Był to dobre znany ZSRR Polska.
- Możesz przestać wyłapywać magiczne stworzenia z lasu? – warknął, podnosząc się.
- A...ale ja chcę tylko godnie żyć! – zaoponował Rosja Radziecka po chwili zatkania.
- A czy już godnie nie żyjesz? – wytknął mu feniks. – Poza tym nie obchodzą mnie ludzkie zwyczaje! Ty zwyczajnie kradniesz! Zabierasz nas z naszego domu! Myślisz, że wszytki te istoty, brutalnie stąd wytargane, są naprawdę szczęśliwe u boku tych ich – tfu! – właścicieli? Splunął na ziemię, tuż koło nóg ZSRR. – Jakbyś ty się poczuł, gdyby to ciebie jakaś nieznajoma osoba wyszarpała z twojego przytulnego mieszkania i zabrała gdzieś, powiedzmy nawet tu i kazała żyć ze sobą jako swoim panem?
- A...ale nie wydaje mi się, żeby tak bardzo cierpiały...- Sowiet pomyślał o syrenie Ameryce. Chyba nie było mu u nich tak najgorzej?
- To dlatego, że mamy ten głupi syndrom Sztokholmski! – warknął Polska, plując drugi raz. – A wy z tego korzystacie.
- Ale czemu atakujesz mnie? Przecież jest tu sporo osób, które polują, nie tylko ja! – obruszył się w pewnym momencie Rosja R. – Ich sobie edukuj!
- Oooooo! Ich będzie edukował ktoś inny! – machnął ręką ze złośliwym uśmiechem feniks. – Ja mam zaklepanego ciebie i mam zamiar trzymać się mojej miejscówki. Więc broń się! – uniósł ręce, spomiędzy których wystrzelił ogeń, a raczej przeszedł po ciele, liżąc ale nie robiąc krzywdy. Zmrużył oczy i ruszył, nurkując w kierunku przerażonego ZSRR, który zorientawszy się co zamierza oponent, postanowił się oddalić i to bardzo szybko.
- AAAAAAAAA! – wrzasnął, biegnąc w kierunku wyjścia z lasu, próbując przy okazji nie wywalić się na jakimś z licznie leżących tu kamieni.
- O nie mój drogi, nie wyjdziesz stąd! – krzyknął Polska i rzucił ognikami w drzewa oraz ściółkę przed ZSRR. Stanęły momentalnie w ogniu.
- Ułaaaa! – ryknął Rosja Radziecka, na szybko zmieniając kierunek biegu.
- Hi!Hi! Dokładnie tak jak planowałem! – zachwycił się feniks. Z takimi to trzeba twardo, może odechce im się polować na biedne, bezbronne, magiczne stworzenia.
ZSRR biegnąc, widział innych myśliwych również uciekających i to w tym samym kierunku co on. – Podejrzane! – przemknęło mu przez myśl, lecz nie miał czasu, by się nad tym zastanawiać, gdyż gonił go groźny feniks! Ale jeśli to naprawdę pułapka, to znaczy, że co? Chce go spalić? Ale ktoś goni pozostałych. To raczej nie feniksy, bo by widział ich rozświetlone prawie do białości ciała. Nie, to było parę stworzeń, z czego, jak udało mu się zobaczyć, bo w końcu musiał również patrzeć, gdzie biegnie, znajdowało się na ziemi.
Ratunku!, pomyślał, coraz bardziej się bojąc. Co oni wszyscy planują z nimi zrobić? Zabić? Zabrać w niewolę, jak oni robili wielokrotnie ze stworzeniami z tego lasu? A może coś zgoła innego, tylko im wiadomego? Istnieje prawdopodobieństwo, iż całe to towarzystwo ma swój własny system prawny i kary dla takich jak on. Ale jeśli tu zostanie, to nigdy nie zobaczy synka! To nie może być prawda! Młody matki nie posiadał, zaznał w życiu tylko szyderstw i przemocy, a teraz ma jeszcze ojca stracić? Tak się nie godzi! Musi to wyperswadować tym stworzeniom. Powinni go puścić. Choć zaraz...- przypomniał sobie scenę, kiedy złapawszy syrena, stał na linii, czekając na spisanie. USA w pewnej chwili zaczął piszczeć i wyrywać się. Wtedy, gdy kogoś zobaczył...Oni go nie wypuszczą! – groza przeniknęła go do szpiku kości, rozchodząc się mroźnym potokiem po ciele. – W końcu to MY pierwsi zaczęliśmy rozbijać rodziny. Czemu oni mieli by mieć dla nas jakiekolwiek współczucie? Och nie! Jest skończony! To przed tym ostrzegał go sen! Czemu go nie posłuchał!
Wypadł na polanę. W normalnych okolicznościach zachwycałby się delikatnością trawy, chłodnym powietrzem i lekkim, orzeźwiającym wiaterkiem, ale teraz stał wśród innych myśliwych, otoczony zewsząd przez magiczne stworzenia. Te same, które chciał złapać. Z osoby, która polowała zmienił się w zwierzynę. Z oprawcy w ofiarę. To musiały czuć te istoty, które łapiemy już od dziesięcioleci. – przemknęło mu przez myśl. Pomimo tego jak ich potraktowali, on nie potrafił ich nienawidzić. – To tylko odwrócone role. – pomyślał sobie.
- A teraz powinnyśmy chyba podpalić tę łąkę. – stwierdził Polska do pozostałych magicznych stworzeń, które odpowiedziały skinieniem głowy. – W końcu są zepsuci do szpiku kości, nigdy nas nie zrozumieją, widzą nas tylko jako przedmioty! – deklarował dalej feniks.
ZSRR ze zdziwieniem zorientował się, że ten osobnik miał duży posłuch wśród innych.
- No więc gińcie! – wrzasnął Polska, przy czym zawtórowali mu wszyscy obecni. Już chciał rzucić płomykami ognia, zlizującymi mu się w ciała w tłum, gdy nagle usłyszał krzyk: STOP!
Na polanę, zostawiając swojego człowieka, którego goniła tak jak reszta, wleciała nowa osoba. ZSRR aż zamurowało. To był Rzesza! Taki sam jak w jego śnie! Nie...nie taki sam! Wyglądał teraz na bardziej pewnego siebie.
- Czego chcesz? – spytał się go dość niecierpliwie Polska, na chwilę opuszczając ręce. – Już o tym rozmawialiśmy.
- Przestań! – krzyknął czerwonoskóry osobnik w beżowym topie i bufoniastych spodniach – rybaczkach. – Fakt, rozmawialiśmy o tym, doskonale to pamiętam. Ale ty nie pamiętasz chyba, że to ja mam większe doświadczenie z ludźmi niż ty! Ja przyglądałem się ich życiu, ty tylko siedzisz w lesie i od czasu do czasu widzisz myśliwych, którzy tu polują. A to tylko wierzchołek góry lodowej!
- Ale zrozum Rzesza! – prawie błagalnie zwrócił się do niego feniks. – Jak ich wypuścimy, to myślisz, że pójdą sobie grzecznie do domów? Nie! Przyjdą znowu, z bardziej śmiercionośnymi maszynami, chcąc nas wszystkich zniewolić. Albo pozabijać!
Rzesza westchnął, unosząc się koło Polski i rozglądając się po ludziach. Gdy spojrzał na ZSRR, zrobił wielkie oczy i trochę się zaczerwienił. Jego wzrok pytał: ,, czemu się tu pojawiłeś, ostrzegałem cię przecież, nie wystarczył sen"? Chwilę potem odwrócił wzrok od Rosjanina. – Ja wiem, że sporo krzywdy zrobili. Mnie też, uwierz mi. – przyłożył dłoń do piersi.
- Tak, to nigdy nic nie zakończysz! – wszedł mu w słowo Polska. – Oni się nie nauczą po dobroci! Próbowałem kiedyś.
Rzesza położył mu rękę na ramieniu i popatrzył poważnie. – Wiem. – jego wzrok spoczął na otarciach na nadgarstkach i kostkach rozmówcy. Sam, miał zabandażowaną dłoń, ale to od bransoletki. Feniks natomiast przeżywał katusze jako własność pewnego brutalnego osobnika, od którego na szczęście, dzięki pomocy jego ojca – Cesarstwa, uciekł. Teraz był jego zastępcą, natomiast Rzesza spadkobiercą króla, następcą tronu. Byli prawie równi, dlatego nie mógł mu nic kazać.
- To co chcesz z nimi zrobić? – spytał Polska, patrząc z nienawiścią na ludzi, stojących i wpatrujących się z przerażeniem w niebo. Niektórzy jednak już szykowali wyrzutnie sieci. Rzesza zauważył to i prawie niedoszczegalnie skierował tam dłoń. Wyrzutnie wybuchły, a próbujący strzelać ludzie zaczęli krztusić się dymem. Nagle zebrały się chmury. Niemiec patrzył się przerażająco na delikwentów. – Jeszcze raz tak zrobicie, a osobiście JA was zabiję.
Wyglądał teraz zgoła inaczej, niczym potężny i wkurzony potwór, gotowy odebrać życie, gdy tylko stwierdzi, że ten za głośno oddycha. – A wierzcie mi, to nie jest przyjemne doświadczenie. – Z dłoni Niemca wydostała się żarząca się na biało iskra, która zaczęła rosnąć.
ZSRR wpatrywał się w to jak oniemiały. Co się stało z tym miłym chłopcem, który nie tak dawno go odwiedził?
Polska przerażony, trzepnął przyjaciela w plecy. Rzesza się zorientował, że zagalopował się, puścił wszystko i się rozluźnił. Niebo się rozchmurzyło, a on znowu wyglądał jak niegroźny, brązowy orzełek.
- To co z nimi zrobimy? – zapytał feniks.
Jego rozmówca westchnął. – Zabieramy ich do ojca.
CZYTASZ
Magiczne stworzenia
Fanfic,,Na świecie wśród normalnych osób, znajdują się też te z magicznymi zdolnościami. Bardzo trudno na nie trafić, ale jak już się to zrobi, to można być pewnym, że się nie odczepi, albowiem magiczne stworzenie przywiązuje się do swojego ,,właściciela"...