Rozdział 12

222 21 37
                                    

Dobra kluski, sytuacja wygląda tak, że od miesiąca nic nie napisałam i ogólnie rzecz biorąc moje samopoczucie jest no, chujowe.
Ale nie płaczcie, bo mam oczywiście zapas, do 32 rozdziału. Dlatego uprzedzam, że nie wiem czy w tej chwili będę odpisywać na komentarze itd bo dupa. Poza tym bawcie się dobrze, kocham was, pa.

--------
To było naprawdę trudne. Chciałem, żeby były idealne. Właściwie to mogłem zrobić to magią ale stwierdziłem, że potrzebuję trochę adrenaliny. Chryste, numerologia w porównaniu z tym to pestka! Jeszcze gdyby te szpony były normalnej długości...

- O Merlinie, kiedyś to było takie łatwe! - zawołałem dramatycznie, patrząc z nienawiścią na lakier do paznokci. Na chwilę włożyłem go do buteleczki, żeby sięgnąć po sezamki. Smak słodyczy od razu uspokoił moje zszargane nerwy. No, od razu lepiej.

Nagle usłyszałem czyjś kaszel i do mojego pokoju wszedł Lestrange, wyglądając jakby najchętniej sprawił mi wymyślne cierpienie. Przewróciłem oczami, widząc jego mordercze spojrzenie.

- Na Merlina, przecież tutaj śmierdzi jakbyś rozpylił w powietrzu truciznę! Wiem, że tylko w tym jesteś dobry, ale co ty sobie wyobrażasz Snape, ja tutaj mieszkam! - huknął śmierciożerca, wygrażając mi pięścią. Aktualnie siedziałem przy biurku w moim pudrowym pokoiku, który sprawiał, że miałem wielką ochotę włożyć Malfoy'a do gara z rozgrzanym olejem. Stwierdził, że muszę sprawiać wrażenie jakiejś niewinnej duszyczki, żałosne.

Pomachałem do mojego wspólnika w zbrodni czerwonymi pazurkami, uśmiechając się wrednie. Biedak miał na sobie brązowy sweterek oraz siwy kok, i nie owijając w bawełnę, wyglądał jak wysuszona starucha. W dodatku zrzędził za dziesięć takich emerytek.

- Nie wydzieraj się tak mamusiu, bo ci sztuczna szczęka wypadnie. - powiedziałem, w głębi duszy płacząc z rozpaczy. Chcieliśmy nałożyć na Nott'a zaklęcie lokalizacyjne, żeby móc go bez przeszkód wyśledzić. Lestrange zaklinał się, że tylko on, Voldemort, mój tatulek oraz Bella znają tą klątwę. Nott się nie zorientuje, że będziemy dokładnie wiedzieli gdzie aktualnie zawlecze swój zadek.

Czułem ekscytację myśląc o tym, że już niedługo będę mógł odzyskać mojego dzieciaka, ale jednocześnie bardzo się bałem. Czy Teddy jest cały? Przecież nie wiadomo czy Nott mu nic nie zrobił, typ jest psychiczny. Mógł go skrzywdzić na wiele sposobów, dla samej satysfakcji.

Poczułem, że duszę się z wściekłości na samą myśl. Spokojnie Snape, już niedługo będziesz mógł sobie zrobić z oczu Nott'a pudding. Ta myśl skutecznie mnie uspokoiła.

Podszedłem do szafy, wyciągając kremową sukienkę z białą koronką. Westchnąłem, zastanawiając się przez chwilę czy podobałbym się w niej Cameronowi. Szybko odrzuciłem tą śmieszną myśl, oglądając się w lustrze. Nienawidziłem udawać kogoś kim nie byłem, ale tym razem cieszyłem się, że mogę jawnie zakpić z Teodora. Ciekawe jak daleko zajdzie nasza tymczasowa znajomość?

Doskonale znałem ból zdrady ukochanej osoby. Przed moimi oczami pojawiła się pewna krukonka, która wciąż z pewnych przyczyn mnie nie znosiła. Wzruszyłem ramionami, chwytając w dłoń buteleczkę perfum. Zapach był naprawdę piękny, zmysłowy ale nie słodki. Moim zdaniem nie pasował do wizerunku naszej blondynki, ale przynajmniej mi się podobał.

Zdążyłem przez chwilę pomyśleć nad możliwymi scenariuszami naszego spotkania, kiedy od strony drzwi wejściowych usłyszałem pukanie. Wstałem, prostując sukienkę i delikatnym ruchem odrzuciłem włosy na plecy, jedną ręką naciskając na klamkę. Uśmiechnąłem się pięknie, otwierając drzwi Delphini Riddle.

- Co jest do kurwy? - zapytałem słodkim głosem, który wciąż miałem zaprogramowany w głowie.

Nastolatka wyglądała na bardzo niepewną, co dość mocno mnie wkurzyło. Co ta zdzira tutaj robi? Skoro się pojawiła, to bez dwóch zdań wie kim tak naprawdę jestem. Merlinie słodki, przecież to jest katastrofa jedyna w swoim rodzaju!

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz