Ten rozdział jest taki soft, ojojoj :')-------
Obudziłem się w moim łóżku, doskonale pamiętając co się ostatnio działo. Wiedziałem, że skończyliśmy w zupełnie innym miejscu, a obok mnie nie było ciemnowłosego wampira. Westchnąłem głośno, podnosząc się na łokciach. Miałem na sobie koszulę mojego namiętnego kochanka i nic poza tym. Pachniała jak on, i miała nawet wyszyte na rękawie inicjały "S.R".Sięgnąłem po lusterko, chcąc zobaczyć pozostałości po zapadającym w pamięć ugryzieniu. Dotknąłem opuszkami palców dwie ledwo widoczne dziurki na dolnej części mojej szyi, czując, że zalewa mnie fala gorąca. Odchrząknąłem, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
Nagle mój wzrok padł na szafkę przy łóżku, na którym leżała kartka i mały słoiczek. Wziąłem papier do ręki, czytając wiadomość wypisaną na nim eleganckim pismem.
"Jeżeli będzie bolała cię rana, posmaruj ją maścią, którą ci zostawiłem."
Prychnąłem, oczekując raczej czegoś w stylu: "szykuj się na jutro, niżej masz mój numer.", albo "jakiego szampana najbardziej lubisz?". Oprócz tego, oczekiwałem też chociaż jakiegoś głupiego: "było zajebiście".
Z zapałem obejrzałem kartkę z wszystkich stron, aż w końcu, najprawdopodobniej pod wpływem ciepła, pojawiły się też inne słowa.
"Jesteś imponujący, wybacz jeżeli zrobiłem coś, czego nie chciałeś. Nie mogłem się powstrzymać, przepraszam, że moja magia jest aż tak intensywna."
Nie zdążyłem nawet jednoznacznie określić co właściwie czułem, kiedy na moich kolanach pojawiła się czekoladka w czerwonym sreberku. Ha, myśli że co, nie wiem co to? Może właśnie ma nadzieję, że jednak jestem świadom właściwości tego konkretnego słodycza. Jeżeli zjem czekoladkę od wampira, ten od razu się dowie, interpretując to jako chęć na powtórkę. Zapewne zjawi się od razu i znowu wylądujemy na stole. Cóż, właściwie to jest to dość urocze, jednak...
Zaraz, zaraz.
Uwiódł mnie wampir. Mało tego, jest to pijawa jedyna w swoim rodzaju, ponieważ...
JASNY GWINT, PRZELECIAŁ MNIE PRAPRADZIADEK MOJEGO MARTWEGO CHŁOPAKA, BOŻE JEDYNY JAK TO SIĘ STAŁO?!
Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony, chcąc natychmiast ogarnąć ten syf. Jednym ruchem schowałem czekoladkę do szuflady, jednocześnie zastanawiając się, czemu Alphonse nas nie powstrzymał. To znaczy, czy nie wyczuł tego, że mimo wszystko wampir w pewien sposób mną manipulował? Czy jednak doszedł do wniosku, że właściwie to mi się podoba, a on schował się w szafie, obserwując nas z ukrytą kamerą? Potrzasnąłem głową, odsuwając od siebie tą myśl. Będę musiał go zapytać dlaczego nie zareagował, ale nie teraz.
Musiałem się spieszyć, żeby jakoś wyjąć tą cholerną szabelkę ze stołu, czy może jednak facet po sobie posprzątał i nie będę musiał się tłumaczyć? Merlinie słodki, jak Snape się dowie, to skończę bardzo, bardzo ale to bardzo źle.
Nagle usłyszałem czyjeś kroki w korytarzu i wiedząc doskonale, że oto zbliża się Mistrz Eliksirów i tak miałem nadzieję, że w drzwiach pojawi się Serafin. Oczywiście tak się nie stało. Były śmierciożerca stanął na progu, patrząc na mnie bardzo, ale to bardzo niepokojącym spojrzeniem.
- Co to jest? - zapytał spokojnie Severus Snape, machając w powietrzu zużytą prezerwatywą.
- Nie wiesz co to? - zapytałem, zastanawiając się, czy liczba mojego rodzeństwa o którym nie wiem stała się już dwucyfrowa. - To bardzo źle, wiesz?
Oczywiście magia wampira odurzyła mnie na tyle, że jakiekolwiek zabezpieczenie było w ogóle poza moimi możliwościami umysłowymi. Dobrze, że Serafin o tym pomyślał, ale szczerze mówiąc nie spodziewałem się, żeby wampiry mogły złapać HIV.
CZYTASZ
Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszone
Fanfiction...czyli jak przypadkiem wskrzesiłem mojego chłopaka. Voldemort zostaje pokonany, jednak dla Alexandra Snape'a nie ma to znaczenia. Jak potoczy się jego życie bez ukochanej osoby? Posada nauczyciela obrony przed czarną magią jest przeklęta. Przekona...