Rozdział pierwszy - Rosja zauważa magiczne stworzenie!

600 53 56
                                    


- Tato? – zapytał Rosja, wchodząc głębiej w las trochę oddalając się od ZSRR.

- Da?

- Jak się tropi magiczne stworzenia? – powiedział cicho syn, bojąc się, że ojciec na niego nakrzyczy za to.

- Po prostu śledzisz ślady na ziemi. – oznajmił od niechcenia Sowieta.

- A jak ktoś lata?

- To yyyyy....obserwujesz złamane gałązki.

- Ok.

Poszli dalej już nie rozmawiając. Rosja aż kipiał ekscytacją i nerwami. Tyle rzeczy może się nie udać. Mogą nie zdążyć, spłoszyć zwierzynę i przez to przyjść z pustymi rękami, ale mogą w końcu upolować coś! I on nareszcie dotknie magicznej istoty! Własnymi rękami! Będzie jego! Ciekawe co? Wróżka? Wodnik? Zmiennokształtny? Och! Nie mógł się doczekać!

ZSRR widział, że jego syn bujał w obłokach. Ech. Młody nie rozumie, że w takich sprawach najważniejsze jest skupienie. Ale jeszcze nie jest doświadczony. Zresztą on sam też nie za bardzo. Oprócz tego, raz tylko brał udział w polowaniu. I tak się to na nim odbiło, że już więcej nie próbował. Potem była przygoda na jedną noc – i synek zostawiony przez matkę jemu do opieki.

I nie było czasu na rozmyślanie o magicznych stworzeniach. Oczywiście, chciał jak najlepiej dla dziecka, ale nikt nie chciał się nim opiekować tak długo, żeby mógł zapolować (Polowania zawsze są organizowane odgórnie – raz w miesiącu) . Myślał też, że jak magiczne istoty spowszednieją, to nie będą traktowane jako przyzwolenie na wyższą kastę. Ale tak się nie stało. Efekt był taki, że niewiele osób zostało na samym dnie, w tym on. Lecz i tak znowu nie żyło im się źle. Mieli dom – straszna klitka, ale własny, jedzenie – najgorszej jakości – jednak mieli czym napchać żołądki.

Kurczę! Teraz on się rozkojarza! Przywrócił się siłą do rzeczywistości i nagle coś usłyszał. Szelest liści! Spojrzał w górę. Jakaś istota siedziała na gałęzi. Była niska, ale i tak wyższa niż jakakolwiek wróżka.

Magiczna istota? Tak blisko ludzi? – ZSRR zdziwił się na ten widok. – Nie żyją głębiej? No cóż - lepiej dla niego. Teraz ma szansę! Nie może tylko jej wystraszyć. Ale miał problem! Jak on się tam wspnie?

Osoba siedziała bardzo wysoko, tam gdzie gałęzie były delikatne, a on nie miał siatki. Poza tym był ciężki. Nie ma szans, żeby drewno tam go utrzymało.

Fuknął cicho. Taki łatwy łup, bo tylko patrzy i nic nie robi, a on nie ma jak go złapać! Chyba będzie musiał zrezygnować. Sfrustrowany, poszedł dalej, pamiętając żeby na następny raz zabrać siatkę. Bo chciał upolować to stworzenie.

Podobało mu się, jakie było spokojne.

Mogłoby być pomocą domową, albo opiekować się Rosją (tato! Ja jestem dorosły!). Poza tym ich mały domek codziennie eksplodował złością i krzykami. Taką mieli oboje naturę. Odrobina spokoju dobrze by im zrobiła.

Znalazł swoją latorośl, który miał chyba chodzić jak najciszej. Efekt był taki, że wyglądał komicznie, próbując stąpać na paluszkach i robiąc jak najdłuższe kroki. Zaraz szpagat zrobi!

Gwizdnął, by zwrócić jego uwagę. Usłyszał też szelest liści.

- Pewnie ta istota uciekła. Szkoda- westchnął. Czuł, że była mu pisana. Bardzo chciał ją mieć. Sam nie wiedział, czemu się tak na nią uparł. Odwrócił się w tamtą stronę i zdębiał. Stworzenie nie uciekło! Przeskoczyło tylko na inną gałąź i chyba wpatrywało się w nich. Nie był pewien, bo siedziało tak wysoko, że widział tylko sylwetkę. Dlaczego nas śledzi?

Ale musiał skoncentrować się na Rosji, ponieważ wpadł nogą w dziurę i musiał pójść go ratować zanim odstraszy wszystkie magiczne istoty w całym lesie.

- Tato, pomóż! – pisnął młodszy nie bacząc na to, że ma być cicho.

- Ciiii! – zasyczał ZSRR i wyswobodził syna. Szli dalej. Nagle Rosja podskoczył i zaczął tępo wpatrywać się w jeden punkt. Ojciec popatrzył na niego z przerażeniem. – Synu, co jest?

Ale on mu nie odpowiedział, tylko szedł w jednym kierunku z takim samym wyrazem twarzy.

Rosja nie wiedział co się dzieje. Miał nieopartą chęć pójścia w tamtą stronę. Czuł jak ekscytacja napełnia go całego, po prostu MUSIAŁ tam iść!

Znalazł się w środku lasu. Naprzeciwko niego majaczyła tafla wody. Jezioro!

Na skale pośrodku zbiornika, siedziała najdziwniejsza istota, jaką widział Rosja ( a widział tylko ludzi, więc wszystko dla niego było dziwne). Był to człowiek. No...przynajmniej do połowy. Od pasa bowiem, ciało zmieniało się w rybie łuski. To była syrena! Tylko, że męska! Przynajmniej tak wyglądało. Rosja nie znał się na anatomii syren. Miał czerwono- białą twarz z niebieskim kwadratem z białymi gwiazdkami, a ciało białe. I ani śladu biustu. Więc chyba był to mężczyzna. I śpiewał.

- Znalazłem magiczne stworzenie! – aż sapnął młody Rosjanin z dumą. Patrzył w istotę jak urzeczony. Po chwili się zreflektował. – Trzeba go jakoś złapać! Tylko jak? Mam tylko pałkę. – popatrzył na narzędzie. – Ojej! Nie mam jak do niego podejść, żeby choć mieć szansę by zaatakować! Syrena jest na środku jeziora! CO robić? – jęknął w duchu. Był bezsilny! Jak tylko się ujawni, to zaraz przestraszy istotę!

Przełknął ślinę i spróbował przejść trochę w bok. Słyszał lekkie szuranie liści, co w jego uszach brzmiało jak huk wystrzału.

Skrzela na bokach głowy syreny drgnęły. Mężczyzna obejrzał się, lekko spanikowany i dał nura do wody.

- No nie! – krzyknął w duchu Rosja. Miałem szansę, a wystraszyłem go!

Sowieta w końcu dotarł do niego. – Co synu? – spytał, widząc łzy w oczach Rosji.

- Była tu syrena. – szepnął młodszy. - Ale uciekł.

- Hmmm...męska wersja tego gatunku? To rzadkość. – odszepnął ojciec. Dzień wcześniej czytał w książkach o rodzajach magicznych stworzeń, jakie można tu zebrać.

- Wskoczył do wody.

- Ukryjmy się, może znowu się pojawi.

I tak czekali w krzakach, na możliwość złapaniaswojego pierwszego trofeum

Magiczne stworzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz