Od ślubu Isseia z Rias, Asią, Akeno, Koneko i Xenovią minęło już pięć lat. Wczoraj miała miejsce impreza urodzinowa ich najstarszego syna, która otwierała cykl takich wydarzeń dla siódemki pozostałych dzieci. Tak się bowiem złożyło, że Akeno i Koneko urodziły bliźnięta, a w drodze już było dwoje następnych. Rias i Asia znów były w ciąży z czego bardzo się cieszyły. A przynajmniej chciały się cieszyć, bo ich mąż chodził jakiś taki spięty. Zachowywał się inaczej niż zazwyczaj. Okazywał im więcej czułości, mimo że nigdy nie narzekały na jej niedobór. Częściej tulił dzieci, a nawet kilka razy przyłapany został na tym, że płacze trzymając w ramionach najmłodszą córkę. Nie chciał zdradzić co go dręczy, ale czuły się tak jakby żegnał się z nimi i dziećmi. Dochodziły do tego jego starania o kolejne dzieci, tym razem z Akeno, Koneko i Xenovią. To dało im do myślenia, że coś się szykuje. Coś groźnego, przed czym stara się je uchronić. Coś z czym nawet sam może sobie nie poradzić lub co pociągnie go za sobą. Zaczynały się bać.
- Kochanie. – Szepnęła przerażona Akeno, gdy Issei zupełnie zapomniał o pieszczotach i całkowicie się skupił na próbie zapłodnienia jej. – Kochanie! – Niemal krzyknęła starając się wyrwać go z otępienia w jakie wpadł. – Kochanie. – Szepnęłam gdy w końcu skończył w niej i po prostu padł półprzytomny ze zmęczenia, co było czymś niezwykłym, bo zwykle miał siłę na całonocne baraszkowanie ze wszystkimi żonami naraz.
- Przepraszam. – Usłyszała jak szepnął wprost do jej ucha. – Przepraszam. – I zasnął wtulony w jej piersi.
Zaskoczona przyglądał się jego zamkniętym oczom, spod których zaczęły wypływać łzy, a jego ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze.
- Co jest? – Zdziwiła się gdy drgawki nasilały się, mimo że nie odczuwała by miał podwyższoną temperaturę. – Siostry! – Krzyknęła. – Siostry!
Po chwili do sypialni wpadły zaskoczone jej krzykiem pozostałe żony, na końcu przyczłapały będące już w zaawansowanej ciąży Rias i Asia.
- Co się stało? – Zdziwiła się Xenovia, pomagając Akeno zrzucić z niej ich męża, który już zdążył się uspokoić.
- Nie wiem, ale to było dziwne. – Powiedziała z troską w głosie i zaczęła przyglądać się Isseiowi. – On zupełnie się zatracił, zaczął się zachowywać tak jakby koniecznie chciał dać mi dziecko i nic innego się nie liczyło. To było jak czysta mechanika, zero emocji.
- Od jakiegoś czasu tak się zachowuje. – Powiedziała Xenovia. – Ze mną też tak uprawiał seks. To faktycznie było dziwne, szczególnie po tym co dał nam doświadczyć dotychczas.
- Ze mną też. – Przyznała Koneko.
- Co chcesz osiągnąć, kochanie? – Zapytała Rias siadając na łóżku i gładząc twarz mężczyzny. – Zachowujesz się tak jakbyś chciał zostawić po sobie jak najwięcej, byśmy nie tęskniły za tobą. Dlaczego to robisz?
Wszystkie położyły się przy mężu i po chwili tuliły się do niego, martwiąc się o przyszłość. A sądząc po jego zachowaniu, nie prezentowała się ona zbyt różowo.
Pierwsza obudziła się Asia po tym jak promienie słońca zaczęły świecić jej w oczy.
- Słońce?! – Aż krzyknęła, siadając i tym sposobem budząc siostry. – Przecież jesteśmy po północnej stronie. – Zerwała się z łóżka i pobiegła do okna by spojrzeć na niebo. Krwisto czerwona łuna rozświetlona pulsującą białą plamą. – Co to jest? – Po chwili reszta dołączyła do niej.
- Gdzie jest Issei? – Zapytała Koneko, która już po chwili ruszyła biegiem do łazienki, a za nią podążyły Akeno i Xenovia.
- Chyba mu się udało. – Mruknęła Rias na widok sióstr znikających w łazience.
- Poranne mdłości. – Mruknęła Asia, nie odrywając oczu od niecodziennego zjawiska na niebie. – Co to może być?
- Nie wiem, ale obawiam się, że Issei ma coś z tym wspólnego.
Nagle dziwne zjawisko zniknęło i zrobiło się ciemno jak w nocy.
- Czy to znaczy, że tak naprawdę jest jeszcze noc? – Zdziwiła się Asia.
Niebo znów rozbłysło i zafalowało tak jak powierzchnia wody oglądana od spodu. Tym razem to wyglądało tak jakby wpadła do niej kropla wody, kolejna i kolejna. Cała seria rozbłysków wywołujących rozchodzące się fale wstrząsnęły niebem, a po chwili całe Zaświaty zadrżały.
- Co się dzieje? – Zapytała Rias do magicznego komunikatora, który pojawił się przy jej uchu. – Walka w Przestrzeni Wymiarowej? Ale kto tam walczy? Issei i Vali z Shalbą Belzebubem i Smokiem Smoków?!- Nagle czar prysł gdy otaczający ich świat aż się zakołysał. Z trudem utrzymywały się na nogach przy tych fikołkach i podskokach, w pewnej chwili dały sobie spokój z próbami utrzymania się w pionie i po prostu usiadły na podłodze mając nadzieję, że ten kataklizm szybko się skończy.
I skończył się, pół godziny później.
I niebo wypluło z siebie jednego ze sprawców tego zamieszania.
Issei, spadał w niekontrolowany sposób. Musiał być nieprzytomny, bo nawet nie próbował rozłożyć swych demonicznych skrzydeł. Już wydawało się, że zaraz roztrzaska się o grunt, gdy nagle pojawiła się Ophis i go pochwyciła. Była w swej oryginalnej, smoczej formie, przez co dominowała nad całymi Zaświatami.
Wylądowała tuż przy Pałacu Gremory, w którym od kilku lat mieszka uratowany wraz ze swymi żonami. Gdy mieszkańcy wybiegli do niej, ona już była w swej ludzkiej formie wyglądając jak mała dziewczynka.
- Dziękujemy! – Krzyknęły młode kobiety, za którymi podążały dzieci Isseia. – Dziękujemy. – Dodały przytulając się do nieprzytomnego.
- Ale – Zaczęła Asia,jednak nie dokończyła tylko przyłożyła ucho do piersi męża. – Jego serce! Nie bije! – I zaczęła go leczyć, po chwili dołączyły do niej pozostałe siostry i wspólnie próbowały przywrócić go do życia.
- Co tam się stało? – Zapytał Zeoticus, podchodząc do Ophis.
- Walczył z uzurpatorem.
- Z kim?
- Z Shalbą Belzebubem.
- Z Morganą Le Fay z jego świata. - Mruknął. – Rozumiem, ale to chyba nie wszystko?
- Nie. – Odparła Ophis. – W tym samym momencie Biały Smok zaatakował Wielkiego Czerwonego, Smoka Smoków. Ich walki po chwili się zmieszały i wtedy doszło do zmagań całej czwórki potężnych istot.
- Więc to stąd te wstrząsy targające całym światem.
- Tak. Wielki Czerwony zginął zabity przez tego, którego nazwałeś Morganą, ale po chwili sam zginął od wspólnego ataku Białego i Czerwonego. Gdy wydawało się, że obaj już nie mają siły na dalszą walkę, to zaczęli się okładać gołymi pięściami do momentu aż umarli, gdy ich dusze zostały wchłonięte przez Przestrzeń Wymiarową. Bez swoich smoczych form nie mieli szans tam przetrwać. – Przerwała i zaczęła się przyglądać rozpaczającym żonom próbującym przywrócić do życia swego męża. – Może i nic nie czuję, ale i tak powiem to. Przykro mi, że akurat jego to spotkało. On jako chyba jedyny najmniej zasługiwał na taki koniec. – Zaczęła się oddalać od zgromadzonych powoli powracając do swej oryginalnej formy, w pewnej chwili zatrzymała się i obejrzawszy się przez ramię dodała. – Mój dom został mi zwrócony. Brygada Chaosu, tyle lat wam się naprzykrzająca, została już rozwiązana. To są miejsca pobytu pionków. – I zniknęła w Przestrzeni Wymiarowej, zostawiając po sobie plik kartek.
![](https://img.wattpad.com/cover/217437943-288-k701174.jpg)
CZYTASZ
Hihgschool DXD
FanfictionŁowca demonów budzi się w łóżku z piękną rudowłosą dziewczyną. Nic nie pamięta, ale nie ma czasu na zastanawianie, bo ta oznajmia mu, że jest demonem i jednocześnie jego panią.