- Hermiono, skarbie, poznaj moją kuzynkę, Julię Malfoy. Doszło do pewnego przykrego incydentu, więc jeżeli nie masz nic przeciwko, zamieszka z nami na jakiś czas. - powiedział ten zafajdany kretyn, który postanowił pozbawić mnie penisa. Merlinie, nie sądziłem, że jestem gotowy do takich poświęceń. Miałem na sobie sukienkę Narcyzy w kolorze granatowym, (granatowy to nie czarny) z długimi rękawami i ozdobnym kołnierzem. Moje samopoczucie było zbyt dziwne żebym mógł je opisać słowami.
Oprócz tej okropnej kiecki miałem wciąż bladą skórę, jednak tym razem do kompletu posiadałem błękitne oczy oraz blond włosy, sięgające za łopatki. Moja twarz była bardziej pociągła i kobieca do porzygu.
Na szczęście w szafie matki Malfoya znaleźliśmy buty, które nie miały obcasów, co wprowadziło blondyna w stan głębokiego szoku. Myślę, że gdybym założył jedną z par szpilek, to ta wyliniała fretka musiałaby mnie nosić na rękach żebym się nie zabił.
Merlinie, miałem ochotę popełnić samobójstwo, które uratowałoby mój honor.
- Witam, Hermiona Malfoy, miło mi. - powiedziała Granger, podając mi rękę z uśmiechem. Miałem ochotę położyć się na ziemi i zdechnąć ale wiedziałem, że nawet ja mam jakieś granice. To znaczy, nie umarłbym na podłodze, wolałbym skoczyć z urwiska albo się powiesić na przykład.
- Również miło mi poznać, Draco wiele mi o Pani opowiadał. - powiedziałem głosem Kopciuszka, zastanawiając się dlaczego jeszcze nie zaczęła mi lecieć krew z nosa.
- Nie spodziewaliśmy się odwiedzin... Czy coś się stało? Możemy ci jakoś pomóc?
Ahahahaha, nie mogę, nie wytrzymam.
Też się nie spodziewałem, że otrzymam kiedykolwiek dorodny biust, a tutaj taka niespodzianka!
Tak się składa, że niektóre czystokrwiste rodziny są bardziej walnięte od innych czystokrwistych rodów i w myśl jakiejś idiotycznej tradycji, każdy członek może podzielić się z innymi swoim DNA, na wszelki wypadek... Właściwie to nie jest to takie głupie, w ten sposób można dość łatwo odtworzyć DNA... Jednak sądzę, że czarodzieje mają na to inne szybsze i skuteczniejsze chwyty.
W każdym razie Malfoy posiada (posiadał) pukiel włosów swojej prapraprababki, którą sobie wesoło udawałem. Dałem radę przyrządzić eliksir, który był o tyle lepszy od wielosokowego (o wiele lepszy), że maskował sygnaturę magiczną mojej rozkosznej osoby. To oznacza, że gdyby wpadli tutaj aurorzy rzucając "wskaż mi", chcąc znaleźć tego łajdaka - Alexandra Snape'a, ja byłbym Juleczką i nikt by temu nie zaprzeczył.
W takiej samej sytuacji był Lestrange, który został kuzynem Julii Malfoy. Jednak facet nie był zbyt mile widziany przez Draco, po tym jak nazwał jego żonę szlamą. Prawie doszło do pojedynku, ale zdążyłem przemówić im do rozsądku. Aktualnie wysłaliśmy go do mieszkania w Londynie, gdzie nikt go nie znajdzie, o ile będzie regularnie pożywiał się esencją Malfoy'a.
- Wybacz, ale na razie nie chciałabym o tym rozmawiać... - powiedziałem cicho, mówiąc o sobie w rodzaju żeńskim. Aaaa, mój mózg jest przemęczony samym faktem pilnowania żebym się uśmiechał. Nie wiem jak długo wytrzymam w tym stanie.
- Rozumiem, cieszę się że możesz polegać na Draconie, zostań tak długo jak zechcesz. - powiedziała czarownica, posyłając mężowi uśmiech. Merlinie, po bitwie o Hogwart doszliśmy z Malfoy'em do takiej sytuacji, że nie wiedziałem, że chłopak jest u mnie, dopóki nie postanowiłem skorzystać z łazienki i dowiedzieć się, że Draco tam siedzi i skubie brwi, bo Hermiona wygoniła go z jego własnego domu.
Tak więc oczywiście, mogłem zostać ile sobie kurwa chciałem.
- Pokażę ci twój pokój. - powiedział czarodziej, prowadząc mnie przez swoją posiadłość. Westchnąłem, ciesząc się, że zobaczę zaraz normalne łóżko. Przez całą noc tworzyliśmy Julię, więc byłem wykończony.
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...