Rozdział 9. Przeprosiny

448 40 12
                                    

- ...ale chyba nic jej nie będzie, pani profesor?

- Nie, panie Potter. Jednak musimy się dowiedzieć, czy panna Granger czegoś nie słyszała, czy widziała, gdy odpłynęła, bo jak sam pan widział, trzęsła się i pociła, a to nie jest normalne przy zwykłym omdleniu. Musimy więc koniecznie to sprawdzić.

Słyszała jakieś głosy dookoła siebie, więc powoli otworzyła oczy. Od razu wszyscy zamilkli i spojrzeli na nią. Poczuła się trochę skrępowana tym nagłym zainteresowaniem jej osobą. Rozejrzała się i zobaczyła, że przy jej łóżku stoi Pani Pomfrey, Harry, Ginny i profesor McGonagall. Leżała na jednym z łóżek w Skrzydle Szpitalnym, oprócz niej nie było tu żadnych innych poszkodowanych uczniów, bo w sumie dopiero był pierwszy dzień szkoły i nikt sobie jeszcze niczego nie zrobił. Ginny i Harry stali trochę dalej i nic się nie odzywali, bo pewnie nie wiedzieli, jak na nich zareaguje po tym, że przez cały dzień do niej nie przyszli i nie pocieszyli jej, po tym, co powiedział jej Ron. Do tego jeszcze jej samopoczucie po zajęciach z transmutacji, które nie wiadomo gdzie miało swoje źródło.

- Jak się pani czuje, panno Granger? - zapytała spokojnym tonem McGonagall. W środku była trochę przestraszona tym nagłym zajściem i tym, jakie będą tego skutki, ale wolała tego nie mówić przy swoich uczniach.

- Pani profesor, bo ja coś widziałam - powiedziała Gryfonka, niegrzecznie ignorując pytanie opiekunki swojego domu. Do tego powiedziała to trochę przestraszonym głosem, przez co inni mogli sobie pomyśleć, że to po prostu był jakiś koszmar.

- Porozmawiamy o tym, jak Pani Pomfrey da pani leki i sprawdzi pani samopoczucie. Dopiero po tym pójdziemy do mojego gabinetu i tam mi pani wszystko opowie, panno Granger.

Hermiona kiwnęła głową na znak, że rozumie, ale nadal była trochę przestraszona po tym, co się stało. Nie wiedziała w ogóle, co to oznacza. Zerknęła na zegarek wiszący na ścianie i wskazywał on godzinę szesnastą. No pięknie, pierwszy dzień szkoły, a jej już nie było na lekcjach. Westchnęła, a Pani Pomfrey przyniosła jej jakiś eliksir. Wypiła go i poczuła, jakby się na nowo urodziła. Zaznała nagle dużego przypływu energii. Był to pewnie Eliksir dodający wigoru. Gdy wypiła już całą fiolkę eliksiru, powoli wstała z łóżka, na którym do tej pory leżała i skierowała się do wyjścia za dyrektorką. Kiedy przechodziła obok Ginny i Harry'ego, mruknęła im ciche „osiemnasta, Wieża Gryffindoru". Rudowłosa kiwnęła głową, a Harry się uśmiechnął. Kasztanowłosa poszła dalej za profesor McGonagall i gdy weszły do jej gabinetu, usiadła na jednym z krzeseł.

- Więc, co pani widziała, panno Granger? - zapytała zatroskanym głosem.

- To było bardzo dziwne - zaczęła, marszcząc brwi i próbując się skupić na przeszłych wydarzeniach - Byłam w jakimś pomieszczeniu czy coś, gdzie była wszędzie jakby biała, gęsta mgła. Nie było żadnych mebli czy innych osób, po prostu sama biel. Ja miałam na sobie jakąś białą szatę, która przypominała prześcieradło i miałam związane włosy w warkocza ze złotymi pasemkami, chodź, nie przypominam sobie, bym go zaplatała. W pewnym momencie zauważyłam idącą w moją stronę jakąś kobietę.

- Mówiła coś? - zapytała lekko zmartwionym głosem dyrektorka. Ta część wypowiedzi kasztanowłosej ją najbardziej interesowała i była kluczowa, do stwierdzenia, co to było i co oznaczało.

- Tak, mówiła do mnie o jakiejś mocy, że dostanę ją w drugą sobotę jedenastego miesiąca, czyli w połowie listopada. Mówiła też, że będzie ona potrzebna do walki ze złem, że mam się uczyć nad nią panować i, że dzisiaj zostałam przez nich wybrana, ale nie wiem, kim oni są. Podobno czekali na mnie setki lat. Potem zaczęłam zadawać pytania - tu profesorka uśmiechnęła się dobrodusznie, bo co innego mogła w takiej sytuacji Hermiona, niż zadawanie pytań - ale ta pani nic mi nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i odeszła. Potem słyszałam jakieś głosy, które coś śpiewały, a później poczułam, jakby duch przeze mnie przeszedł i usłyszałam męski głos, tym razem w głowie. Mówił, że te śpiewane słowa, które słyszałam, to fragmenty przyszłości i mam sama zdecydować, co z tym zrobię. Potem nastała znowu ciemność i obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Ale pani profesor, ja wątpię, czy to, co opowiadam, rzeczywiście się stało. Pewnie to był jakiś sen czy coś, a ja robię tylko niepotrzebnie wokół siebie zamieszanie i jakieś problemy już w pierwszym dniu szkoły.

Nie byłam sobą | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz