Rozdział 10. Rowena Ravenclaw

436 42 33
                                    

Nagle obudził ją głośne przekleństwo wydobywające się z pokoju jej współlokatora. Myślała, że coś się złego stało, więc szybko zerwała się z łóżka i nie narzucając sobie żadnego szlafroka, wpadła do jego pokoju jak torpeda.

- Granger! Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć, co robi w moim pokoju ten twój sierściuch?! - powiedział Malfoy, próbując nie wyjść z siebie. Gdy tylko zobaczył ją w drzwiach, odwrócił się do niej prawym bokiem.

Hermiona stanęła w drzwiach, ale nic mu nie odpowiedziała. Poświęciła dosłonie pięć sekund na oglądanie jego sylwetki. Miał na sobie tylko jasne, szare dresy, do tego włosy w nieładzie. Przejechała wzrokiem po jego mocno widocznych mięśniach na ramionach, lekko zauważalnum sześciopaku na brzuchu i dostrzegła także widoczne V na biodrach, które pod tym kątem było jeszcze bardziej zarysowane. Nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny i miał ładnie zbudowane ciało. Jednak w porę się opamiętała. To Malfoy. Ten Malfoy, który ją wyzywa i jej nienawidzi, zresztą ze wzajemnością. To ten Malfoy, który był śmierciożercą i wyzywa ją od szlam. To Malfoy, który uważa się za lepszego od wszystkich i myśli, że wszystko mu wolno.

Ruszyła więc szybkim krokiem do stojącego kota przy łóżku. Obok niego stał zdenerwowany Draco. Hermiona, przez to, że niedawno wstała i się jeszcze nie rozbudziła, a obok niej był znienawidzony, ale przystojny facet i chyba przez ogólne roztargnienie, potknęła się o dywan i przewróciła się tuż przed Draco, a w tym samym momencie zapukała w okno czarna sówka. Malfoy, nie zważając na klęczącą przed nim Granger, podszedł do okna, otworzył je i wpuścił sowę. Hermiona w tym czasie niezgrabnie podniosła się z podłogi i zauważyła, że Krzywołap gdzieś uciekł. Już miała zamiar wychodzić z pokoju Ślizgona, gdy zobaczyła rudy ogon wystający spod łóżka.

Malfoy stał nadal przy oknie i czytał list. Gdy go skończył czytać, spojrzał się na schylającą się Gryfonkę. I to był okropny błąd. Jeszcze jakby tego było mało, kot Hermiony nie chciał wyjść spod łóżka i musiała się ona dużo nagimnastykować, by go stamtąd wyciągnąć. Draco więc miał dobry widok, ale stwierdził, że mimo jego wcześniej słów skierowanych do Zabiniego, nie będzie się patrzył w taki sposób na szlamę.

- Długo jeszcze tu będziesz, szlamo? - Nawet wtedy nie mógł się powstrzymać od użycia tego słowa. Był wkurwiony, a dzień dopiero co się zaczął.

Zdenerwowany przez tego sierściucha, Granger i list od matki, podszedł do drzwi, które prowadziły do salonu i zaprosił gestem, by Gryfonka wyszła, bo udało jej się już złapać kota. Cały czas starał się jednak trzymać lewe ramię za sobą lub w taki sposób, aby nie było widać Mrocznego Znaku, przez co mógł wyglądać trochę jak kamerdyner. Skrzywił się na samą myśl.

Hermiona podeszła do drzwi, myśląc, że Malfoy dał jej już spokój. Jednak, gdy przechodziła przez drzwi, podłożył jej nogę, przez co, znowu się przewróciła.

- Nienawidzę cię Malfoy! - krzyknęła ze łzami w oczach, których on na szczęście nie zauważył. Nie chciała, by widział, że w jakiś sposób ruszyło ją jego zachowanie.

Podniosła się do pozycji siedzącej i odwróciła się w jego stronę, by mu coś jeszcze nagadać, ale w tym momencie on trzepnął drzwiami. Wstała, otrzepała niewidzialny kurz z piżamy i weszła do garderoby po mundurek. Była już godzina ósma, więc poszła się ogarnąć. Z lekko trzęsącymi się rękami wrzuciła książki do torby i ruszyła do Wielkiej Sali na śniadanie. Usiadła obok Ginny, a Harry i Ron siedzieli trochę dalej z Neville'em i Deanem i rozmawiali o Quidditchu.

- Cześć Mionka, coś się stało?

- Nie, czemu miałoby się coś stać? - zapytała trochę piskliwym głosem Hermiona. Położyła głośno torbę na ławce i nałożyła sobie trochę sałatki.

Nie byłam sobą | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz