1. Dwa lata

7K 265 102
                                    

Mimo przebudzenia i nieznośnego światła wpadającego do białego jak kreda pokoju, wciąż miała zamknięte oczy. Nasłuchiwała dźwięku  kroków oraz wrednego głosu wołającego na poranny posiłek. Uwielbiała denerwować kobietę, która wypruwała sobie żyły, byleby zachować pozory normalności dziewczyny. Mimo że zachowanie to było iście ślizgońskie szatynka należała do domu borsuka. Dziewczyna pogrążyła się w marzeniach, gdy do pokoju wpadła niska, dość pulchna kobieta.

- Wstawaj, Daft! Myślisz że jesteś jedyną osobą w tym sierocińcu? Śniadanie nie będzie na Ciebie czekać wieczne! Och, zapomniałam przecież możesz je sobie podgrzać prawda? Czarownice takie jak Ty powinny potrafić takie rzeczy, ale, ups, jaka szkoda - nie możesz przecież używać tych swoich patyków w tej placówce. WSTAWAJ WRESZCIE, BO INACZEJ DOTRĘ DO CIEBIE W INNY SPOSÓB!

- Nie śpię przecież, no - burknęła i w geście niezadowolenia zakopała się głębiej w pościel.

- Wstawaj, jasne? Masz dzisiaj jechać do tej twojej wymarzonej szkoły a ja nie chce Cię oglądać ani chwili dłużej, Jak myślisz niewdzięcznico, czy twoi rodzice byli by zadowoleni gdyby widzieli jak bardzo niegrzeczna jesteś?

- Moi rodzice nie żyją! - warknęła. - Mogłabyś iść? Chciałabym się przebrać.

Kobieta prychnęła i wyszła. Szatynka otworzyła swoje oczy, usiadła i przeciągnęła się ziewając, po czym spojrzała w malutkie lusterko.

Jej włosy sterczały na wszystkie strony, blada cera była w najlepszym od rozpoczęcia wakacji stanie a oczy smutno patrzyły w odbicie. Mimo że kochała Hogwart co roku smucił ją widok grup przyjaciół, podczas gdy ona rozmawiała jedynie z nauczycielami i skrzatami, a jej jedynym przyjacielem była cytrusowa herbata.

Westchnęła i wstała. Przebrała się w czarne jeansy oraz narzuciła ciemną bluzę. W kapciach wyszła z pokoju i udała się po śniadanie, ponieważ naprawdę zaczynało burczeć jej w brzuchu. Nie patrząc nawet na osobę przed nią, chwyciła talerzyk z kiełbaską i wróciła do swojej oazy. Z posiłkiem w ustach wrzucała ostatnie książki do kufra oraz więcej kolorowych skarpetek.

W pośpiechu założyła białe adidasy i wybiegła z pokoju. Czekając na starszą kobietę wypiła herbatę, przy okazji parząc się w język ("Doprawdy, wstyd mi za ciebie"). Powoli ruszyły w stronę stacji King Cross.

Widząc wszystkie te osoby żegnające się z rodzicami miała ochotę się rozpłakać. To nie tak, że z kobietą nie wymieniały ostatnich słów- po prostu to nie była ta więź. Chciała poczuć się jak to jest być dla kogoś całym światem i widzieć jak ktoś patrzy na nią z miłością w oczach. Chciała, ale było to niemożliwe. Jej rodzice zginęli, a trauma jaką przeżyła nadal po tylu latach nie pozwala zaprzyjaźnić się z nikim. Stres jaki przeżywa odbywając najprostszą rozmowę dotyczącą hodowli smoków jest większy niż podczas zdawania najtrudniejszych egzaminów. Jej nieśmiałość oraz nieufność w ogóle nie pomagają w nawiązywaniu kontaktów.

Pożegnała się z opiekunką i ruszyła w stronę pociągu. Wydawało jej się, że ktoś skinął jej na przywitanie, ale szybko usunęła tę myśl z głowy, bo przecież z nikim nie rozmawiała. Szybko znalazła pusty przedział i pogrążyła się w czytaniu Historii Hogwartu.

Nie wiedziała ile czasu minęło, jednak nagle pociąg stanął. Światła zgasły, a wewnątrz zaczął panować niewyobrażalny chłód. Schowała książkę i jako prefekt (w czasie wakacji dostała list mówiący, że jest jednym z prefektów jej domu razem z plakietką z literą 'P') wyjrzała, aby sprawdzić co się stało. Gdy coś bez twarzy obróciło się w jej stronę, najszybciej jak mogła zamknęła drzwi i cofnęła się jak najdalej od nich. Oddychała szybko, a przez strach jaki odczuwała nie była w stanie zidentyfikować kreatury. Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanęło mroczne stworzenie. Szatynka wstrzymała oddech, a to coś po chwili odeszło.

Herbata 》Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz