Rozdział dwudziesty piąty- pochodzenie Rzeszy

239 24 2
                                    


- Liech, proszę wyjdź! Potem Cię wezwę!
-D-dobrze. - szepnęła dziewczyna. Przy wyjściu obróciła się jeszcze do Rzeszy. Popatrzyła się z ufnością i determinacją na niego. - Dasz radę. - wypowiedziała te słowa ledwo poruszając ustami. - Przyjdę później. - I uciekła cicho stąpając na paluszkach.
Niemiec przełknął ślinę. Czuł że ma gulę w gardle. Miał nadzieję że ten fakt, że jak ofiara nie chce żeby znieść tę klątwę z niej, to król nie będzie w stanie tego zrobić, zadziała także na niego. Był synem władcy I księciem I jego obowiązywały inne zasady. 

Po pierwsze- miał dwie moce, a przynajmniej o takiej ilości wiedział, po drugie - był mocniejszy niż reszta poddanych - I po trzecie - najwazniejsze- czuł esencję Lasu, jego naturę i pewnego dnia zostanie- jak ojciec- przez Las naznaczony. Bał się trochę tego dnia, bo jak Las go odrzuci, będzie musiało się go, czyli księcia, zabić. A Niemcy- tak naprawdę jego brat- nie może objąć tronu. Jest człowiekiem. Nie wolno mu nawet wchodzić do Lasu, ale na szczęście ojciec nie chciał go zostawiać bez rodziciela. 

Wstyd przyznać, ich matka należała do ludzi. Król skrupulatnie ukrywał tę sensacyjną wiadomość. Rzesza tak naprawdę odkrył ją przez przypadek, bawiąc się z Polską I z Niemcami w chowanego. Specjalnie dał im się wtedy złapać, żeby przeczytać im świadectwa urodzenia jego I Niemiec. Okazało się wtedy że są bliźniakami dwujajowymi. Dane matki były widoczne. Mieszkała poza Lasem! Na początku myśleli że król wpadł w romans ze zniewoloną samicą magicznego stworzenia, ale gdy cichutko podeszli pod wskazany adres, zauważyli że jedynym osobnikiem płci żeńskiej jest bezmężna właścicielka domu! 

Aż ich zatkało. Więc Rzesza I Niemcy nie są pełnokrwiści! Są mieszanką. Na początku starszy był wkurzony I chciał nakrzyczeć na ojca że się puścił z człowiekiem, Ale Polska to wtedy powstrzymał. - Musielibyśmy wtedy przyznać, że grzebaliśmy w jego dokumentach, A gdyby tak się stało, to mielibyśmy areszt domowy przynajmniej na miesiąc. Poza tym już by nam nie ufał i nie pozwoliłby nam chodzić bez obstawy w postaci służących. - oznajmił. 

Woleli więc milczeć. Rzesza zaczął wtedy obserwować ludzi. Nie z czystej ciekawości, tylko z tego, że chciał zrozumieć dlaczego ojciec zainteresował się kimś, kto był przecież wrogiem całego ludu magicznych stworzeń. Co on w nich widział?

 I po troszeczku zaczął się do nich przekonywać. Wkurzała go jednak ta niesprawiedliwość, że magiczne stworzenia były łapane i przez to zmuszane do do bycia zwierzątkami lub służbą w ludzkich domach. 

Tego nie mógł przebaczyć rodzajowi ludzkiemu. Ta właśnie odrobina spowodowała, iż wciąż nie traktował ich jako przyjaciół, nawet równych sobie. Trzeba przyznać, że ludzkie kobiety- jak już zdążył zauważyć- są bardzo ładne, czasami nawet piękniejsze niż ich własne, więc trochę rozumiał, że taki osobnik potrafił zawrócić w głowie jego ojcu, który zawsze miał słabość do uroczych rzeczy.
- Synu! - zabrzmiał głos tuż nad nim, wyrywając go z rozmyślań. - Wróć do żywych!
- P-przepraszam!- wyjąkał chłopak, pochylając głowę. Bał się strasznie. W myślach trzymał kciuki by pogłoski okazały się prawdą.
- No więc...znasz zasady, prawda? - mówił dalej jego ojciec.
- Tak. - sprężył się Rzesza. - Najpierw uwalniasz mój umysł, a potem ciało od pożądania przez specjalną kąpiel. - wyrecytował na jednym tchu.
- Dokładnie. - kiwnął głową Cesarstwo. - służący już przygotowują łaźnię. Na razie przyszła kolej na mnie. No więc...Ja król tego Lasu, na mocy nadanej mi przez ten święty przybytek, uwalniam cię z tego brzemienia jakim jest przywiązanie do twojego oprawcy. - przyłożył palec do czoła swojego syna i nacisnął. 

Chłopak syknął pod naporem. Myślał gorączkowo nad tym, czy moc jego ojca wystarczy na przezwyciężenie klątwy. 

Nagle poczuł okropny, ostry ból w kości czołowej, tam gdzie spoczywał królewski palec. Upadł na podłogę bez czucia. Ojciec popatrzył się tępo na leżącego Rzeszę.
- Phi! - prychnął i wziąwszy syna na ręce jak się nosi dziecko lub księżniczkę (oraz księcia- bądźmy za równouprawnieniem), zaniósł do łaźni.
- Z drogi! - warknął na służących, którzy rozpierzchli się niczym plochliwe zwierzątka, kiedy człowiek wejdzie na ich teren.
Jedną z wystraszonych osób była Liechtenstein. Schowała się za ręcznikami.
- Mam nadzieję, że to co zrobiłam, wystarczy. - pomyślała goraczkowo. - Chyba jedyne co mogę teraz począć, to trzymać kciuki I czekać. 


Hejka! Nowy rozdział! Jak dawno go nie pisałam! Przepraszam za to! 

Czy ktoś w Was ogląda Avatara? Zaczęłam niedawno go oglądać I bardzo mi się podoba.

I drugie pytanie: czego aktualizację chcecie teraz?

~MadokaAi

21.09.20

Magiczne stworzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz