13. Bakterie należy badać

1K 195 227
                                    

Noc była piękna. Usiana gwiazdami i przyozdobiona księżycem. Anastazja jednak wolała podziwiać jej oblicze z okna. Siedziała właśnie w niebieskim samochodzie, który wyglądał dość staro. Nie, żeby to pozbawiało go uroku. Wręcz przeciwnie, ale w tamtej chwili uroki i inne piękna nie miały większego znaczenia. W tamtym momencie Anastazja pragnęła zakopać się w swoim łóżku, pośród smutków i smuteczków, bo po prostu miała na to ochotę i mniejszy czy większy powód. Smucenie się bez powodu jest o wiele wygodniejsze, aniżeli to, które ma ku sobie powody.
Blondynka czuła dziwny, nieokreślony stan emocjonalny. W jej głowie toczyła się bitwa, a pytania dwoiły i troiły. Anastazja wciąż nie rozumiała swojej reakcji na to wszystko.

Hiacynt się nie odzywał, Krystian spał, Anastazja myślała, a Ida słuchała radia, które cicho grało, zupełnie jakby nie chciało psuć atmosfery.
Odstawili Krystiana pod dom, który właśnie przepraszał drzewo, na które przez przypadek wpadł, pomagając mu trafić do właściwych drzwi.
W końcu odezwała się Ida, chcąc przerwać niezręczne milczenie:

– Troszeczkę słabo wyszło i przepraszam Hiacynt, że musiałeś się fatygować i po nas przyjechać.

– Nie ma sprawy, przecież od tego są sąsiedzi – Uśmiechnął się.

– Nie wiem, czy koniecznie od tego, ale dziękuję.

Resztę drogi pokonali w ciszy. Cisza to dziwne stworzenie. Czasami jest wręcz zbawieniem, a innym razem drapie paznokciami o szybę, tworząc niezręczną sytuację i nieprzyjemny zgrzyt.
Jednak w tamtym momencie Cisza, kołysała się delikatne, siedząc obok Anastazji i głaskając jej skołtunione włosy.

Zanim się spostrzegli, Hiacynt już zaparkował samochód pod kamienicą. Dziewczyna nie chciała wysiadać i tracić tego chwilowego spokoju, który panował w niebieskim aucie. Jednak nie zostanie tu na zawsze. Otworzyła drzwi samochodu, tym samym wystawiając się wszystkim problemom jak na tacy.

We trójkę weszli do kamienicy. Ida szybko weszła do mieszkania numer czternaście.

– Jeszcze raz Ci dziękuję i czy mógłbyś nie grać dzisiejszej nocy? – zapytała Anastazja, stojąc w drzwiach swojego mieszkania.

– Mógłbym – odparł Hiacynt z delikatnym uśmiechem, który chyba nigdy nie opuszczał jego twarzy i odszedł w stronę mieszkania numer piętnaście.

Anastazja zamknęła drzwi na klucz, jakby to miało ją obronić przed obawami. Ida leżała już w swoim łóżku.

– Ida? Ida ja muszę Ci coś powiedzieć, bo zaraz to zje mnie od środka, a nie chcę być zjedzona – powiedziała blondynka, również kładąc się pod kołdrę i gasząc światło.

Ciemność chciała, aby ludzie mówili. Specjalnie utrudniała widzenie, aby skupić się bardziej na słowach, które chłonęła jak gąbka. Aby było łatwiej, bo słowa są bardzo nieśmiałe i łatwo je spłoszyć.

– Mów śmiało.

– Bo... Teraz tak mi głupio. Widzisz, bo kiedy tańczyłam z Krystianem... Wydaje mi się, że on był już po kilku szklankach smutku, to znaczy trunku i specjalnie poszedł poprosić o jakąś spokojniejszą muzykę, żeby zatańczyć, a nie chaotycznie machać rękami. Czy mówiłam już, że mi głupio? Idusia, to moja wina, że dziś się doprowadził do takiego stanu? Nie jestem pewna czy to dobre określenie. – Ida słuchała w skupieniu, nie przerywając przyjaciółce. – Ale tak to nazwijmy. Tańczyliśmy sobie, a na koniec... Och, ja chyba nie dam rady tego powiedzieć. – Przetarła twarz dłońmi.

