Nie wiadomo, dlaczego Anastazja obawiała się dzisiejszego dnia. Przez swoje roztargnienie zapomniała zjeść śniadania. Jesienny wiatr też jakby się czegoś obawiał, bo wiał jak oszalały. Może obawy są jak wiatr? Nasilają się, aby potem delikatnie powiewać.
Anastazja jadąc tramwajem obserwowała malutkie kropelki deszczu, które jak na wyścigach spływały po szybie.Wmawiała sobie, że w żadnym wypadku nie powinna się obawiać. W końcu Krystian Orczyk to jej przyjaciel.
Nie miała okazji złapać go na uniwersytecie, gdyż ten jak wiatr za oknem pilnie się spieszył. Na początku do głowy blondynki wpadł pomysł, aby napisać SMS-a, lecz po jakimś czasie stwierdziła, że jest to głupi pomysł. Bo kto pisze ważne rzeczy w SMS-ach? Ważne? Kiedy zajęcia chyliły się ku końcowi, dziewczynie udało się złapać Krystiana. Załapać tak dosłownie. Ledwo, ale się udało.– Nasze spotkanie dzisiaj nadal aktualne? – zapytała, trzymając chłopaka za łokieć.
– Tak, tak, a teraz muszę lecieć do... do łazienki! – powiedział szybko.
Krystianowi było zwyczajnie wstyd. Miał tę świadomość, że zachowywał się dziecinnie uciekając przed Anastazją, ale nie wiedział jeszcze, co powie, kiedy spojrzy w jej niebieskie jak jezioro oczy. Przysiadł na uniwersyteckiej ławce, wplatając palce w czekoladowe włosy. Było mu tak okropnie wstyd. Najokropniej jak to tylko możliwe. Tylko anioły wiedziały, dlaczego wtedy tak postąpił. Jeszcze Anastazja musiała odstawić go do domu. Co za wstyd.
Nie potrafił spojrzeć w błękitne oczy dziewczyny. Nie, kiedy pamiętał tamte zmieszane spojrzenie, pełne niewiadomej. Nie, kiedy złote fale smutno leżały na jej ramionach. Nie, kiedy czekoladowe pieprzyki pokazywały swego rodzaju żal. Nie, kiedy uśmiech nie był już tym uśmiechem. Widział, że od kilku dni dziewczyna chodziła przygaszona. Nie zapytał. Nic nie zrobił. Był przyjacielem. Był?
Już pierwszego dnia na uniwersytecie, kiedy zobaczył dziewczynę, która gorliwie wpatrywała się w tablicę ogłoszeń coś go tknęło. Chłopak nie wierzył w żadną miłość od pierwszego wejrzenia ani nic podobnego. To było coś takiego, że po prostu wiedział. Nie wiedział, co ale jednak. Ciężka sprawa. Krystianowi ciężko było to zrozumieć. Później miał wrażenie, że nastąpił istna wewnętrzna powódź i wszystko samo jakoś poszło. Wylało się z filiżanki.Ostatnie minuty na uczelni dłużyły się obojgu niemiłosiernie. Minuty Anastazji przesiąknięte były stresem. Minuty Krystiana były puste, zupełnie jak jego myśli, których nie potrafił złapać i zatrzymać.
Anastazja czekała na chłopaka przed budynkiem uczelni. Wyszedł bez swojego kapelusza, poprawiając okulary, które zsunęły mu się z nosa tak samo jak zsunęła mu się z twarzy radość, na myśl o czekoladzie.
– Idziemy? – zapytała Anastazja z delikatnym uśmiechem.
Chłopak kiwnął tylko głową w odpowiedzi. Kilka kropel deszczu skapnęło na nos Anastazji. Krople nie miały zmartwień i figlarnie pląsały z wiatrem. Niektóre przysiadły na okulary Krystiana, utrudniając tym widoczność, a inne stanowiły rozrywkę, spływają po szybach autobusu.
– Nie uważasz, że deszcz jest magiczny? – zapytała dziewczyna, przeskakując przez kałużę.
– Tak, szczególnie kiedy przez niego masz oklapłe włosy i cały jesteś mokry, i oklapły – zaśmiał się Krystian, idąc z rękami w kieszeni brązowego płaszcza.
– Ty nie masz nawet czapki! – Anastazja naciągnęła swój kremowy beret bardziej na uszy. – Już prawie zima! Znaczy październik, ale to prawie jak zima.
![](https://img.wattpad.com/cover/218991092-288-k580741.jpg)
CZYTASZ
Muzykanci z drugiego piętra
General FictionAnastazja jest miłośniczką teatru, morza i eleganckich spódnic. Może to właśnie dlatego wyjechała na studia do Gdańska? Aby słyszeć szum fal i... no właśnie, dźwięki gitary nocą, ale to już nie na własne życzenie. Mieszkanie w kamienicy oznacza nowy...