Obudziłem się nagle.
Nic mi się nie śniło, po prostu w pewnym momencie otworzyłem oczy, czując ból w klatce piersiowej. Usiadłem na łóżku, kaszląc jakbym tonął. Nawet nie wiedziałem jak wiele jest osób w pokoju, dopóki nie uniosłem wzroku. Znowu zacząłem kaszleć, bo się zakrztusiłem widząc całą zgraję idiotów.
Był Potter, mój ojciec, Wilson, Lupin, Lenore, Granger, Alphonse, Weasley'owie a nawet Smith. Czy przyszedł dać mi w zęby? Nie zdążyłem go o to zapytać, bo kiedy tylko się do tego zebrałem, drzwi się otworzyły i do środka wszedł Malfoy.
- No nareszcie, palancie! Już zacząłem wybierać garnitur na twój pogrzeb! - zawołał ślizgon dość wysokim głosem, machając rękoma. Podszedł do mojego łóżka, tylko po to żeby zgnieść moje żebra. Kwiknąłem z paniką, czując że moja dusza jest wyciskana przez nos.
- Agg.. ehhkkk... Afoy ty... Gyyy...
Blondyn nagle odsunął się, chwytając leżącą na stoliku gazetę, którą walną mnie po głowie.
- CO TY IDIOTO W OGÓLE, ZGINĄŁEŚ PRAWIE!
- Ała, ty dupkuuu! - krzyknąłem, myśląc, że jak będę chory to mi zrobi herbatki, a nie odprawi tortury godne starego śmierciożercy. Chłopak odskoczył, wyglądając jakby się czegoś przestraszył. Cóż, wszyscy wiemy, że to niezła tchórzofretka, ale bez przesady! Aż tak źle wyglądałem?
- Mogę obejrzeć twoje kły z bliska, Panie? - zapytał nagle Alphonse, na co zamrugałem nieźle zdziwiony. Kły?
W ciągu jednej chwili wszyscy zaczęli wrzeszczeć na tego biednego chłopaka, a ja już oczami wyobraźni zobaczyłem jak robi z nich sałatkę mięsną, swoim scyzorykiem.- Hej! Przestańcie się drzeć! - wrzasnąłem, czując, że od tego hałasu boli mnie głowa. Boże, co za panikary. Na szczęście obecni w pokoju zamknęli buźki. Odetchnąłem, próbując uporządkować myśli.
- Ustalmy pewne fakty. Dobrze pamiętam co się ostatnio stało więc... czy naprawdę jestem wampirem? - zapytałem bardzo wolno, tak jak się mówi do pięciolatków. Czarodzieje przez kilka sekund trwali w szoku, więc chyba było z nimi gorzej niż myślałem.
- Tak. - powiedział Snape tonem, którym przemawia się na pogrzebach. Czyli tym na co dzień. Uśmiechnąłem się podle, patrząc na przestraszonego Malfoy'a.
- No patrz, jeszcze raz mnie walnij a zostanie z ciebie sflaczała poduszka. - odparłem sprawiając, że chłopak nerwowo zamrugał. Jednak moja wesołość nie trwała długo. Myślę, że to było chwilowe uczucie z powodu tego, że w ogóle żyję. W jednym momencie spadło mi na głowę tyle pytań, że poczułem się bardzo zagubiony. Snape chyba zauważył moje wahanie, bo sprawnie wszystkich wygonił, tak żebyśmy mogli porozmawiać w cztery oczy.
Przez dłuższą chwilę nie gadaliśmy, bo Severusek wyglądał na nieźle wkurzonego i jeżeli by się miał odezwać, to pewnie tylko po to, żeby poczęstować mnie jakąś wybitną klątwą. W końcu jednak zaczął swój wywód, kiedyś musiał.
- Coś ty najlepszego zrobił? - zapytał Snape słabym głosem, siadając na krześle obok mojego łóżka. Przygryzłem wargę, widząc, że mężczyzna naprawdę, naprawdę się martwi.
- Czy ty wiesz co ja przeżyłem przez ciebie? Masz pojęcie?
- Nooo... Hmm... Mogę sobie tylko wyobrazić. - odparłem cicho, odwracając wzrok. Nienawidzę patrzeć jak się tak zadręcza. To było o wiele gorsze, niż jego ostre docinki albo kpiny.
- Nie jestem w stanie opisać tego co czułem, kiedy musiałem pozwolić wampirowi cię przemienić. Zgadnij dlaczego do tego doszło. Oprócz tego, że tak jak powiedział Potter, zamieniłeś swój mózg na działkę.
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...