Alphonse był dla mnie kimś fascynującym. Babka to babka, ale chłopak w przeciwieństwie do niej, jest z jakiegoś powodu zmuszony do służenia nam, mimo że zapewne jego największym marzeniem jest nasz rychły zgon. W dodatku nie jest skrzatem domowym! Jak to w ogóle możliwe?! Jak się tutaj znalazł, kim tak naprawdę jest?
Tyle pytań i ani jednej odpowiedzi!
Jakim trzeba być frajerem żeby odebrać komuś możliwość mówienia tylko dlatego, że posłał ci wiązankę?! Naprawdę, nawet Czarny Pan pozwalał swoim ofiarom na niego zemścić, w końcu to była jedyna ulga.
Gdyby jakiś mój dziadziunio go tak nie urządził, to by nie musiał tego słuchać! Byłem oburzony i coraz bardziej brzydziłem się moich przodków. Przy tym Tobiasz to kaszka z mleczkiem. Tak, idąc tym tokiem myślenia, mój ojciec to prawdziwy cud, a ja moralny anioł mojej rodziny.
Przewróciłem oczami, nie mogąc na trzeźwo myśleć w ten sposób o swojej osobie. Merlinie, kto by pomyślał, że będę przodował w jakimś cholernym nawróceniu jednej z czarodziejskich rodzin, które lubują się w czarnej magii, śmierci i zniszczeniu. Bosko.
Znalazłem moją wróżkę w bibliotece. Chłopak czytał jakąś książkę z takim zaangażowaniem, że nawet nie zauważył, kiedy się do niego zbliżyłem. Nagle uświadomiłem sobie, że właściwie nie byłem w stanie określić jego wieku. To było bardzo osobliwe. Chociaż według mnie chłopak miał mentalność wkurzonego nastolatka. Zerknąłem przez jego ramię, chcąc wiedzieć co go tak wciągnęło.
- Podróże Guliwera? Też ją lubiłem. - powiedziałem na głos, na co elf podskoczył w miejscu, zatrzaskując egzemplarz. Spojrzał na mnie z przerażeniem. Cóż, dobrze, wiem, że brunet potrafi czytać więc pisać zapewne też.
- Chciałbym zadać ci parę pytań, chodź ze mną. - odparłem, odwracając się w stronę wyjścia. Chłopak posłusznie za mną podążył, chociaż zachowywał bezpieczną odległość. No tak, kiedy ostatnio powiedziałem mu, że chcę mu coś powiedzieć, oberwał zaklęciem torturującym. Nie jestem zbyt dobry w kontaktach z innymi. Zaprowadziłem bruneta do salonu, chcąc wytłumaczyć wszystko jak cywilizowanej osobie.
Wskazałem mu fotel, który zajął z wyraźnym wahaniem. Usiadłem naprzeciwko, czując się niekomfortowo, wiedząc jak ostro go potraktowałem.
- Posłuchaj... Chciałem cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Nie miałem pojęcia o tym, że nie możesz się wytłumaczyć. Byłem pewien, że po prostu robisz mi na złość... Dobra, wiem że to i tak nie jest żadne tłumaczenie, nie miałem prawa cię torturować, jednak mam nadzieję, że dasz radę mi wybaczyć.
Alphonse otworzył usta ze zdziwieniem, patrząc na mnie jak krowa w malowane wrota. Westchnąłem wiedząc, że wolałbym zobaczyć w tym momencie chłopaka w wersji buntowniczego nastolatka, a nie mojego zahukanego sługi. Okej, jak przyjmie moją prośbę?
- Accio pióro i papier. Umiesz pisać?
Chłopak zamrugał, kolejny raz wyglądając na zszokowanego. Co go tak zdziwiło? Nikt nigdy nie oczekiwał od niego zdolności pisania? Czy on tylko biega z tą szabelką i zabija każdego kto się napatoczy i nie jest moim kuzynkiem? Ostro.
- T - tak, Panie. - szepnął brunet, nie patrząc mi w oczy. Nawet zauważyłem błysk wściekłości przebiegający przez jego twarz, kiedy zwrócił się do mnie "Panie". Chłopaku, nawet nie wiesz jak doskonale cię rozumiem.
- Chciałbym zdjąć z ciebie zaklęcie, które nie pozwala ci mówić. Nie wiem jak mogę to zrobić, więc chciałbym żebyś napisał mi ze szczegółami wszystko co pamiętasz na jego temat, w jaki sposób zostało na ciebie nałożone, czy czujesz jakieś zdrowotne skutki na przestrzeni czasu? Rozumiesz o co mi chodzi?
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...