Jackson patrzył na chłopaka z mordem w oczach. Czułam, że jak zaraz czegoś nie zrobię to wybuchnie tu trzecia wojna światowa. A dlaczego ja muszę zareagować? To chyba proste do odgadnięcia. Jackson nie zrobi mi nic złego, bo mu na mnie zależy, więc tylko ja mu mogę przemówić jakoś do tego pustego łba. Gdyby zrobili to inni chłopak na pewno poszedł by poskarżyć się ojcu, a ten zniszczył by życie ich rodziców i jednocześnie ich samych.
-Widzę ,że się nie słuchasz- zaczął Jackson i podszedł do Krisa, który zaczął bawić się swoim długopisem. Chyba chciał go ignorować. -Słyszysz mnie czy ogłuchłeś?- zapytał z żartem, a wszyscy wkoło zaczęli się śmiać jakby to był żart stulecia.
-Jackson siadaj na miejsce, zaraz zacznie się lekcja- odezwałam się nawet na niego nie patrząc
-Pff ...widzisz dziewczyna musi cie ratować. Jesteś żałosny- prychnął w stronę Krisa i odszedł tak jak mu mówiłam
-Nie musiałaś tego robić- powiedział cicho Kris, a ja wywróciłam oczami
-Gdybym tego nie zrobiła Jackson by ci nie odpuścił...- zaczęłam, ale on mi nagle przerwał
-Nie musiałaś się wtrącać- warknął ze złością i uderzył pięścią w ławkę przez co podskoczyłam
-Ja ci tylko radzie byś go unikał. Nie warto z nim zadzierać- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Ten Kris chyba naprawdę był jakimś idiotą. Na jego miejscu każdy by już odpuścił. Dobrze pamiętam jak chłopak ze względu na mnie przeniósł się do tej szkoły i już pierwszego dnia przywłaszczył sobie miano króla szkoły. Nawet typowi bad boy, którzy tu rządzili teraz zostali jego podwładnymi, którzy żyją swoim życiem, ale słuchają się go...
Po wszystkich lekcjach odetchnęłam z ulgą i ruszyłam w stronę swojego domu. A właściwie to szłam na przystanek, bo z buta bym musiała iść z jakieś pół godziny. Przeszłam przez ulice i razem z innymi zatrzymałam się na przystanku.. Autobus miał być za około trzy minuty więc od razu wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać jakieś ran domowe strony . W pewnym momencie usłyszałam głośny warkot silnika i po chwili przed sobą zobaczyłam ponownie auto Jacksona. Chłopak opuścił szybę i spojrzał na mnie porozumiewawczym spojrzeniem.
-Nie jadę z tobą- powiedziałam od razu
-Nie daj się prosić księżniczko- powiedział puszczając do mnie oczko
-Jackson pojadę autobusem
-Nie bądź taka uparta. Chyba nie chcesz by twój dziadek ma tym ucierpiał ,co?- zapytał, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
-Robie to tylko dla niego- warknęłam i już drugi raz weszłam do jego samochodu.
Jackson uśmiechnął się z zadowoleniem i odjechał z piskiem opon by zaszpanować innym. Byłam na niego wkurzona...Nigdy wcześniej nie powiedział mi wprost, że moje decyzję mogą zagrozić dziadkowi..dziś zrobił to pierwszy raz. To było z jednej strony dziwne.
CZYTASZ
◼◾𝐂𝐑𝐈𝐌𝐈𝐍𝐀𝐋 𝐋𝐎𝐕𝐄◾◼
Fanfiction𝐉𝐚𝐜𝐤𝐬𝐨𝐧 𝐖𝐚𝐧𝐠 𝐭𝐨 𝐭𝐲𝐩𝐨𝐰𝐲 𝐬𝐳𝐤𝐨𝐥𝐧𝐲 ł𝐨𝐛𝐮𝐳, 𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐲 𝐦𝐚 𝐳𝐚𝐩𝐞𝐰𝐧𝐢𝐨𝐧ą 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐬𝐳ł𝐨ść. 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐭𝐲 𝐢 𝐩𝐨𝐳𝐰𝐚𝐥𝐚 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐭𝐫𝐚𝐤𝐭𝐨𝐰𝐚ć 𝐢𝐧𝐧𝐲𝐜𝐡 𝐳 𝐠𝐨́𝐫𝐲. 𝐃𝐫ę𝐜𝐳𝐲 𝐩𝐫𝐚𝐤𝐭𝐲𝐜𝐳...