Lipiec zaczął się bardzo upalnie, a miało być jeszcze gorzej. W niewielkim pokoju Ether po podłodze walały się zużyte pergaminy, z kilkoma nabazgranymi atramentem zdaniami. Chciała napisać listy do przyjaciół, których w końcu miała i do których przecież mogła się odezwać, ale skoro wcześniej tego nie robiła, jakim cudem miała od razu napisać idealny? Sam początek „Droga Nathalie" albo „Kochany Cedriku" brzmiał dla niej okropnie i najlepiej w ogóle by go pominęła, ale bez niego jednak list wydawał się dziwny. Sama nie wiedziała czego chce i to było najgorsze.
Z frustracji porwała kolejny kawałek pergaminu i rzuciła nim w róg pokoju, a Edward siedzący w klatce zaskrzeczał i zatrzepotał skrzydłami, z których kilka piórek spadło na podłogę.
Minęło kilka dni wakacji, a Ether dalej czuła pustkę. Dlatego w przypływie nagłej odwagi, która w ostatnim roku dosyć często brała się znikąd, przebiegła pół sierocińca w poszukiwaniu jednej kobiety, którą przyprawiała o siwiznę przez ostatnie trzynaście lat. Znalazła ją wychodzącą z pokoju na parterze z miseczką w dłoni.
Kobieta jedynie zmierzyła ją wzrokiem i kiwnęła głową na przywitanie. Poczekała chwilę na niemiłą uwagę, którą dziewczyna obdarzała ją od kilku lat, a zaczęło się w momencie, w którym nauczyła się pyskować, ale nic takiego nie nastąpiło. Posłała jej tylko pytające spojrzenie.
- Coś ważnego? - nastolatka zaprzeczyła. - Jeśli masz zamiar stać tak cały dzień i nic-nie-robić, to przynajmniej mi pomóż nakarmić Sylvestra i Ursulę, a potem rób co chcesz.
Ether uznała to za znak z niebios.
Od tygodnia myślała nad pogodzeniem się z opiekunką, skoro w Hogwarcie udało jej się to z pięcioma osobami, to co stoi na przeszkodzie z jedną?
Może osiem lat dogryzania sobie, ale to drobiazg.
Podążyła posłusznie za kobietą i chwyciła w dłonie miseczkę z owsianką. Po chwili znalazły się w pokoju sąsiadującym z poprzednim.
Na podłodze siedziały bliźniaki – oboje o ciemnych jak smoła włosach i jasnych oczach, ubrani w błękitnie bluzki i krótkie ciemne spodenki.
Kobieta wzięła na kolana dziewczynkę, uznając, że jest bardziej narwana niż chłopiec, którego Ether już karmiła.
To nie tak, że nie lubiła dzieci. Ona ich nienawidziła, chociaż starała się nie okazywać odruchu wymiotnego na ich widok. Kochała zwierzęta i opiekowała się nimi jak małymi dziećmi, jednak w jej przypadku odwrotna sytuacja nie miała miejsca. Puszystego kota, który i tak spada na cztery łapy, delikatnie postawiłaby na ziemi, a dziecko 'przypadkowo' o nią rzuciła. Te małe potwory nie były dla niej i jeśli w przyszłości miałaby jakiegokolwiek mieć, to musiałaby być czymś odurzona, albo upojona Amortencją lub innym miłosnym eliksirem. Przez brak rodziców czuła, że sama nie byłaby w stanie zająć się jakimkolwiek dzieckiem. I nawet jeśli kiedyś by chciała, to nie została do tego stworzona.
Pochłonięta myślami, nie zauważyła, kiedy w miseczce skończyła się owsianka, a Sylvester zaczął się wiercić na jej kolanach, przez pustą łyżeczkę wkładaną do jego ust.
Po południu tego samego dnia, kiedy Ether jeszcze raz zebrała całą swoją odwagę, co było dwa razy trudniejsze niż rano, i wyszła na poszukiwania swojej opiekunki. Znalazła ją zapatrzoną w okno z kubkiem kawy w dłoni.
- Pani Grey?
Kobieta podskoczyła w miejscu i szybko obróciła się w stronę Ether.
- Spacer? - W jednej chwili uleciała z niej cała odwaga i była w stanie wykrztusić z siebie tylko to jedno słowo.
CZYTASZ
Herbata 》Cedrik Diggory
FanficEther Daft, jako puchonka piątego roku, oprócz bycia (zbyt łagodnym jak niektórzy uważali) prefektem, idealną uczennicą specjalizującą się w magicznych zwierzętach i maniaczką cytrusowej herbaty, posiadała dar wpadania w kłopoty. Jej niezwykle zdoln...