Ta cholerna franca postanowiła skontaktować się ze mną szybciej, niż myślałem. Gniłem sobie w pudle jakiś tydzień, czując, że klaustrofobia nie daje mi normalnie funkcjonować, nawet jeżeli byłem w więzieniu. Czasami grałem z Rabastanem Lestrange w kółko i krzyżyk, ale wtedy zazwyczaj przybiegał jakiś strażnik, wrzeszcząc, że mamy natychmiast przestać knuć. Miałem ochotę powiedzieć mu kilka przykrych słów, ale dziesięć lat siedzenia tutaj na dupie zdecydowanie mi wystarczy.
Cóż, właściwie to jestem pewien, że Teodorek miał jakąś wyścigową sowę, która przyniosła mój list do Azkabanu w przeciągu pięciu minut. Dostałem go rano razem ze śniadaniem, które składało się z... Wydawało mi się, że będąc synem Mistrza Eliksirów potrafię rozpoznać nawet najrzadsze składniki wszelkiej maści... Chyba jednak nie.
Od razu rozerwałem kopertę, wyciągając ze środka wycinek z gazety. Tak się składa, że był to fragment mówiący o...
- Zrobię sobie ze skóry tej kanalii chodniczek do przedpokoju. - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, czując, że z wściekłości wypuszczę całą moją magię, żeby rozwalić Azkaban na pojedyncze cegiełki, a następnie uciec i sprawić Nottowi piekło na ziemi.
Były śmierciożerca porwał Teddy'ego Lupina.
Na kawałku Proroka Codziennego, czerwonym markerem, ślizgon postanowił napisać do mnie wiadomość drukowanymi literami.
NO I CO MI ZROBISZ?
Co ci zrobię? Na pewno chcesz wiedzieć?
Zwinąłem artykuł w kulkę i rzuciłem nim w głowę Rabastana. Czarownik warknął, patrząc na mnie ze złością.
Nie chciałem w niego trafić, ale akurat się napatoczył.- Sorry. - rzuciłem, wiedząc, że nie warto podskakiwać wariatom. Lestrange podniósł papier, rozwijając artykuł. Przynajmniej mogłem sobie popatrzeć na zdjęcie mojego dzieciaka. Zacisnąłem pięści, czując, że aż mi coś chrupnęło. Kopnąłem ścianę, ale to mi nie wystarczyło więc stwierdziłem, że muszę sobie pokrzyczeć.
- JAK DOJADĘ TEGO KUTASA, PSY Z DOCHODZENIÓWKI NIE BĘDĄ MOGŁY OKREŚLIĆ JEGO TOŻSAMOŚCI, TAK GO WYWINĘ NA LEWĄ STRONĘ! BĘDZIE BŁAGAŁ ŻEBY NA MOIM MIEJSCU BYŁ RIDDLE!
- Cisza tam ma być! - krzyknął jeden ze strażników, wychylając się do nas z wściekłą miną. Podszedłem do krat ciężkim krokiem, pokazując mu środkowy palec.
- JEBIE MNIE TWOJA CISZA! LEPIEJ SIĘ NA COŚ PRZYDAJ I IDŹ SZUKAĆ NOTT'A, A NIE PIERDOLISZ MI TUTAJ TAKIE FARMAZONY, TY MAŁY, NIEDORUCHANY...
Nie zdążyłem dokończyć, bo Lestrange zatkał mi dłonią usta, odciągając od wściekłego strażnika, który nawet nie wiedział co powiedzieć. Poprychał, ale w końcu po prostu odszedł, widocznie nie mając nastroju się ze mną użerać.
Wyrwałem się czarodziejowi, nie wiedząc co zrobić z obecną w moim ciele frustracją. Byłem wściekły na wszystko i wszystkich.- To wszystko wina przeklętego Potter'a! Cholerny dupek mnie aresztował! - wrzasnąłem, wiedząc, że gdyby nie to, na pewno dałbym radę przypilnować Teddy'ego i zadbać o jego bezpieczeństwo.
- Nie jesteś przypadkiem po stronie Potter'a? - zapytał mężczyzna, widocznie będąc zainteresowany tym co właśnie usłyszał.
- A ty byłbyś po stronie kogoś, kto cię wsadził do pierdla?! - zapytałem, czując się totalnie wyrolowany. Szkoda, że Czarny Pan był świrem, w końcu gdyby nie rzucał crucjatusami na prawo i lewo, miałbym się za jego rządów całkiem dobrze. Wspaniale, bym powiedział.
- Mówisz, że nie jesteś już kundlem Pottera i w dodatku chcesz się zemścić na Nottcie? Nawet jeżeli ryzykujesz o wiele większym wyrokiem, niż dziesięć lat?
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...