Uwaga, zaczęłam pisać to opowiadanie w wieku piętnastu lat i zdaję sobie sprawę z tego, że prolog sam w sobie może nie jest jakoś bardzo zachęcający, ale uwierzcie mi, jest on dość ważny a dalsze rozdziały są warte przeczytania.
Miłego czytania!Mimo tego, że był to dzień w środku lata, to pogoda w żaden sposób tego nie oddawała. Ulewny deszcz dudnił w szyby, obijał się o rynny i dach, tworząc w pewien sposób spokojną melodię. Silny wiatr poruszał gałęziami drzew, przez co delikatnie stukały w okna. Widok za oknem był również przygnębiający, ciemne, deszczowe chmury jakby zapowiadały przyszłość.
Blondyn przebudził się, jednak nie było to spowodowane odgłosami z zewnątrz. Zauważył, że w pokoju było chłodno, jednak nie wiedział, co było tego przyczyną. Poczuł, że ktoś go szturcha i coś do niego mówi. Był jednak tak rozespany, że nie mógł zidentyfikować, od kogo pochodzi ten głos. Odwrócił się więc w stronę wydobywającego się odgłosu, uchylił powoli powieki i otworzył usta, żeby wydrzeć się na jakiegoś skrzata, którego pewnie wysłała jego matka, żeby go obudził.
- O cześć księżniczko. Nareszcie wstałaś.
- Zamknij się Zabini - mruknął Malfoy, rozpoznając głos ślizgona, po czym przejechał dłonią po twarzy.
- No no, zajebiste przywitanie przyjaciela. Ja tu mówię ci komplementy, a ty się jeszcze obrażasz. Złość piękności szkodzi, a ty, w porównaniu do mnie, nie masz za bardzo czym szastać - powiedział Blaise z ogromnym uśmiechem na twarzy i rozwalił się na jednym z czarnych foteli stojących w rogu pokoju.
- Komplementy? I że niby nie mam czym szastać? - powiedział Draco lekko urażonym, ale i rozbawionym głosem, podnosząc się do pozycji siedzącej i zsuwając z siebie biało-szarą kołdrę. Jak zwykle spał tylko w bokserkach, jednak nie miał zamiaru przejmować się tym, czy Zabiniemu to przeszkadza. Znając jego bezpośredniość i bezwstydność, pewnie nie miał nic przeciwko. Zresztą to on wszedł mu do pokoju bez pytania.
- Ty się teraz tym nie przejmuj, masz inne rzeczy na głowie - powiedział Zabini, dziwnie się uśmiechając.
- O co ci do cholerny chodzi? Dopiero co wstałem i... - zaczął blondyn, jednak spostrzegł, gdzie skierował się wzrok jego przyjaciela - Cholera!
Malfoy, gdy tylko zauważył sporą kałużę wody przy otwartym oknie balkonowym, zawołał jednego ze swoich skrzatów i rozkazał mu, by to posprzątał. Sam jednak stał w miejscu i z niezrozumieniem patrzył się na wcześniej otwarte okno. To prawda, otwierał je wczoraj na wieczór, żeby się przewietrzyć, ale wydawało mu się, że je później zamykał. Najwyraźniej jednak tego nie zrobił.
- Stary, jesteś czarodziejem. Sam mogłeś to zrobić i to w krótszym czasie - odparł leniwie Zabini, podpierając głowę na dłoni. Na jego słowa Draco tylko przewrócił oczami.
- Przyszedłeś do mnie po coś konkretnego, czy tylko po to, żeby mnie wkurzać?
- A czy muszę mieć jakiś powód, żeby przyjść do mojego najlepszego przyjaciela? - zapytał Blaise, przekręcając w bok głowę, mrugając oczami z uśmiechem - Nie stęskniłeś się za mną?
- Tak, oczywiście, bardzo się stęskniłem za Twoim wkurwiającym głosem i jeszcze gorszymi tekstami - powiedział ironicznie Draco - O aparycji nie wspominając.
- Oj, księżniczka chyba wstała lewą nogą - powiedział, jednak gdy dostrzegł pulsującą żyłkę na skroni blondyna, uniósł ręce w obronnym geście - Dobra dobra. Twoja matka zaprosiła mnie i moją matkę na obiad a ja, że nie miałem co robić, to jestem tu wcześniej. Moja matka będzie za jakieś pół godziny.
CZYTASZ
Nie byłam sobą | Dramione
FanfictionWojna zakończyła się przegraną Voldemorta, jednak u każdego odcisnęła jakieś piętno . Hermiona razem z przyjaciółmi wraca do Hogwartu, aby dokończyć swoją edukację. Tam, razem z przystojnym blondynem zostają Prefektami Naczelnymi i muszą zacząć ze s...