33. Pożegnania

1.1K 67 35
                                    

To wszystko minęło tak szybko, że Ether zdążyła jedynie mrugnąć oczami, w celu pozbycia się kolejnego nocnego koszmaru, a już witał ją ostatni tydzień maja wraz z nawołującym ją ostatnim zadaniem turnieju.

Nawet nie zdążyła poczuć, że ferie wielkanocne się zaczęły, a już było dawno po nich. Wszystko się skończyło, a teraz z Cedrikiem po jednej i Harrym po drugiej stronie szła przez korytarze, by za chwilę znaleźć się na stadionie Quidditcha, dokładnie tak jak przekazała jej opiekunka Hufflepuffu kilka godzin wcześniej. Było trzydzieści minut po ósmej wieczorem, a ona szła, trzęsąc się ze strachu. Inni robili to z ekscytacji, ale jej wcale nie podobało się, że musi stawić czoło kolejnym niebezpieczeństwom. Znowu.

W końcu dotarli na stadion, a Ether zamiast wysłuchiwać bardziej lub mniej prawdopodobnych wizji ostatniej z tortur, prawie zeszła na zawał, kiedy Cedrik krzyknął:

- Co oni tu narobili?!

I dopiero wtedy zauważyła, że równe zwykle boisko wcale nie jest takie równe – wręcz przeciwnie, stały na nim niskie murki, które wiły się we wszystkie strony tworząc jedną całość.

A Ether zamarła jeszcze bardziej niż oni, kiedy uświadomiła sobie, czym tak naprawdę jest, jak Harry stwierdził, żywopłot.

Chwilę później dołączyli się do Ludo Bagmana i innych uczestników turnieju, chwilę ich zagadał, aż Krum stwierdził to, co Ether jako pierwsze nasunęło się na myśl.

Labirynt.

- Dokładnie! Ostatnie zadanie jest bardzo proste! Puchar Turnieju Trójmagicznego zostanie umieszczony w samym środku labiryntu, a ten, kto pierwszy go dotknie, otrzyma najwyższą liczbę punktów. - To nie może być takie łatwe, pomyślała. - Oczywiście, na waszej drodze stanie trochę przeszkód. Hagrid załatwi nam trochę magicznych stworzeń, trzeba będzie przełamać różne zaklęcia. Ci z was, którzy zdobyli jak dotąd najwyższą liczbę punktów wejdą tam pierwsi, a potem po kolei ci z mniejszą. Pamiętajcie, że wszyscy macie równe szanse, wszystko zależy od tego, czy uda wam się pokonać przeszkody. Wszystko jasne? Nie ma żadnych pytań? W takim razie może wrócimy do szkoły...

Ruszyli więc znów w stronę zamku, a kiedy Harry odszedł na bok, by porozmawiać z Krumem, Ether wraz z Cedrikiem zostali sami, idąc trawą w pochmurną noc.

- Nie wejdę tam.

- Co? - zapytał Cedrik, kiedy znikąd odezwała się Ether.

- Z własnej woli nie przekroczę tego labiryntu. Będą musieli mnie tam wnieść siłą.

- Daj spokój, Ether. Przecież zaszłaś już tak daleko, nie poddawaj się.

- Łatwo ci mówić, kiedy dobrowolnie wrzuciłeś swoje imię do czary, Cedrik. Ja nie miałam wyboru, ktoś to zrobił za mnie. A przed chwilą, kiedy zobaczyłam te zakręty z żywopłotu, poczułam coś. Nie było to nic dobrego, tylko bardzo złego. Boję się, że ten kto to stworzył,nie miał dobrych zamiarów.

- Przesadzasz, przecież nikt z sędziów nie chciałby nas zabić. No może poza Karkarowem, ale on zrobiłby to już dawno. Odetchnij i się tym nie przejmuj, zacznij panikować, jak tam wejdziemy.

- Już podjęłam decyzję.

- Super, szkoda, że z turnieju nie można się wycofać.

- Mam to gdzieś, będę się szarpać, gryźć, kopać i krzyczeć, aż mnie puszczą i pozwolą odejść. Nie wejdę tam i tobie radzę zrobić to samo.

Ether cały następny tydzień spędziła nad książkami o magicznych stworzeniach, przeczytała nawet o smokach, bo nie wiadomo, co im przyjdzie do głów. Może zza rogu wyskoczy Rogogon Węgierski, żeby ich usmażyć. Za to Nathalie przejmowała się wszystkim jeszcze bardziej niż ona. Krzyczała na nią za każdym razem, kiedy chociażby oderwała wzrok od książki i siłą zmuszała ją do czytania tekstu. Po tygodniu takiego maratonu Ether ledwo widziała na oczy i była tak zmęczona, jak wtedy, kiedy przebiegła pół Hogwartu z obawy, że ślepia z koszmaru nawiedzą ją na korytarzu. Zasypiała na stojąco i siedząco, co nie było przydatne, kiedy ważyła eliksiry. Cudem nie wysadziła siebie i połowy zamku w powietrze, ale to dzięki temu, że powstrzymała się od wylądowania twarzą w kociołku.

Herbata 》Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz