.
- To jest taki karton, na którym są narysowane jakieś obrazki. Tylko, że są miejsca, które trzeba uzupełnić, a służą do tego takie małe brokatowe gąbeczki na klej. Czaisz, że to kosztowało 200 złotych, a plansz jej tylko pięćdziesiąt? - stwierdziłam.
- Jakbym miał wybierać prezent, który tyle kosztuje, to kupiłbym jakieś dobre wino i gumki - powiedział.
- Ona ma 6 lat!
- Nie mówiłem, że dla niej - chłopak zrobił minę pedofila i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodzi, w końcu to facet.
- Ty zboczeńcu! - krzyknęłam szeptem po czym wyszłam z pokoju. On poszedł za mną.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie, a Ty?
- Za tobą.
- Ty możesz iść do swojego domu - powiedziałam zamykając mu drzwi przed nosem.
On zapukał i stwierdził:
- A ty musisz ze mną, nie pamiętasz? - w tym samym momencie przypomniało mi się, że ojczym wyrzucił mnie z domu. Wpuściłam go do swojego pokoju i zaczęłam pakować ubrania do walizki, którą miałam zawsze pod łóżkiem.
- Pomóż mi, proszę - zasmuciłam się.
- Ej, nie bądź smutna, pomogę Ci. W Domu Ekipy czeka Cię lepsze życie - próbował mnie pocieszyć.
- Tylko, że ja mam studia - dodałam.
- Co z tego, Patecki też. I jakoś daje rade. W dodatku występuje na filmach i w ogóle. Dasz sobie radę.
〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️Pożegnałam się z mamą i nadeszła pora na moją siostrę.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Muszę jechać. Do nowego domku. Będę tam mieszkała z Kamilem przez najbliższy miesiąc - odpowiedziałam.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem, ale na pewno kiedyś się jeszcze zobaczymy - powiedziałam i mocno przytuliłam Paulinkę. Dałam jej jeszcze buziaka w policzek i wstałam. Ubrałam kurtkę i zaczęłam wychodzić z mieszkania, machając jej.
- Ja też chcę iść! - krzyczała. - Mamo, ja chcę z Larą! - nie dała za wygraną i w końcu się rozpłakała. - Mamo, zostaw mnie...〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️
Jechałam z Krzychem samochodem już przez pół godziny. Cały czas patrzyłam w drogę przede mną i zastanawiałam się, co teraz będę robić.
- Lara? Lara! - wołał mnie przyjaciel.
- Tak? Coś się stało?
- Pytałem czy jesteś głodna.
- Oj przepraszam, zamyśliłam się. Tak, troszeczkę.
- Coś nie tak? Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, tak. Jest okej, po prostu myślę, co teraz będę robić... Gdzie będę wracać na wakacje, itp...
- Do mnie. Zawsze przyjmę Cię z otwartymi ramionami.
- Dzięki, jesteś mega przyjacielem - stwierdziłam i w tym samym momencie zatrzymaliśmy się na stacji. Było już ciemno, więc nikogo nie było. Widać było jedynie światło, wydostające się z budynku.
- Chcesz hot-doga czy może jakąś kanapkę? - zapytał.
- Kanapkę z szynką.
- A coś do picia?
- Ja nie chcę, ale Ty masz kupić sobie kawę.
-Ale ja nie chce kawy - odpowiedział roześmiany.
- Nie obchodzi mnie to. Nie chcę, abyś zasnął za kółkiem. Jest 23 w nocy, a ja chcę bezpiecznie dojechać do domu.
- Maleńka, jestem dobrym kierowcą.
- Wiem, aczkolwiek martwię się o ciebie. Nie chcę, żeby nam się coś stało - powiedziałam smutno. On się tylko krótko zaśmiał i poszedł do sklepu. Gdy widziałam, że już wraca, to wysiadłam z auta, żeby wyprostować na chwilę nogi.
- Trzymaj, i smacznego - powiedział i wręczył mi kanapkę.
- Dzięki, kupiłeś tą kawę?
- Tak, a co?
- Daj łyka.
-Ale już się napiłem, tu jest moja ślina.
- Trudno. Dawaj.
-Nie brzydzisz się?
- Chłopie, ja cie mogę nawet pocałować - zaśmiałam się.
-Tak? No to dawaj - powiedział i nachylił się nade mną lekko robiąc dziubek z ust. Miał zamknięte oczy, więc bez chwili zastanowienia szybko go cmoknęłam.
- Nienawidzę, jak ktoś robi dziubek.
- Z tego co wiem, całowałaś się tylko dwa razy. Teraz i z Pateckim, to dlaczego mówisz że nienawidzisz?
- Bo mnie to denerwuje?
- A to przepraszam. Czy mam szansę naprawić swój błąd?
- Chyba tak.
- A w jaki sposób?
- Pocałunkiem? Nie mam pojęcia - stwierdziłam i spojrzałam na chłopaka. Był uśmiechnięty i lekko śpiący. Objęłam go rękoma i zbliżyłam.
- Dziękuję Ci za ten dzień. Byłeś cudownym chłopakiem - stwierdziłam
- Mi też się podobało. A jak chcesz, to możemy to przedłużyć o kolejne 24 godziny.
-Wystarczy mi tyle, ile dzisiaj przeżyłam.
- Szkoda - powiedział smutno.
- Ale chcę przeżyć coś jeszcze, zanim wybije północ na zegarku...
- Co takiego?
- Chcę się z Tobą pocałować.
- Nie rozpędziłaś się trochę?
- Nie, a nawet jeśli, to ten, który nie ryzykuje szampana nie pije. A ja lubię szampana, więc tobą nie pogardzę.
- Mmmm, soczysta propozycja.
- Soczysta, jak moje usta, chcesz się przekonać?
- Z wielką chęcią - stwierdził i nachylił się. Nasze wargi się złączyły, a ja nie mogłam uwierzyć, że to robię. W ciągu kilku dni całowałam się już z dwoma facetami. Podobało mi się. Krzychu tak dobrze całuje. Namiętnie, powoli i delikatnie. Z gracją rusza ustami. To był najlepszy pocałunek jak do tej pory. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy. Przytuliłam go mocno i znów wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Kochałam to ciepło, które czułam.
- Zimno mi - powiedziałam. - Kamil, możemy jechać już do domu? Śpiąca jestem.
- Mi też robi się chłodno. Masz rację, wracajmy już. - po tych słowach wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Przed nami było ponad godzinę jazdy, więc musieliśmy się śpieszyć. Po drodze do domu zasnęłam.⏩➖➖➖➖➖➖➖➖⏪
2450 słów!
Pierwszy raz tak długo pisałam rozdział.
Jest godzina 02:54 więc uszanujcie to, co dla Was robię.
Kolejny rozdział pojawi się jak będzie DUŻOOOOO gwiazdek hahaKocham Was, buziaki ❤️
CZYTASZ
To nie moja wina, że Cię KOCHAM - Tromba
FanficLara to 20 letnia dziewczyna mieszkająca w Krakowie. Jej marzeniem jest zostanie z zawodu weterynarką. Uczy się na studiach, do którego również uczęszcza jej najlepsza przyjaciółka Weronika. Jest ona Youtuberką wraz ze swoim chłopakiem Karolem. Dzię...