Znacie to uczucie, kiedy zostajecie wkręceni w opiekę nad małoletnim metamorfomagiem, a kiedy już ułożycie sobie życie całkiem nieźle, czerpiąc rzeki złota z majątku swojego martwego chłopaka dostajecie propozycję, która jest straszniejsza od przyjęcia Mrocznego Znaku? Nie? Czy tylko ja mam takie okropne sytuacje bez wyjścia? Naprawdę?
Pewnego październikowego popołudnia zapukała do mnie nauczycielka Teddy'ego, więc z góry założyłem, że stało się coś strasznego. Wyobraziłem sobie wiele mrożących krew w żyłach scenariuszy, od spadnięcia z miotły do stworzenia śmiercionośnego eliskiru. Tak, eliksiry dalej były dla mnie tematem dość skrzywionym. Chociaż może to ja po prostu miałem szersze horyzonty.
W każdym razie moment w którym zobaczyłem w swoim kominku głowę Minerwy McGonagall, był naprawdę straszny. Szczególnie dlatego, że właśnie paliłem skręta. Mimo że stać mnie było na papierosy w pozłacanej bibułce, z ekologicznym tytoniem podlewanym schłodzonym aloesem, lubiłem fajki własnej roboty. Czasami miałem wrażenie, że kopcę oponami sąsiada ale potrzebowałem trochę adrenaliny. Dzisiejsza mieszanka może zawierać marihuanę albo kolorową bibułę Teddy'ego pachnącą truskawkami.
Loteria nie do zignorowania!
McGonagall nie doceniła mojej autorskiej używki, będąc naprawdę wściekła.
- Alexandrze Snape, czy ty w końcu dorośniesz?! Jesteś naprawdę nie do zniesienia! Wychowujesz dziecko w domu w którym palisz!
- Hej, dobrze pani wie, że palę tylko dlatego, że Teddy'ego tutaj nie ma! - zawołałem, czując się oburzony. Decydując się na przygarnięcie kolejnego wrzuta na dupie, rzuciłem na prawie jedenaście lat palenie więc bardzo bym prosił o trochę cholernego szacunku!
Chociaż i tak kobieta nie wiedziała, że pod parapetem trzymam doniczkę z zielskiem, więc dalej czułem się bardzo szczwany.
Stara kocica prychnęła, pakując się do środka. Przewróciłem oczami szykując się na kazanie z serii :
1) Teddy upodabnia się do profesor Sprout kiedy ta się odwróci i wykonuje nieprzyzwoite ruchy oraz odgłosy.
2) Teddy podpuszcza młodszych uczniów, żeby wyszli na kretynów (chociaż nie muszą), ale to i tak jego wina, że jest sprytniejszy od bandy idiotów, którzy chodzą do Hogwartu.
3) Teddy wrzucił do kibla eliksir, który wybuchł kiedy Sam Peterson spuścił wodę.
4) Teddy dolał do soku Smitha środek przeczyszczający/ ptasie gówno/ eliksir powodujący :
- mdłości
- sraczkę
- ciągle przeklinanie
- opowiadanie o żenujących momentach z dzieciństwa
...i wiele wiele innych...- Snape, chciałabym zaproponować ci posadę nauczyciela obrony przed czarną magią.
Zamrugałem, odwracając się za siebie. Nikogo tam nie było, więc spojrzałem znowu na dyrektorkę Hogwartu, zastanawiając się kto tutaj robi za przygłupa.
- Proszę wybaczyć, ale mój najdroższy dziadziunio jest martwy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie wiem czy potrafi coś przydatnego. Chociaż wyklinanie mnie po grecku naprawdę dobrze mu idzie. Wiem już jak powiedzieć "ty półkrwi darmozjadzie, który trzyma w mojej świętej posiadłości tego potomka wyliniałego kundla".
- Słuch mam dalej doskonały, ty bezczelny gówniarzu! Trochę szacunku! - wrzasnął Tobiasz z przedpokoju. Rzuciłem silencio, czując dziką satysfakcję. Kobieta przez chwilę patrzyła to na mnie to na korytarz z którego słychać było pierdzielenie Pruchna Tobiasza.
- Mówię naprawdę poważnie, Alex. Dotychczasowa nauczycielka rozchorowała się i niestety nie ma nikogo kto mógłby ją zastąpić. Pomyślałam, że skoro właściwie siedzisz tutaj całymi dniami i pachniesz, to powrót do Hogwartu mógłby być dla ciebie przyjemną odmianą. - powiedziała stara kocica, myśląc, że jej wzruszające przemówienia mnie przekonają. Jasne!
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...