– Mów, przecież ja słucham i nikomu nie powiem – odezwała się w końcu Ida.

– Słodka stokrotko i on mnie wtedy pocałował no, chociaż to może zbyt duże słowo. Tak po prostu. Może lepiej brzmi, dotknął swoimi ustami moich? Nie, to brzmi okropnie, jeszcze gorzej. Sam fakt tego jest nie do zniesienia. Może jednak nie powinnam się tym przejmować, ale jednak to mój przyjaciel, a czy pocałunek nie jest oznaką jakiegoś uczucia? Nie, żebym się znała, bo przecież miałam w życiu tylko jednego potencjalnego chłopaka, no może dwóch, ale ten pierwszy się nie liczy. Ja chyba przesadzam. Na pewno przesadzam, bo jakby ci to powiedzieć, ale po tym całym zdarzeniu, chociaż naprawdę nie chciałam, troszkę popłakałam, ale naprawdę tylko odrobinę, tak aby nikt nie widział, chociaż to może przez te kolorowe światła. To na sto procent przez światła, bo one raziły mnie w oczy – zakończyła swoją wypowiedź, biorąc głęboki wdech. Cieszyła się, że opowiadając o tym, nie poleciała jej łezka. Mogła powiedzieć, że już jej przeszło. Tylko powiedzieć.

– Pod żadnym pozorem nie powinnaś wstydzić się swoich uczuć. Powinno się o nich mówić, bo nie chcę, aby cię zjadły. Śmierć poprzez zjedzenie przez uczucia to najsłabszy rodzaj śmierci, chociaż... Dobra, bo schodzę z tematu – odezwała się Ida po chwili ciszy. – Niby można zwalić winę na ten trunek, ale hm... Myślę, że jednak nie wydarzyło się to bez powodu. Uwaga teraz wchodzi moja niby mądra, biologiczna przemowa. Zobacz, możliwe, że na jego sercu, mózgu czy jakimś innym organie, osadziła się mała komórka, chociaż w sumie to raczej bakteria, o której zbyt mało wiedział, bo nie uważał na lekcjach. Poszedł zbyt szybko do lekarza, myśląc, że jest to jakaś groźna choroba i to chyba nie ma sensu, bo lekarz leczy, a ty nie jesteś... I poza tym choroba to nie... I to już traci sens, ale okej. Idź spać, Nastka. Mówią, że sen jest lekarstwem na wszystko, ale potem trzeba wstać i znowu to samo. Pomyśl sobie o salamandrach, one podobno nigdy nie śpią, chociaż jednak mają taki stan spoczynku. Ja nie mogłabym nie spać, nawet będąc salamandrą. Najlepsza, tak myślę, byłaby rozmowa z Krystianem – zakończyła Ida, ziewając. Anastazja już nic nie odpowiedziała. – Dobranoc – wyszeptała jeszcze cicho.

Rozmowy to pewien rodzaj klucza, którego wszyscy szukają. Przynajmniej większość. Jedni zaprzestają poszukiwań po paru minutach, inni z determinacją szukają odpowiedzi. Czasami uda im się ją znaleźć, a czasem nie. Ów klucz łatwo jest znaleźć, ale trudniej szukać. Tak tylko pozornie. Tylko, co kiedy mapa nie chce współpracować? Relacje to zamki w drzwiach życia, które można otworzyć jedynie za pomocą kluczy.

Ida już smacznie spała, a Anastazję nurtował temat rozmowy z przyjacielem. Może w ogóle powinna puścić to w niepamięć i nigdy więcej nie wspominać? Wydawało jej się, że nie ma na sercu takiej bakterii, ale może Krystian ma? I trzeba się nią zająć? Przecież bakteria może się rozwinąć w złym kierunku, powodując szkody na zdrowiu.
Trzeba tylko znaleźć odpowiedni klucz, który niestety ma różne odmiany. Kiedy włożysz papierowy klucz do zamka, ten nie da rady otworzyć drzwi, ale jednak jeśli wsadzisz tam zbyt duży, możesz połamać drzwi, na siłę próbując przekręcić go w dziurce.

Anastazja nie wiedziała, który klucz ma wybrać. Może wcale nie powinna podejmować próby otworzenia drzwi?

Muzykanci z drugiego piętra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz