8. O krok od śmierci

2.6K 169 18
                                    

Przez następne dni Ether odprowadzała sumiennie trójkę Gryfonów pod wieżę i szybko uciekała w akompaniamencie nawoływań Sir Cadogana. Dyrektor zażądał również codziennych patrolów - cztery dni w tygodniu prefekci domów a piąty dzień naczelni. W weekendy straż trzymali nauczyciele.

Mecz Quidditcha zbliżał się bardzo szybko. Ether miała za zadanie pilnować Harry'ego w czasie treningów. Oliver Wood - kapitan drużyny Gryffindoru nie był zadowolony z tego pomysłu, zważając, że dziewczyna była blisko z Cedrikiem, który z kolei był w drużynie Hufflepuffu, więc spokojnie mogła wyjawić mu całą taktykę. Jego obawy nabrały większego sensu, kiedy dzień przed meczem został poinformowany o zmianie przeciwnika. Zamiast grać przeciwko Ślizgonom mieli zmierzyć się z Puchonami. Wiedział, że Harry nie może pilnować Daft, był za młody, więc przy szatynce wyglądałby niedorzecznie. Zastanawiał się, kiedy nagle go oświeciło. Widział niedawno, jak bliźniacy rozmawiają z dziewczyną, więc była to idealna okazja do uratowania sytuacji. Po ostrym treningu przetrzymał w szatni dwójkę chłopaków i wyjawił im swój plan.

- Bez obrazy, Oliver, ale obawiam się, że masz już obsesję - powiedział Fred.

- Raczej paranoje.

- Przestańcie na chwilę, dobra? To jest bardzo ważna sprawa! Jutro gramy z jej chłopakiem mecz, a ona może mu wyjawić całą taktykę! TO BARDZO POWAŻNE! - krzyknął. 

- Daj spokój, Panie Kapitanie - machnął ręką George. - Ona nic mu nie zdradzi. Diggory nawet nie jest jej chłopakiem.

- Mało mnie obchodzi kim dla niej jest - powiedział. - Ważne, że są blisko. Ona wszystko widziała, więc, proszę, idźcie za nią. W miarę dyskretnie. Zagadajcie ją czy coś, nie wiem, cokolwiek. Byleby nie zdążyła się z nim spotkać.

- To niemożliwe, Oliver - powiedział Fred. - Obawiam się, że gołąbeczki mają dzisiaj patrol. Ale spokojnie Ether nic nie wygada, ona jest w porządku.

Wood tylko jęknął głośno. Jeżeli Ether piśnie chociaż słowo odnośnie treningu - będą skończeni.

Ale dziewczyna nawet nie myślała o tym, aby cokolwiek komukolwiek powiedzieć, ba, nawet nie zwracała uwagi na boisko, więc nie miała zielonego pojęcia, co się działo. Odprowadziła tylko chłopaka pod wieżę i ruszyła w stronę lochów po Cedrika. Trening przedłużył się, więc weszła do pomieszczania równo o godzinie spotkania. 

- Cześć - rzucił chłopak, po czym wyszli na korytarz i udali się na patrol. - Myślałem, że będziemy chodzić po lochach a nie spacerować obok Gryfonów.

- Uwierz, ale mi też nie bardzo uśmiecha się tam iść - pomyślała o ciągłych nawoływaniach Sir Cadogana. - Stresujesz się przed meczem? Słyszałam, że zmieniły się plany i jutro gracie z Gryffindorem.

- Tak - stwierdził. - Mieliśmy parę treningów, ale nie ćwiczyliśmy tak intensywnie jak Wood. Myślę, że nie mamy z nimi szans - zaśmiał się cicho. 

- Mówiłam ci, że jesteś najlepszy - uśmiechnęła się, chociaż chłopak tego nie widział. - Czekaj, chyba coś słyszałam.

Zatrzymali się nagle i nasłuchiwali. Ether gwałtownie odwróciła się i wymierzyła różdżką. Parę metrów za nimi stali Fred i George z kawałkiem papieru w rękach. Wyszczerzyli się tylko i stanęli prosto.

- Jaka ładna noc, Georgie, prawda? - zapytał jeden.

- Racja, Freddie. Nic tylko patrzeć w gwiazdy.

- Co wy tu robicie? - odezwał się Cedrik. - Już dawno po ciszy nocnej, a poza tym kto was wypuścił z Pokoju?

- Mieliśmy trening i późno skończyliśmy - stwierdził Fred i pokazał swoją ubrudzoną koszulkę. - Właśnie idziemy do wieży.

Herbata 》Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz