Rozdział 17. Łzy

395 40 19
                                    

Rudowłosa dziewczyna właśnie szykowała się na bardzo trudną misję i szczerze wątpiła w jej powodzenie. Musiała się przygotować na to psychicznie. Patrol z Blaise'em Zabinim. Przez bite trzy godziny.

Do tej pory nie mogła uwierzyć, że dyrektorka ich do siebie dobrała. Przecież oprócz niej i Parkinson były jeszcze dwie inne dziewczyny i trzech chłopaków! Nie mogła wybrać kogoś innego? Choć w sumie to chyba lepiej, że ona tam pójdzie, a nie na przykład Harry, bo obawiałaby się o niego przez to, jak potoczyło się pierwsze spotkanie Prefektów. Nie skończyło się ono dobrze, a będąc sam na sam, mogliby zrobić sobie większą krzywdę. Wolałaby jednak, gdyby ktoś z Puchonów albo Krukonów poszedł na ten patrol z Zabinim.

Wiedziała jednak, że nie może zbytnio podważać decyzji dyrektorki, więc westchnęła ze zrezygnowaniem cicho i wzięła szarą gumkę z szafki, by spiąć sobie włosy. Wolała swój wygląd z rozpuszczonymi włosami, jednak pewnie takie by jej przeszkadzały, bo na zewnątrz wiał lekki wiatr. Do tego też w żadnym wypadku nie miała zamiaru się stroić. Ubrała się w granatowe jeansy, błękitną koszulkę i na to założyła ciemną bluzę z kapturem. Wsadziła różdżkę w kieszeń spodni i skierowała się do wyjścia, po drodze mijając szepczące siostry Patil i Seamusa. Choć było dopiero za pięć dwudziesta, w Pokoju Wspólnym siedziało niewiele osób, bo jutro rano musieli iść na lekcje.

Ginny wyszła z pomieszczenia i skierowała się na pierwsze piętro, na które umówiła się z Zabinim. Nie było jej do śmiechu, gdy musiała się z nim spotkać. Już od ich pierwszego poznania się widać było ich niechęć do siebie. Oboje mieli temperamentne charaktery, przez co Ruda nawet nie marzyła, że uda im się w jakiś sposób dogadać. Miała jednak nadzieję, że cały patrol pójdzie spokojnie i gładko, najlepiej też jakby w ogóle się do niej nie odzywał.

Szła właśnie trzecim piętrem, gdy usłyszała jakieś odgłosy, które po chwili ucichły. Zatrzymała się za jednym z filarów tak, by jej nie było widać i po chwili wytrzeszczyła oczy. Z jednej z sal najpierw wyszła Lavender z krzywo zapiętą koszulą i lekko potarganymi włosami, a chwilę potem za nią wyszedł profesor White. Gdy zniknęli za zakrętem, Gryfonka wypuściła cicho powietrze. Przetarła oczy, jak gdyby myślała, że jej się to przewidziało. Jednak to nic nie pomogło, bo nadal w głowie widziała obraz sprzed kilku chwil, który na pewno nie był wytworem jej wyobraźni.

Właśnie przyłapała dziewczynę swojego brata prawdopodobnie na zdradzie i to do tego z profesorem. No bo na pewno nie były to żadne dodatkowe zajęcia, bo jest już późno. Ani razu nie słyszała wcześniej o tym mniemanym romansie i trudno jej było w to uwierzyć, i mimo że od zawsze wiedziała, jaka jest Brown, nigdy nie pomyślałaby, że będzie się spotykać z profesorem, jednocześnie zdradzając swojego chłopaka. Nie lubiła jej i uważała, że nie jest ona zbyt dobra dla Rona, ale nie miała zamiaru wtrącać się w czyjeś sprawy. Jednak z drugiej strony, to był jej brat i mogłaby go poinformować. Ale teraz było już za późno na takie spotkanie, zresztą pewnie i tak by jej nie uwierzył.

Nagle przypomniało jej się, że musi iść na patrol, więc pobiegła na ustalone miejsce, aby się nie spóźnić. Gdy dotarła do drzwi wyjściowych Hogwartu, ujrzała ciemną sylwetkę opierającą się o jedną ze ścian. Wrota były otwarte i powstawały cienie, które miejscami wyglądały przerażająco. Weasley'ówna starając się unormować oddech i zignorować dreszcz biegnący wzdłuż jej ciała, podeszła bliżej do Ślizgona.

- Dziesięć minut spóźnienia - powiedział poważnym tonem, nadal stojąc tyłem do Ginny.

Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, tylko poszła do przodu, z zamiarem wyjścia na zewnątrz. Jednak silne ramiona zagrodziły jej drogę. Zadarła głowę do góry, patrząc na niego spod zmrużonych powiek.

Nie byłam sobą | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz